Cała scenka, która się przed nią odbywała wydała jej się niesłychanie irracjonalna. Dopiero po krótkiej chwili do jej zaspanego umysłu napłynęły myśli, dzięki którym potrafiła połączyć poszczególne fakty, jednak jeszcze tyle było przed nią niewiadomych.
- Ginny... - młoda Gryfonka wyrwała się z osłupienia, kierując swój wzrok na mulata. W napływie szoku cofnęła się, widząc jego oblicze. Dłonie pokryte zaschniętą krwią i czarne niczym węgle oczy. Była pewna, że musi mieć jakieś zwidy, lub iż jest to jedynie dziwny sen z którego niedługo się wybudzi. Chłopak wydał się zmieszany, a ciemność w jego oczach zaczęła blednąć. Zrobił krok w stronę Gryfonki, lecz ta wyciągnęła ostrzegawczo rękę przed siebie, dając mu do zrozumienia by nie podchodził do niej bliżej. Zdała sobie sprawę, że wcale nie śni, a to co się obecnie dzieje jest co najmniej nie zrozumiałe. Spojrzała na Hermione, która stała samotnie oddalona od Draco. Wydawała się być przybita, jednak rudowłosa nie miała zbytnio czasu na rozmyślania. Z paniką w oczach, zerknęła na przyjaciółkę tak jakby ta miała jej telepatycznie odpowiedzieć, co tak właściwie się dzieje w sypialni Ślizgona.
- Weasley, lepiej wyjdź - Draco odwrócił się do niej przodem, pozwalając jej dostrzec obojętnośc na jego twarzy. Ginny nauczyła się jednak, że prawdziwe uczucia nie trzeba umieć wyczytywać z mimiki. Ton głosu blondyna, uświadomił jej, że czuł on niepwenośc, i chyba coś na pozór strachu. Dziewczyna tym bardziej wydała się nie mieć zamiaru ruszać z miejsca. Nagle wszystko zaczęło się mieszać w jej głowie. Już wcześniej wydawało jej się, że coś jest nie tak. Hermiona coś przed nią ukrywała, lecz była niemal pewna, że jej długo skrywaną tajemnicą były releacje, jakie ją łączyły z Dracon'em. To było błędne, myślenie. Teraz zdała sobie sprawę, że prawdziwy sekret dotyczył innego Ślizgona. Poczuła złość, jak mogła się sama nie domyśleć? Przez jej oblicze pomknęła irytacja.
- Zamknij się Malfoy - powiedział Blaise robiąc kolejny krok w stronę rudowłosej dziewczyny.
- Blaise... - jęknęła starsza Gryfonka - nie zbliżaj się do niej.
- Możecie mi powiedzieć, co się dzieje? - Ginny starała się zachować spokój, jednagże jej wybuchowy temperamnet dawał o sobie znak.
- Ja z chęcią ci wytłumoczę, rudzielcu - Blaise uśmiechnął się sarkastycznie, a jego oczy na nowo zaszyła ciemność. Ginny poczuła jak po jej ciele przepływa chłód. Zabini postanowił się zlitować nad młodą Gryfonką, śpiesząc z wyjaśnieniami. Niczym cień przeszedł obok swojego przyjaciela, który mroził go wzrokiem. Draco jak i Hermiona byli jednak bezsilni, kolejne stadium klątwy dało o sobie znać. Nie mogli zapanować nad Ślizgonem, którego charakter tak bardzo się zmienił. Stanął nie daleko niej, tkwiąc dalej w ciemych zakamarkach własnej sypialni, byleby nie wyjść na światło tlące się za plecami Ginevry. Mrok oczu mulata, wydawały się pochłaniać całę światło z ciepłych niebieskich tenczówek panny Weasley. Utkwiwszy w siebie nawzajem spojrzenia, zaczeli toczyć niemą walkę na wzrok. Ginny czuła jak wzrasta w niej złość. Negatywne uczucia zalewały jej osobę coraz bardziej, czuła się jak kukiełka w dłoniach sprawnego lalkarza, który poruszał nią jak tylko mu się podobało. On tak na nią wpływał. Blaise wywoływał w niej same negatywne emocje, które chciała w sobie stłumić. Tagże strach...
- Coś nie tak, Weasley? - ciemnoskóry Ślizgon zaśmiał się ironicznie, wkładając ręce do kieszeni - Jeszcze niedawno miałaś na mnie ochotę - wymruczał filuternie - jednak w chwili obecnej odnoszę wrażenie, że czujesz dyskomfort w moim towarzystwie.
- Mylne założenie - kłamstwo wyszło gładko z jej ust, tak jakby nie miała z nim najmniejszego problemu.
- Czyżby?
- Czy mógłbyś przestać owijać w bawełnę, z tego co pamiętam chciałeś mi wytłumaczyć co się dzieje - starała się by jej głos brzmiał twardo, lecz w rzeczywistości nie odniosło to założonego skutku.
- Weasley, lepiej odejdź stąd - Dragon spojrzał wymownie na dziewczyne, jednak ta słyneła że swojej nieugiętości. Jako wychowanka domu lwa chełpiła się odwagą, która w tym momencie dała o sobie znać. Była przekonana, że Zabini nie odważy się jej skrzywdzić. Nie mógłby. Przecież nie zaryzykował by wydaleniem za szkoły... Prawda?
- Ginny, on ma rację, później ci wszystko wyjaśnię... Lecz teraz będzie lepiej jeśli pójdziesz - Hermiona spojrzała na przyjaciółkę błagalnym wzorkiem. Ginny zawahała się. Cokolwiek działo się w komnacie Ślizgona, nie powinno jej interesować. Poczuła się głupio, że zaczęła ingerować w nie swoje sprawy. Spojrzała po raz kolejny ciemność odbijającą się w oczach Blaise'ego i, mimowolnie zadrżała. Jego usta wyginały się w pogardliwym uśmieszku.
- Gin? - panna Granger zwróciła na siebie uwagę przyjaciółki, która jedynie kiwnęła jej głową.
- Dobrze.
- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem - Zabini skrzywił się tak jakby miał doczynienia z dzieckiem, które nie jest w stanie wypełnić najprostszych czynności. Panna Weasley postanowiła zignorować go i zostawić samych, jednak okazało się to nie być takie proste.
W mgnieniu oka różdżka, dzierżona przez Blaise, uniosła się w dłoni czarodzieja. Nim ktokolwiek zdążył zareagować jednym szybkim ruchem unieruchomił dwójkę czarodzieji będących w jego sypialni. Magiczne atrybuty Draco i Hermiony wyleciały z ich rąk lądując na drugim końcu pokoju. Urwany pisk Ginny dobił się echem od komnat, w momencie gdy oboje wznieśli się w powietrze po czym zostali w magiczny sposób przyklejeni do ściany.
- Ginny! Biegnij po...! - krzyk Hermiony urwał się w chwili w której Blaise rzucił kolejne zaklęcie. Dopiero w tamtym momencie dziewczyna uświadomiła sobie, że jest bezbronna gdyż jej różdżka została w pokoju jej przyjaciółki. Rzuciła się biegiem w tamtym kierunku, modląc się by zdążyła dopaść chociażby do drzwi, by móc je zamknąć przed nieobliczalnym Ślizgonem. Za jej plecami dobiegał trzask zamykających się drzwi. Jej oddech przyśpieszył równając się z galopującym sercem.
- Skarbie, nie uciekaj - poczuła silny uścisk na ramieniu. Nie zdążyła dotknąć dłonią klamki. Odwrócił ja ku sobie napierając na jej drobne ciało. Za sobą czuła zimną powierzchnię drzwi, jednak nie była w stanie ich otworzyć. Salon prefektów oświetlało jedynie mdławe światło trzech świec. Sprawiały, iż skóra Ślizgona jażyła się niespokojnym blaskiem. Skrzywił się lekko tak jakby trzy nikłe płomyki sprawiały mu ból samą egzystencją, to jednak nie zwolniło jego uścisku. Ginny poczuła jak zalewa ją strach, zimne dłonie mulata skutecznie unieruchomił jej trzęsące się ręce.
- Blaise... Nie wiem co się z tobą dzieje, ale nie jesteś sobą.
- Blasie - wymruczał cicho, nachylając się nad jej uchem - Uwielbiam jak wypowiadasz moje imię - poczuła jak chłopak lekko przygryza płatek jej ucha. Zachłysnęła się powietrzem, a jej ciało spieło się. Serce dziewczyny biło tak mocno i nie spokojnie, iż była pewna, że niedługo wyskoczy z jej piersi. Chłopak odchylił die lekko by móc spojrzeć w jej oczy. Mroczna czerń, która otoczona całe jego gałki, przerażała Ginny na tyle by ukryć się przed spojrzeniem mulata, na tyle na ile pozwalały jej okoliczności. Toteż odwróciła twarz, by nie musieć patrzeć na mrok przewijający się przez oblicze Ślizgona.
- Boisz się? - szept Blaise'go wydawał się szorstki, dźwiękiem przypominający szelest jesiennych liści. Gryfonka nie odpowiedziała - Wiesz czego powinnaś się bać? - wzięła głęboki oddech, próbując się choć trochę uspokoić, by ruszyć głową i wymyślić jakiś plan. Nie dała rady... Z jego kolejnymi słowami ostatnie trzy świece zgasły, a mrok otaczający ich dwoje był tak gęsty, że niemal mogła go dotknąć. A może to nie była iluzja, a czerń do okoła nich była dosłownie namacalna? - Bój się ciemności, Weasley.
CZYTASZ
Jesteś Moim Słońcem, Weasley| Blinny
FanficHistoria dwójki uczniów z Hogwart'u, którzy z początku żyli nie interesując się sobą nawzajem. Ich losy nie połączyły się z dnia na dzień. Nie spojrzeli sobie w oczy i nie zakochali się od pierwszego wejrzenia. To co postanowiło połączyć dwójkę tych...