- Może ona powinna się jednak przebrać? -zapytała Miiko, której udało się oderwać od pracy, by przyjść na już jakiś czas temu ustalony pojedynek.
- Ależ zapewniam, iż moja kapitan walczy równie dobrze w sukniach jak w spodniach -uspokoił ją Argon i kolejny raz zdumiewając mnie jak bardzo jest utalentowany dyplomatycznie. Jeśli tylko zechce nikt nie jest w stanie mu odmówić, czasem nawet mnie na to łapię.
- Mimo wszystko... -Miiko nadal nie wydawała się przekonana, ale do akcji znów wkroczył elf.
- Enni chce pokazać, że zawsze jest gotowa walczyć, proszę Miiko uszanuj jej wolę. -Uniosłam brwi i westchnęłam czując się niezręcznie. On naprawdę bywa cholernie przebiegły.
- Skoro tak -zgodziła się w końcu kitsune, a ja mogłam stanąć twarz w twarz z Dowódcą straży Obsydiany i przez chwilę zamarłam.
Jaki on jest wielki! Znaczy... Chłop jak dąb. Z tłumku gapią wyłowiłam kilka komentarzy niezbyt przychylnych mej osobie. Cóż, jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził. Mimo potężnej budowy mężczyzna nie wydał mi się specjalnie brutalny i agresywny co mnie ucieszyło. Brutale są najgorsi, zwykle bywają głupi i nie atakują przemyślanie. Walą na oślep byle tylko zranić przeciwnika. Tylko współczuć kapitanom, którzy pod swoimi skrzydłami mają takich narwańców. Choć niechętnie przyznam, że na samym początku również głównie kierowałam się w walce gniewem. Westchnęłam na wspomnienie dawnych czasów.
- Witam, chyba nie mieliśmy okazji się wcześniej zapoznać. Nazywam się Enni Caloway i chcę przeprosić, że zajmuje twój cenny czas. -Mimo wszystko nie chcę, być wrogiem tego człowieka. Nie będę palić za sobą mostów.
- Witam, nazywam się Valkyon i zmierzenie się z samą Generał Caloway to dla mnie przyjemność -odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się nie wyczuwając od niego wrogości.
- Przyjemność odwzajemniona i po prostu Enni -powiedziałam dając znak, że jestem gotowa, wyjęłam miecz.
- Gotowy -dodał tylko białowłosy i natarł na mnie z wielkim toporem w ręku.
Nie blokowałam ciosu, odskoczyłam. Kilka westchnięć nie umknęło mojej uwadze, ale i tak byłam skoncentrowana na przeciwniku. Mimo posiadania tak potężnej broni wydaje się szybki. Bez wątpienia jest wspaniałym wojownikiem, uniosłam lekko kącik ust. Zrobiłam kolejny unik obserwując ruchy jego ciała. Nie pozostawiał luk, w które mogłabym uderzyć. Rozumiem, kolejny unik z mojej strony. Owiałam spojrzeniem jego twarz i odkryłam, że domyśla się co chcę osiągnąć. Jednak podejrzewam, iż jego tok myślenia pudłuje. Choć może to wygląda na to, że planuje go najpierw zmęczyć, a później zaatakować tak nie jest. Badam go. Szacuję jak szybki jest, jak myśli w jakim rytmie oddycha. Najlepiej atakować na wydechu, bronić się na wdechu. To moja złota zasada. Kiedy wydychasz powietrze jesteś silniejszy, dlatego wtedy lepiej zaczynać atak. Jednak, gdy wstrzymujesz powietrze łatwiej ci się bronić. Podstawa. Atakuj w rytmie zupełnie innym niż twój przeciwnik. Burz jego taktykę, pal zamiary i najważniejsze zaskakuj go co chwilę. To ty musisz narzucać sposób, walka jest jak taniec. Zrobiłam kolejny unik. Walka w końcu jest tańcem, tylko, że ze śmiercią.
- Ona tylko ucieka! -usłyszałam męski głos i gdybym nie była zajęta prychnęłabym z pogardą. Nigdy nie myśl, że przeciwnik tylko ucieka, bo wtedy wpadniesz w pułapkę. Osoba, z którą się mierze to wie.
- Dziwne, że jeszcze jej nie pokonał!
- Jak tacy dowódcy są w Smoczej Straży to dziw bierze!
- Żałosne...
- Zaraz się wywali przez tą kieckę!
Wzięłam oddech. Czym mniejsza wiara tłumu w twoją osobę, tym większa satysfakcja, gdy ścierasz im z gęb uśmieszki. Przez sekundę moje oczy spotkały się z Argonem. Jako jeden z niewielu osób stał spokojnie i był rozluźniony. Ręce trzymał za plecami i bacznie obserwował. Jednak to tylko pokazywało jak dobrym jest przyjacielem. Wierzy we mnie i stąd jego spokój. No ba! W końcu jestem Druga. Wydech... Zrobiłam unik i błyskawicznie przecięłam powietrze tuż obok głowy chłopaka, jednak teraz on zrobił unik. W jego złotych oczach widziałam lekką ulgę. Czyżby popełnił błąd i mnie nie docenił? Nagle poczułam trzask rozrywanej tkaniny i odruchowo zrzuciłam z siebie pelerynkę. Szkoda lubiłam ją... Zrobiłam kolejny odskok i nie mogąc się powstrzymać uśmiechnęłam się. Dawno nie miałam tak dobrego rywala! Jednak szybko się opanowałam widząc jak nierozważnie odsłania lewy bok. Błyskawicznie skierowałam ku niemu cios, który ledwo sparował. Kolejne tym razem zaskoczone westchnienie tłumu. Teraz ja poprowadzę, dobrze Valkyon? Wyprowadziłam cios, sparował. Wyprowadziłam kolejny, sparował, ale popełnił błąd myśląc, że materiał sukienki jest jedną z moich słabości. Sromotny błąd, który wiedziałam, że i tak popełni. Każdy na początku go popełniał. Zanim zdążył przydepnąć rąbek materiału chwyciłam połać wolną ręką i zamachnęłam się w dość spektakularny sposób tworząc zaskakującej wielkości cieniutką ściankę między nami. Oczywiście topór białowłosego ułamek chwili później zetknął się z granatowo- złotą tkaniną za, którą powinnam stać, jednak nie stałam. Pół obrotem wyćwiczonym do perfekcji podczas akcji z materiałem sukienki, którą specjalnie dostosowałam do pojedynków jak każdą inną w mojej szafie, znalazłam się z boku chłopaka, a gdy topór dotknął tkaniny ja przyłożyłam koniec swojego miecza do gardła dowódcy Obsydianu. Nastała cisza.
CZYTASZ
Rozpacz naszych gwiazd ||Eldarya
FanfictionNikt nie mówił, że życie jest łatwe i przyjemne. Nikt nigdy nie pyta "chcesz może szczęśliwe zakończenie"? Jeśli tak to łap pióro i sama je sobie nabazgraj -to można jednak usłyszeć dość często. Mimo to jest niezliczona ilość rzeczy na, które sami n...