Seamair Sona

597 49 4
                                    

Siedział spokojnie, czekając aż pani dyrektor zabierze głos. Cisza ciążąca nad nimi, stawała się z każdą chwilą coraz bardziej nieznośna, jednak nic nie wskazywało na to, że zostanie przerwana. Tykanie ciemnego zegara, stojącego w koncie wydawało się być jedynym dźwiękiem, który mącił spokój jaki panował obecnie w pomieszczeniu. Blaise spoglądał co jakiś czas na kobietę. McGonagall siedziała za drewnianym biurkiem, wpatrując się w mulata. Jej wzork nie ukazywał przestrachu, czy zmieszania i chyba właśnie to sprawiało, iż Ślizgon czuł się nie swojo.

- Dobrze wie Pan, dlaczego Pana do siebie wezwałam, Panie Zabini. - głos pani profesor okazywał brak jakichkolwiek emocji, jednak jej spojrzenie, sugerowały pokłady empatii jak i współczucia, którymi dażyła swojego ucznia. Czuła się niemal tak samo zagubiona jak i Ślizgon. Splotła swoje dłonie na biurku, nie spuszczając z oczu Blaise'go. Chłopak westchnął, drapiąc się po karku. - Jak się Pan czuje, Panie Zabini? - chłopak zdziwił się, gdy dotarło do niego, że głos dyrektorki nie jest przesączony złością, czy jakimi kolwiek złymi odczuciami, a jedynie zainteresowaniem prawdziwym stanem jego osoby.

- Pani dyrektor... - zawahał się. Bał się, że kolejne wypowiedziane przez niego słowo, może przybliżyć go do wydalenia ze szkoły. Nie wiedział czemu, ale za nic w świecie nie chciał pogodzić się z myślą, że może opuścić te mury. A to może się okazać już wkrótce nieuniknione, jeśli tylko jego "choroba" nabierze postępu. - Czuję się dobrze Pani Profesor.

- Chcę widzieć, gdy tylko będzie inaczej. Sytuacja, która miała miejsce...

- Sytuacja, która miała miejsce, już się nie powtórzy. - odpowiedział pewnie, choć dobrze wiedział, że tej pewności nie miał.

- Została w to zamieszana kolejna osoba.- spojrzała na niego zaniepokojona. - Nie chciała bym aby to się powtórzyło. Czy Panna Weasley, wie z czym miała do czynienia? - Blaise ponownie się zawahał przed odpowiedzią.

- Nie.

- I nie dopytywała się? Nie chciała wyjaśnień? - McGonagall, nie ukrywała swojego zdziwienia.

- Nie. - Nastała chwila ciszy. Pani profesor, odchyliła, się na swoim krześle, które zaskrzypiało nieprzyjemnie. Spokój wymalowany na jej twarzy, wydawał się taki nie na miejscu. Przetarła zmęczoną twarz dłońmi, starając się ułożyć sobie wszystko na nowo w głowie.

- Porozmawiam z Panną Weasley.

- Czy to konieczne?

- Nie widzę innego wyjścia. - wstała kierując się do jednego z licznych regałów, będących w jej gabinecie. Wyjęła z jednych z najwyższych półek dość sporych rozmiarów księgę, o zdartej starej okładce.- Proszę podać tą księgę Pannie Granger.- westchnęła cicho wypowiadając kolejne słowa.- Może bedzię miała więcej szczęścia.

- Cóż to takiego?

- Zbiór klątw czarnomagicznych.- Pani Profesor podała księgę Blaisemu, następnie na nowo zajmująć swoje miejsce.- Panie Zabini, rozumiem Pana sytuację oraz chęć edukacji, jednak w tych okolicznościach, nie mogę pozwolić na narażanie pozostałych uczniów.

- Rozumiem Pani Profesor.- chłopak zawahał się nim zaczął kontynuować.- Jednak co jeśli uda nam się wybrnąć z tej sytuacji? Odnaleźć przeciw zaklęcie, lub eliksir...

- Puki co nie wydale Pana, jednak musimy liczyć się z myślą, że taka opcja też może w króce nadejść. Dostanie pan czas, puki co jest to rzecz najważniejsza, jednak proszę się liczyć z myślą, że i czas choć nie uchwytny, również się kończy.- Zabini spojrzał na swoją rozmówczynię, zastanawiając się jak to się stało, że była na tyle dobrotliwa by pozwolić mu zostać. - Czy nadal zgłasza się Pan u Pani Pomfrey, po eliksry?

- Tak.

- Czy nadal działają?

- Oczywiście.- kłamstwo przyszło mu z łatwością. Czuł, że Dyrektor chce mu coś jeszcze powiedzieć, lub o coś zapytać, lecz nie potrafi zdobyć się na odwagę.- Czy to wszsytko, pani Dyrektor?- kobieta kiwnęła głową, zgadzając się, jednocześnie tym gestem pozwalając mu opuścić jej gabinet.

Wyszedł na ciemny korytarz, pozwalając sobie odetchnąć. Czuł, iż nie będzie to pierwszy raz kiedy przyjdzie mu rozmawiać, z panią Dyrektor, lecz jeśli dzięki temu będzie mógł zostać w Hogwarcie, nie ma zamiaru z tego rezygnować. Szedł spokojnym krokiem, pozwalając swoim myślą, plontać się w jego głowie. Miał za dużo problemów, jego życie zaczęło się walić z chwilą w której został zaciągnięty do służby dla Czarnego Pana. Kiedyś był tak promiennym i pociesznym dzieckiem, życie zamieniło go nie do poznania. Miał ochotę krzyczeći błagać los o litość, by oddał mu dawną radość życia. Chciał na nowo poczuć promienie słoneczne, na swojej skórze, po raz kolejny zobaczyć błękitne niebo. W chwili obecniej otaczała go jedynie ciemność, która z dnia na dzień, pochłaniała go jeszcze bradziej, z każdą chwilą, wpychajć go w odchłań zapomnienia. Jedyne czego pragnął była ucieczka od wszystekigo, co pchało go ku temu mrokowi. 

***

Hermiona przeglądała stare stronice księgi, którą przyniósł jej Ślizgon. Starała się czytać wszystko jak najdokładniej, skupiając się chociażby na najmniej istotnych słowach, które w rzeczywistości mogły okazać się kluczowe. Nie mogła jednak w stu procentach oddać się lekturze. Ostatnimi czasy miała problemy z koncentracją, co okazało się coraz bardziej dokuczliwe. Westchnęła ściągając okulary z nosa. Przetarła twarz dłońmi. Postanowiła pójść do biblioteki starając się uspokoić myśli w najlepiej nadającym się do tego miejscu.

***

Tydzień w Hogwarcie minął szybko i nie postrzeżenie nadeszła sobota. Dziś Hermiona miała urodziny, jednak nie czuła powodu by czegokolwiek świętować. Ruszyła w stronę wielkiej sali z zamiarem zjedzenia śniadania. Gdy tylko otworzyła drwina do sali, dostrzegła machającą do niej Ginny. Usiadła obok koleżanki, witając się z nią krótkim uściskiem.

- Wszystkiego najlepszego, kochana! - ruda uśmiechnęła się promiennie, zarażając koleżankę dobrym humorem.

- Dziękuję. - odwzajemniła uśmiech.

- Drodzy uczniowie! - uwagę wszystkich zwróciła na siebie dyrektorka, która podeszła do mównicy. - Chciałabym ogłosić wam coś bardzo ważnego. - oczy wszystkich pokierowały się na kobietę. - Otóż nasza szkoła ma zaszczyt wziąść udział w między szkolnych zawodach ogólnomagicznych. Zawody te jak pewnie wiecie odbywają się co trzydzieści lat! Tym razem uczniowie, którzy będą mogli reprezentować naszą szkołę, zostaną w specjalny sposób wytypowane, dzięki naszej tiarze przydziału. Wszyscy uczniowie z ostatniego roku maja zgłosić się jutro po śniadaniu do sali wróżbiarstwa, w której będą mieli okazję porozmawiać z tiarą. Obecność jest obowiązkowa! - spojrzała na wszystkich wymownie. - Tylko czworo uczniów ma szansę wyjechać aż do Irlandii, gdzie w w luksusowym przybytku magi, Seamair Sona, odbędą się zawody. - gdy tylko pani dyrektor skończyła ogłaszenie, po sali poniosły die podniesione szepty.
Hermiona zamyśliła się, zastanawiając się nad tym ile mogłaby osiągnąć biorąc udział w zawodach?

Jesteś Moim Słońcem, Weasley| BlinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz