Przemeblowanie

237 33 2
                                    

- Ty chyba nie myślisz, że pozwolę ci u siebie spać? -spytał mnie poważnie Argon zamykając puszkę z pozostałością białej farby. 

Omiotłam wzrokiem pomieszczenie, które jeszcze kilka godzin temu było zwyczajnym pokojem, a teraz jest idealnie białą, pustą powierzchnią, tylko czekającą by tchnąc w nią życie. Spojrzałam na elfa sceptycznie przyglądającego się mojej uradowanej osóbce. Czy on oczekiwał, że będę siedzieć w tym zwyczajnym pokoju? 

- Nie martw się dzisiaj nie zamierzam spać, a poza tym Cyna z chęcią mnie przyjmie -powiedziałam z ucieszoną gębą oglądając jak blondyn drapie się po karku i odwraca wzrok.    

- Co masz zamiar robić w nocy?

- Dzieci... -powiedziałam chichocząc.

Chłopak walnął mnie w głowę, ale widziałam, że i jego rozbawiła moja odpowiedz. Ja i robienie dzieci. Jeszcze biorąc na poprawkę, że od tygodnia uchodzę za "panią kapitan z kijem w dupie". Wystawienie mebli było wyzwaniem, zeskrobanie starej farby mordęgą, nałożenie nowej białej nudą, ale teraz mogę dać upust wyobraźni.  

- Pomóc ci? -spytał szczerząc się chytrze.

- To tak kochasz Cynkę? -spytałam kując go łokciem w żebra.

- Nie w robieniu dzieci głupia! -krzyknął czerwony, a ja zwalczyłam pokusę rzucenia się na folię rozłożoną na podłodze i turlania ze śmiechu. - W tym remoncie, bo znając ciebie zaczynam się bać co wykombinowałaś...

- Nic takiego. -Spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja uniosłam dłonie. -Naprawdę! 

- Może wyskoczysz gdzieś z nami? -zapytał mnie przyjaciel.

- Po co? 

- Cóż jesteśmy tu od tygodnia, a ty w ogóle się nie zaaklimatyzowałaś. No wiesz... Mamy im pomagać i ten tego. Wiem, że masz z nimi ciężkie przeżycia, jednak nie podoba mi się, że wszyscy uważają cię za zrobotyzowaną maszynkę do wydawania im rozkazów. 

Zaśmiałam się stawiając drabinę pod jedną za ścian i wnosząc na nią wiaderko czarnej farby. 

- Najpierw skończę swój pokój. Nie zajmie mi to długo. Jutro wstawimy meble i koniec. Co do uznawania mnie za sztywniaczkę co w tym złego? 

- To, że przez ciebie w końcu komuś przywalę -mruknął opierając się o framugę drzwi.

- Nie musisz mnie bronić, sama sobie radzę -skwitowałam wyjmując z kieszeni spodni kawałek węgla do malowania. 

- To nie o to chodzi. Po prostu jesteś dla mnie ważna i nie chcę słuchać niczego złego na twój temat. 

- Wystarczy, że wiesz, iż to nieprawda -szepnęłam spuszczając głowę, przypominając sobie kilka mało przyjemnych rzeczy. 

- Czasami zastanawiam się jak to możliwe, że się nie rozpadamy. Ja, ty, Olivia, Samar podejrzewam, że nawet Cyna...  

- Grunt to dostrzegać światełko w tunelu -powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech. 

Tak grunt to widzieć światło, wziąć oddech i przeć naprzód. Z czasem wszystko się jakoś ułoży. Wystarczy oddychać, a serce nie przestanie bić. 

- Dobra spieprzaj już, bo mi wenę straszysz -krzyknęłam patrząc groźnie na elfa, który wychodził z pokoju. - Życzę wam miłej zabawy. 

- Jakby co... -zaczął, ale ja warknęłam przez co nawet nie dokończył myśli i się zmył. 

Westchnęłam wpatrzona w zamknięte drzwi oklejone folią. Czy chciałabym z nim iść? Tak, chciałabym, ale na razie byłoby to dla mnie zbyt dziwne. Dobra zabawa w towarzystwie osób, które mnie zdradziły i pozbawiły rodziny, marzeń, celu. Bez wątpienia to jest dla mnie trudne -zapomnieć o przeszłości. Czy to jest w ogóle możliwe? Pokręciłam głową wchodząc na drabinę z pędzlem w dłoni i otwierając wiaderko z czarną farbą. Przez kilka minut planowałam rozmieszczenie poszczególnych szczegółów na ścianie po czym wzięłam się do pracy.  Co chwilę z irytacją powarkiwałam, gdy coś szło nie z moją myślą i nie zliczę ile razy pędzel zaliczył mało delikatne spotkanie z ziemią dając upust mojej złości. Nigdy nie miałam cierpliwości do tego typu dzieł. Mimo to dwie sprzeczne cechy co chwilę gryzły się niemiłosiernie i w efekcie upór wygrywał. Przez całą noc oddałam się mozolnej pracy tworząc na ścianach swojego pokoju okazałej wielkości arcydzieła. W sumie zajęło mi to trochę, nie wiem ile dokładnie, bo przysnęłam. Obudził mnie dopiero Argon. 

- Boże kobieto kiedy ty to wszystko stworzyłaś? -spytał uważnie rozglądając się po pokoju. 

- Chcesz głupią odpowiedź na głupie pytanie? 

- Chciałem być miły -powiedział uśmiechając się złośliwie. 

- Ja też -mruknęłam przeciągając się. - Moje plecy...

- Tak kończy się spanie na drabinie -powiedział kiwając głową z dezaprobatą. - Sarkazm się u was dziedziczy. 

- Jestem pyskata od urodzenia. 

Przekomarzając się przez następnych kilka godzin sprzątaliśmy i wnosiliśmy meble, które sama zamówiłam co nie do końca spodobało się Miiko, ale zwisa mi to. Poprzednio też miała zastrzeżenia. 

- Niesamowite! -krzyknął Kero stojący w progu i lustrujący mój pokój wzrokiem niczym największe dzieło sztuki.  

- Enni ma wolną duszę -skomentowała Cyna, która mimo wszystko tak jak pozostali była pod sporym wrażeniem. -Jednak tym razem przeszłaś samą siebie.

- Tak mnie wzięło, ale teraz muszę coś zjeść, bo padam ze zmęczenia -uśmiechnęłam się szeroko przecierając oczy. - Jak impreza? 

- Było smutno -powiedziała czerwonowłosa patrząc w moją stronę. 

Momentalnie się ożywiłam.

- Czy ktokolwiek zrobił coś czego byście sobie nie życzyli? -zapytałam z pełną powagą, a dwójka moich przyjaciół spojrzała po sobie niepewnie. 

- Cóż powiedzmy, że aluzje do naszych i twoich zdolności zrobiły się uciążliwe -mruknął niechętnie blondyn.  

Uniosłam brwi krytycznie spoglądając w stronę Kero, który jak dawniej był zakłopotany. Doskonale wiem, że to nie w jego stylu sprawiać przykrość komukolwiek. To raczej typ osoby, która lubi wszystkich. Taki sam typ jakim ja byłam kiedyś, na szczęście lub nie, zmieniłam się. 

- Kero czy mógłbyś poprosić najsilniejszą osobę w waszej straży o zmierzenie się ze mną w walce?  -Chłopak spojrzał na mnie zmieszany, ale po chwili odpowiedział. 

- Myślę, że Miiko nie będzie miała nic przeciwko -przyznał zmieszany. 

- Nie chcę kłopotów, ale poniżać nas też nie pozwolę. 

- Rozumiem -powiedział czarnowłosy patrząc mi głęboko w oczy. - Strasznie mi kogoś przypominasz. 

Drgnęłam nerwowo, a dwójka moich bliskich wstrzymała oddech. 

- Kogo? -spytałam z pozoru od niechcenia. 

- Nieważne, jej już nie ma -mruknął posyłając mi smutny uśmiech i odchodząc najprawdopodobniej w stronę sali kryształu. 

Spojrzałam na elfa i błędnego ognika. 

- No to będę się lać! -krzyknęłam entuzjastycznie. 

- Nigdy się nie zmienisz -posłała mi uśmiech Cyna dotykająca opuszkami palców lwa, którego wymalowałam czarną farbą na niemal całej ścianie. 

- Ciągle się zmieniam.

Rozpacz naszych gwiazd ||EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz