Zimne podmuchy wiatru, wkaradały się do pokoju Ślizgona, udeżając w potęrzne kotary, wiszące po obu stronach przestronnych okien. Chłód jesieni, opanował całe pomieszczenie, sprawiająć ulgę jego właścicielowi. Lodowate powietrze ostudzało jego myśli, studziło żądzę. Czuł jak jakaś dziwna siła targająca jego duszą, uspokaja się, kołysana w rytm lodowego oddechu nocy. Atak paniki zaczynał powoli mijać, lecz umysł nadal pozostawał niespokojny, tak jakby jakaś część układanki nadal nie była w stanie wskoczyć na odpowiednie miejsce. Ręcę nadal mu drżały, gdy szukał w pośpiechu, złotego naparu, w szufladzie komody. Po koleji wyrzucał z niej wszystkie rzeczy, które w mgnieniu oka straciły dla niego jakąkolwiek wartość. Tak szybko, na ile tylko pozwalały mu skołotane nerwy, przeszukiwał kolejne półki w poszukiwaniu środka, który w niewielkim, lecz jakgże skutecznym stopniu potrafił uleczyć jego rozszarganą przez piekło duszę. Z każdym kolejnym hukiem, który roznosił się po jego pokoju, ryzykował obudzeniem swojej sąsiadki, jednak nie to było jego największym zmartwieniem. Czuł jak w jego wnętrzu budzi się coś, czego nie byłby w stanie opisac najlepszy z pisarzy, jakby kiełkowało w nim coś, czego sam diabeł by się nie powstydził. Czuł, jak ciemność rozchodzi się po jego wnętrzu, dominuję jego silną wolę, przejmuję kontrole, gdy on chodźby na moment okazuje słabość. Mrok. W jego duszy budzi się mrok, przed którym matka, tak gorliwie go ostrzegała. Nie chciał słuchać. Tak to już jest, gdy nie potrafimy uwierzyć, że ci którzy z regóły mówią, że nas kochają, w rzeczywistości, potrafią wyrządzić więcej krzywd niż dobrego.
Drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując w przejściu, ciemnowłosą Gryfonke, w koszuli nocnej oraz z różdżką w dłoni, na której końcu jażyło się światło. Jej przestraszony wzrok błądził w ciemnościach dopóki nie dosrzegła swego przyjaciela, kulącego się w końcie pokoju, jak najdalej od światła, które przebijało się do pomieszczenia, zza stojącej w drzwiach dziewczyny. Pospiesznie zamknęła drzwi, podbiegając do swego przyjaciela. Uklękła przy nim, chcąc dokładnie się mu przypatrzeć. Okazało się to być złym pomysłem, nie tylko dlatego, iż Blaise wyglądał, tak jakby migdalił się z demetorem, co najmniej całą noc, a dlatego iż, sam kontakt ze światłem padającym z różdżki Hermiony, sprawił mu fizyczny ból. Syk jaki wydobył się z jego sinych warg, nie równał się z przerwaźliwym odgłosem, jaki wydała paląca się skóra. Hermiona odskoczyła od niego, tak zamaszyście,że wylądowała tyłkiem na podłodze.
- Nox. -szybko machnęła swoim magicznym atrybutem, pozwalając tym samym, by pokój po raz kolejny zalała się ciemnością.- Blaise?! -wyszeptała gorączkowo, przykucając tuż przy jego ciele.- Nic ci nie jest? Odezwij się- dotknęła spanikowana, jego twarzy, ujmując ją w swoje drobne dłonie. Skóra na jego lewym policzku była rozgrzana i chropowata, syknął gdy tylko dotknęła bolącego miejsca, natychmiast otwierając dotychczas zamkniętę oczy. Hermiona przerażona, cofnęła się, zakrywając ręką usta, by krzk ich nie opuścił. Lewa strona twarzy Ślizgona od kości policzkowej po brodę, była pokryta palącą bliznowatą tkanką, dając jej tym samym jedynie pewność, iż poparzyła go. Próbowała uspkoić rozszalały oddech, jednak płuca zdawały się odkrywać swoją buntowniczą stronę. Złapała go za rękę, ściskając mocno. Jeczał coś pod nosem, jednak nie była w stanie zrozumieć, co do niej mówił.
- Blaise- nabrała głeboko powietrza, ponownie strając się uspokoić, na marne- Blaise, musisz mówić wyraźnie. Co się stało?
- Eliksir- wysapał ciężko. Więcej jej nie było potrzeba, puściła jego dłoń, modląc się w duchu, by jej kolejny ruch, nie wyrządził mu tylko jeszcze większego bólu.
- Wybacz, Blaise- przęłknęła ślinę, łapiąc za różdżkę. Szybko i zwinnie wypowiedziałą zaklęcie Patronusa, w odpowiedni posób, machając przy tym dłonią. W pokoju rozbłysk blado niebieski blask, który uformował się w wydrę, biegł w kierunku wyjścia, popędzany przez cierpiętny krzyk.
CZYTASZ
Jesteś Moim Słońcem, Weasley| Blinny
أدب الهواةHistoria dwójki uczniów z Hogwart'u, którzy z początku żyli nie interesując się sobą nawzajem. Ich losy nie połączyły się z dnia na dzień. Nie spojrzeli sobie w oczy i nie zakochali się od pierwszego wejrzenia. To co postanowiło połączyć dwójkę tych...