ROZDZIAŁ 8: MISJA MARKA...

41 4 2
                                    

Elizabeth nadal leżała w wannie mając nadzieję, że spłyną z jej umysłu wszystkie smutki, troski, zmartwienia i odpowiedzialność... Niestety dalej była smutna i nie była w stanie myśleć logicznie."Przecież widziałam ten wypadek! No ale teraz widzę nibytatę..."-myślała. Po około godzinie wyszła z wody i  owinęła wokół swojego ciała ręcznik. Weszła do pokoju i skierowała się w stronę szafy. Otworzyła ją spodziewając się pustego mebla, jednak z niemałym zaskoczeniem ujrzała wypełnioną po brzegi najmodniejszymi ciuchami. Wzięła pierwszy lepszy T-shirt i rurki i ubrała je. Podeszła do drzwi i chciała je otworzyć, ale tak jak myślała były zamknięte. Odwróciła się do okna z niewinnym uśmieszkiem. Rzuciła w okno najtwardszą rzeczą jaką miała pod ręką, czyli butem. Przeleciał okno tak jakby nie było tam szyby. Brunetka podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Nie było śladu po jej obuwiu. Nagle poczuła mocne zawirowania powietrza i poczuła jak coś ją wciąga. Przed oczami zapanowała ciemność...

~*~

Gdy tylko Mark się upewnił, że dziadkowie śpią zaczął działać. Wyjął spod łóżka worek, który wszędzie ze sobą brał, ale nigdy go nie wykorzystał. W środku znajdowała się latarka, którą dostał kiedyś od mamy, paczka żelków, zabawkowy hełm, który był bardzo twardy i w miarę wytrzymały, miejsce znalazło tam także zdjęcie rodzinne z wakacji. Mark wziął je do ręki. Na środku stał on i jego siostra z lodami w rękach. Brunet miał całą buzię w lodzie, a siostra się śmiała. Chłopiec uśmiechnął się na to wspomnienie. Za rodzeństwem stali uśmiechnięci rodzice, trzymając się za ręce.
- Tato...- powiedział sam do siebie-Tak bardzo nam Ciebie brakuje... A do tego Elizabeth została porwana...- mówił prawie bezgłośnie, a po jego policzku popłynęła gorąca łza. Nie miał siły jej wycierać. Przygryzł dolną wargę, zebrał się w sobie i skierował się do okna... Otworzył je i wyskoczył. Skoczył z pierwszego piętra, więc niezbyt zgrabnie wylądował na ziemii. Wstał, otrzepał się i ruszył biegiem w stronę stawu. Wiedział, że jak się wskoczy to woda zmieni się w powietrze. Dziadek mu to powiedział. Mówił też, że w środku ma siedzibę pewien troll. Miał on kulę jasnowidzenia, więc mógł powiedzieć gdzie jest jego siostra. Jednak podobno za swoje słowa bierze bardzo dużo, a że chłopiec nie miał złota, o które mu chodziło, będzie musiał jakoś wynegocjować pomoc. Bez zastanowienia wskoczył do zimnej wody, która już po chwili przemieniła się w powietrze. Zerwał się straszny wiatr i Mk usłyszał ochrypły, zimny, pełen nienawiści pomruk. Mimo tego, że nie bał się idąc tu, to teraz czuł taki strach jak jeszcze nigdy, zupełnie jakby był spowodowany magią.
- Co Cię do mnie sprowadza chłopcze?-zapytał głos. Na początku chłopiec nic nie mógł powiedzieć, ale po dłuższej chwili odpowiedział.
- Potrzebuje twojej pomocy! Moja siostra została porwana i nie wiem gdzie jest. Dziadek i babcia mówią, że ktoś jej pomoże, ale ja nie umiem spać spokojnie nie wiedząc nawet czy jeszcze żyje. Czy mógłbyś mi powiedzieć gdzie się znajduje?
-Mógłbym, ale w życiu nie ma nic za darmo. Większość osób jest  sparaliżowanych magicznym strachem, ale ty jesteś bratem demonów więc tego nie czujesz.
-Skąd wiesz kim jestem?
- Myślisz, że ciebie nie znam? Jeszcze zanim się urodziłeś wiedziałem kim będziesz.
- Czego chcesz w zamian za pomoc?
- Złota, ale widzę, że go nie masz, więc musisz zapłacić czymś droższym. Będzie to śmierć trzech osób: wroga, przyjaciela i krewnego.
- Co?! Czyli, że mam zabić trzy osoby?!
- Chyba, że masz lepszy pomysł?
-Mogę Ci ofiarować...
- Nic mi nie możesz ofiarować. Jesteś tylko dzieckiem! Nie masz nic!- te słowa wywołały u chłopca taki gniew, że nie panując nad słowami krzyknął.
- A ty jesteś starym, spleśniałym trollem, który myśli, że jest najlepszy na świecie!- po tych słowach w ciemności przed chłopcem pojawiła się postać. Była dużo większa od człowieka.
- Zdałeś test. Pomogę ci. Jesteś młody i odważny. Kiedyś być może będziesz bohaterem. Jeśli ktoś nie ma złota, oczekuję od niego silnej woli i oporu. Tylko dlatego, że je masz, daruje ci życie.- Mark nie wiedział co odpowiedzieć więc tylko stał aż w miejscu, gdzie stał troll, oprócz zarysu sylwetki pojawił się jasny punkcik.
- To jest kula jasnowidzenia- odpowiedział, jakby czytając w myślach chłopca.- Twoja siostra jest żywa i względnie bezpieczna, bo potrzebują jej żywej i nie chcą stracić tak ogromnej szansy. Przebywa w takim miejscu, gdzie lepiej nie powinieneś iść sam, ale jak już chcesz, to mogę Ci powiedzieć, że jest w magicznym domu, który zmienia miejsce co miesiąc. Właśnie wczoraj przybył do Anglii do Londynu. Będzie trudno odnaleźdź, wyczuwam, że jest w tym domu i równocześnie gdzieś indziej... Na prawdę będziesz jechał z Oxfordu do Londynu tylko po to aby zaznać porażki? Nie ukrywajmy, nie dasz sobie rady.
- Muszę ją uratować!
- No dobrze.Idź młodzieńcze i wpadaj częściej, bo naprawdę cię polubiłem.
-Dobrze, do widzenia!-to mówiąc zaczął się wycofywać. Poczuł, że powietrze zamienia się w wodę i już po chwili wynurzył się i zaczął działać.

~*~

Gdy otworzyła oczy, nie znajdowała się już w pokoju lecz przy przepięknym wodospadzie. Leżała na zimnym kamieniu, a jej ubranie nasiąkło już zimną wodą. Wstała i zaczęła lekko panikować. Nie wiedziała, gdzie jest ani co ma teraz robić. Usłyszała za sobą miły kobiecy głos.
-Kochanie, nie denerwuj się jesteś potężna, nawet nie wiesz jaką magię w sobie skrywasz. Wyjdziesz stąd i uciekniesz, tylko wtedy gdy będziesz słuchać głosu serca....- Elizabeth się odwróciła, ale nie zobaczyła, kto mówił.- Jesteś moją można powiedzieć córką. Ja jestem matką wszystkich wróżek, a ty jesteś ich siostrą. Mam dla ciebie jeszcze jedną radę. W świecie magii wszystko może być iluzją. Tylko głos serca Cię nie okłamie. Nie wierz jeżeli czujesz choć mały sprzeciw serca.- i więcej nic nie powiedział ten głos. Elizabeth mimo, że mogła to być zasadzka, wierzyła głosowi.
-Elizabeth!-zza pleców brunetki rozległ się radosny krzyk. Obróciła się i spojrzała na brata, który biegł w jej stronę.Zmarszczyła brwi gdy zobaczyła tatuaż na jego ręce.
-Cześć! Co ty tu robisz?-zapytał z entuzjazmem. Elizabeth wiedziała, że to nie jej brat.
- Kimkolwiek jesteś wiem, że nie mogę ci ufać.
- Przecież jestem twoim bratem! Co oni ci pranie mózgu zrobili? Lepiej choć ze mną wiem gdzie jest wyjście.
- Nie jesteś moim bratem. Nigdzie z tobą nie pójdę.- po tych słowach obrócił się, a jego tęczówki zmieniły barwę na czerwony.
- Sprytna jesteś, ale i tak nie dasz rady. Chciałem po dobroci, ale się nie dałaś.- wyciągnął rękę w jej stronę a ona nagle zdrętwiała i nie mogła się ruszyć. Nieznajomy podszedł do niej i przerzucił sobie przez bark. Elizabeth wydała przeraźliwy krzyk bólu, bezradności i smutku...


Cześć! Mam nadzieję, że się podoba! Dodaję rozdział nie dlatego, że mam ferie ale dlatego, że jestem chora i cała rodzina jest w Austrii na nartach a ja muszę siedzieć w łóżku z anginą:-(.

Kocham was
N<3

Magiczna GraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz