Mój pojedynek

253 29 4
                                    

- Pojedynek? -powtórzyła kitsune wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi oczami.

- W naszej straży tak rozwiązujemy większość konfliktów, jest to też dla nas forma rozrywki. -Wzruszyłam delikatnie ramionami uśmiechając się lekko. 

Fakt, że docelowo pojedynki mają być bezkrwawe zwykle schodzi na drugi plan jak na arenę wkracza duma i ambicja. W rezultacie zwykle kończy się tak, że jedna ze stron ląduje pod strzykawką naszej złoto dusznej Mei. Świeć panie nad duszą tego osobnika. 

- To może być dobry pomysł. Z chęcią poznamy wasze tradycje dodatkowo zobaczymy wasz sposób walki. Jednak musicie poczekać, nasz najlepszy wojownik jest w tej chwili na misji i niedługo wróci. 

Oczy mi zalśniły co nie uszło uwadze Argona, który nie cieszył się z mojego niezdrowego entuzjazmu. Przeważnie jestem pierwsza do bójki i ostatnia ląduje na szpitalnej noszy. Blondyn spojrzał znacząco na Cynę, która uśmiechnęła się słodko i zwróciła do lisicy. 

- To nawet lepiej, dziś chcielibyśmy zacząć wykładać, jeśli oczywiście chcecie przejąć cześć naszej wiedzy -prychnęłam nadymając usta. 

Nie ładnie zmieniać temat! Urażona postawą przyjaciół obdarzyłam swoim pięknym spojrzeniem wyjątkowo interesującą ścianę. To niewiarygodne jak bardzo się zmieniłam przez te kilka lat. Kiedyś używałam przemocy jedynie w ostateczności, a teraz jest dla mnie formą rozrywki. Ciekawe co powiedzieliby rodzice, gdyby mnie teraz widzieli. Skwasiłam się niemiłosiernie przypominając sobie dosyć istotny szczegół z mojego życia. Zapewne spytaliby się z kim mają przyjemność. 

- Tak to będzie przyjemność poznać zwyczaje z Wybrzeża -powiedziała czarnowłosa z autentyczną radością, a we mnie się zagotowało. 

Muszę stąd wyjść bo inaczej mogę zrobić coś czego wszyscy będziemy żałować. Odwróciłam się na pięcie i bez słowa wyszłam z Sali Kryształy szybkim krokiem zmierzając do swojego pokoju. Gdy tylko dotarłam na miejsce zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Nie zaczęłam płakać. Już dawno skończyłam użalać się nad tym aspektem swojego życia jednak to nie zmienia faktu, że ból pozostał. Głównym powodem dla, którego zwiałam z sali jest mój długi ozór. Nie mogę pozwolić by sojusz między naszymi strażami przepadł. Utrzymam go za wszelką cenę. Zbyt dużo istnień oddało życie przez ten głupi kryształ. Pukanie do drzwi otrzeźwiło mnie.

- Proszę -mruknęłam na tyle głośno, by osoba za drzwiami usłyszała.     

- Wszystko w porządku? - W progu stanęła Cyna z troską na twarzy. 

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. 

- Nie jestem dzieckiem Cyna, potrafię sobie radzić. 

- Ja wiem... Po prostu smutno mi się zrobiło -zaśmiałam się serdecznie.

- Niepotrzebnie, może przejdziemy się po kwaterze? -zapytałam.        

___________________________________

Tym razem krótki rozdzialik ^^ 

Rozpacz naszych gwiazd ||EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz