Dni w murach Hogwartu mijały powoli, a napięte atmosfery zaczęły się uspokajać. Ginny siedziała na łóżku Hermiony, która poklei, wyciągała kolejne sukienki ze swojej szafy. Młoda Gryfonka, nie potrafiła się zdobyć na dobór odpowiedniej kreacji. Bal odbywał się tego samego dnia, lecz z powodu braku czasu, żadna z nich nie wybrała się przed kilkoma dniami na zakupy.
- Jesteś pewna?- spytała Ginny, widząc bordową kreację w dłoniach koleżanki.
- Oczywiście będziesz wyglądała w niej przepięknie!
- W takim razie nie mam innego wyboru- zaśmiała się, odbierając sukienkę z dłoni koleżanki, od razu pakując ją do papierowej torby. Pożegnała się z przyjaciółką uściskiem i wyszła z pokoju, mimo zdarzeń ostatnich dni i miesięcy, Ginny miała wyśmienity humor, a teraz gdy jej kolejny problem został rozwiązany poprzez garderobę starszej Gryfonki, mogła skupić się na planowaniu swojej randki z Robinem, który zaprosił ją na bal. Blaise unikał jej i nie miała, kiedy nawet się z nim rozmówić. Z czasem uznała nawet, że to i lepiej. Po tym, jak czas upłynął, nie mogła sama nawet zdecydować, czy chce z nim omówić zdarzenie tej jakże feralnej nocy. Może więc to i lepiej, że nie musiała patrzeć mu w oczy, tak bardzo by się bała zmiany ich koloru.
***
Świecę i Lampiony górowały w powietrzu, a ich blask rzucał cienie na spadające z gwieździstego sklepienia, liści. Dyrygent stojący za mównicą wymachiwał różdżką, wysyłając instrumenty w różne kierunki sali. Hermiona patrzyła z dumą na swoje dzieło. Draco miał rację zamiast orkiestry jeden człowiek, który potrafił ją zastąpić! To robiło wrażenie nawet na pani Dyrektor. Jak na razie zaklęcia rzucone na wielką sale odgrywały swoją rolę. Hermiona patrzyła z uradowaniem na kolejny liść, który spadł u jej stóp, z chwilą, gdy dotykały one podłogi, rozpadały się, rozpylając dookoła siebie gwiezdny pył. Czekała na gości dopinając na ostatni guzik wszystkie detale.
Gdy tylko Draco wszedł do sali, pierwsze co ujrzały jego oczy była ona, w długiej do ziemi sukni, która mieniła się w blasku świec. W tej jednej chwili pierwsze co w jego głowie się pojawiło, był moment, gdy będzie ją ściągać. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył w jej kierunku. Gdy tylko już przy niej stanął, złapał ja delikatnie za rękę, nie wstydząc się wzroku Dyrektorki, która również znajdowała się w pomieszczeniu.
- Wyglądasz olśniewająco, Granger- jego wzrok zmierzył ją od góry do dołu, widząc, że się rumieni. Sprawiło mu to przyjemność, widzieć ją w nikłym, nastrojowym blasku, patrzącą na niego jakby ten moment, miał dla niej większą wartość niż jakikolwiek inny.
- Jeśli teraz puścisz moją dłoń, to zrozumiem- Drzwi do sali zaczęły się otwierać, sugerując gościom, by mogli wejść. Draco spojrzał się na swoją partnerkę, zdziwiony. W tym momencie nie pojawiły się u niego żadne wątpliwości wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że to ten moment, w którym powinien jej udowodnić, jak wiele jest dla niego warta.
***
Hermiona starała się opanować, swój oddech. Stali obok siebie trzymając się jak para, co sprawiało, że w tym momencie nie mogła sobie niczego lepszego wyobrazić. Chwila, z którą to wszystko pękło, a jego dłoń puściła jej, wydawała się trwać wieczność. Mimo wszystko stała dumnie i nie bała się już spojrzeć w jego oczy, gdy odwróciła w jego kierunku głowę. Jego oczy patrzały wprost na nią, tak jakby nie miał zamiaru patrzeć na nic innego już do końca swojego życia. W momencie, w którym objął ją ramieniem, przestało się liczyć, to, że puścił jej dłoń.
***
Goście na sali bawili się i kołysali w rytmie muzyki. Wszyscy wydawali się świetnie bawić i, mimo że i on miał na to ochotę, nie chciał, nikogo narażać. Zastanawiał się, jak długo będzie jeszcze mógł żyć, jednocześnie nie mając takiego prawa. Myślał nad tym coraz częściej, nie powinno go tu być, nie powinien być w tłumie ludzi, skoro nawet towarzystwa jednej nie był w stanie zachowywać się normalnie.
- Czyżby miał panicz zamiar nas opuścić?- muzyka kołysała w powolny sposób pary na sali. Blaise obserwował jak rudowłosa Gryfonka, nieświadoma jego wzroku, tańczyła razem ze swoim partnerem do rytmu.
- Tańce nie są moją mocną stroną pani Dyrektor.
- A czyjeż są?- zapytała ironicznie, spoglądając w kierunku, w którym zawiesił wzrok.
- Hermiona i Dracon, będą niedługo musieli wyjechać na mistrzostwa.
- Zdaje sobie z tego sprawę.- bał się co, nadejdzie po tej informacji, zdawał sobie sprawę, że jak tylko oni wyjadą, nie będzie nikogo, kto by go powstrzymał od bycia potworem.
- Wyznaczyłam na ich miejsce Rona oraz Harry'ego...
- Pani Dyrektor!- Zabini odwrócił się momentalnie, w jej kierunku, chcąc zgłosić sprzeciw, lecz ona uniosła jedynie dłoń w sprzeciwie.
- Spokojnie, odmówili.- chciałby móc rzec, że mu ulżyło, jednak wiedział, że na miejsce jednego z tej dwójki stanie ktoś inny.
- A więc kto będzie moją nową opiekunką.
- Ginnevra- razem z tym jednym imieniem, które zawisło w powietrzu pomiędzy nimi, spojrzała po raz kolejny w kierunku tańczącej dziewczyny, gdzie niedawno i on spoglądał. Odeszła nie racząc go pożegnaniem, wiedząc, że będzie musiał się oswoić z tą myślą w samotności. Spojrzał w jej kierunku po raz ostatni, nim zwrócił się ku drzwiom.
***
Na pożegnanie uczestników turnieju, zebrała się cała szkoła magii. Uczniowie zabrali się na błoniach, spoglądając w miejsce, gdzie stała Dyrektorka patrząc z dumą na swoich podopiecznych, zaczęła przemowę, na której obie przyjaciółki nie mogły się skupić.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę?
- A mam jakiś wybór?
- Rozmawiałam z panią Dyrektor i nadal nie rozumiem, dlaczego masz się sama tym zajmować- Hermiona nie wiedziała jak dokończyć swoją wypowiedź, bała zostawić swoją przyjaciółkę samą w dormitorium z Blaisem, a raczej z potworem, który w nim drzemał. Czego miała się spodziewać, jak wrócą, z powrotem do Hogwartu? Będzie do czego wracać? Pytania i strach nie opuszczał Gryfonki ani na krok. Nawet w momencie, kiedy znalazła się w karocie wiążącej ją w nieznane. Uspokajający głos jej przyjaciółki, mówiącej jej, że wszystko będzie dobrze, nie uspokajały jej, pomimo ciepłego uśmiechu na jej rumianej twarzy. Nie dlatego, że jej nie wierzyła a jedynie dlatego, że bała się już nigdy więcej nie zobaczyć tego uśmiechu.
- Poradzi sobie, bo kto inny miałby sobie dać z tym radę?- choć się starał nie był w stanie jej uspokoić.
- My powinniśmy.
***
Blaise siedział, czekając na nią w pokoju wspólnym. Nie było nic dziwnego w uczuciu niepokoju, który mu towarzyszył, jednak mimo wszystko się go obawiał. Bo czegóż miał się spodziewać? Ginny wyszła w zwykłych czarnych dżinsach i czerwonym obszernym swetrze, co było dobrym wyborem, zważając na pogodę.
- Widzę, że na mnie czekałeś?- dziewczyna spojrzała się na niego z lekkim, lecz mimo wszystko nieśmiałym uśmiechem. Czego się spodziewał? Na pewno niebycia miłą z jej strony, bo dlaczego?
- Cóż najraźniej było warto, wyglądasz uroczo.- dziewczyna zamrugała zdziwiona, zakładając włosy za ucho. Oboje rozmawiali, jakby się nie znali, jakby nic nigdy pomiędzy nimi się nie zdarzyło. Może oboje sobie te wszystkie momenty ubzdurali? Ginny odkaszlnęła, spoglądając na niego nie pewnie.
- Więc jak to robimy? Nie pamiętam, byś ostatnio zjawiał się w wielkiej sali, na śniadaniach, co oznacza, że w niej nie jadasz. Kto przynosił ci zawsze jedzenie?
- Hermiona nie lubiła wykorzystywać skrzatów, więc sama to robiła.
- To do niej pasuje. W takim razie, na co masz ochotę?- chłopak uśmiechnął się bezczelnie, dając dziewczynie do zrozumienia, że lista jest długa.
***
- Dlaczego nie?
- Bo nie wolno mi.
- To nie ma sensu.
- Serio, masz zamiar na ten temat dyskutować? Powiedziałem ci, co się dzieje, kiedy próbuje.
- To nie oznacza, że ma to dla mnie sens.- burknęła Gryfonka. Zabini wywrócił oczami, starając się nie pokazywać, jak bardzo jej zachowanie go śmieszy.- Wstań.
- Co?- chłopak spojrzał na nią jak na wariatkę- po co?
- Zobaczysz!- powiedziała lekko poirytowana. Zdziwiona zauważyła, iż chłopak mimo sceptyzmu nadal zrobił, o co go prosiła. I oto rzecz niewykonalna, którą Ginny postanowiła się podjąć.
Nauczyć Blaisego dotyku słońca.
CZYTASZ
Jesteś Moim Słońcem, Weasley| Blinny
FanficHistoria dwójki uczniów z Hogwart'u, którzy z początku żyli nie interesując się sobą nawzajem. Ich losy nie połączyły się z dnia na dzień. Nie spojrzeli sobie w oczy i nie zakochali się od pierwszego wejrzenia. To co postanowiło połączyć dwójkę tych...