ROZDZIAŁ 12

17 3 0
                                    

,,Niemożliwe, a jednak możliwe... Czy naprawdę wszystko pamiętam?... A może to tylko dobry sen... Ale przecież widzę przed sobą wysoką szczupłą brunetke, którą pamiętam z nagle odsłoniętych wspomnień.."
Kayla ciągle leżała w jakimś łóżku. Przed nią stała jej matka. Od razu gdy usłyszała jej głos wszystko sobie przypomniała. Kim jest... I co musi zrobić...
- Mamo... Czemu dopiero teraz mnie do siebie przywołałaś?..
-Kochana... Nie mogłam wcześniej... Mamy malutką chwilę. Wiesz co masz robić...
- Ale ja nie dam rady...
- Jesteś w stanie to zrobić, jeśli tylko uwierzysz w swoje siły...

Po słowach matki Kayla poczuła jak znowu traci przytomność... Gdy otworzyła oczy nie była już w domu, tylko w stołówce dragonów. Nad nią stało paręnaście dragonów. Szybko wstała z ziemii, co zaskutkowało bólem głowy.
- Muszę wrócić, tam skąd mnie zabraliście! Szybko!- wykrzyczała.
- Nie chcesz rozmawiać?- spytała zdziwiona królowa.
- Już wszystko wiem...

Do dziewczynki podszedł Jeil i objął ją w pasie.
- No to chodź.- powiedział. Już po chwili lecieli wśród chmur daleko od wioski dragonów.

~*~

Mark był tak oszołomiony, że mimo że Ann mu się podobała, nie oddał pocałunku. Po paru sekundach blondynka oderwała się od niego.
- Przepraszam...- wymamrotała.- Po prostu musiałam to zrobić...
- Nie przepraszaj... To ja muszę cię przeprosić... Nie potrafiłem... Ja... Ty mi się podobasz, ale to było tak nagłe, że nie potrafiłem się opanować. Przepraszam...

Ann uśmiechnęła się, i znowu zbliżyła się do chłopaka. Znowu złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Tym razem Mark go oddał.
- Nie uważasz, że to dziwne, że po godzinie znajomości już się całujemy?- zapytał brunet, gdy wreszcie się od siebie oderwali.
- Nie.- powiedziała krótko blondi- Przecież istnieje takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia no nie?- zapytała trochę nerwowo.
Mk tylko wzruszył ramionami i zarumienił się. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że cały czas mieli na sobie trzy spojrzenia. Jedno pytające- należące do mamy Ann. Drugie wzruszone- należące do turystyki. A trzecie było mieszanką obrzydzenia z nienawiścią- należało ona do mężczyzny z teczką.
- Nie przejmuj się- powiedziała uspokajająco blondynka, jakby czytała w myślach Marka.

Chłopak tylko się uśmiechnął i usnął. Gdy Ann zobaczyła, że chłopak śpi, od razu z obrzydzeniem wytarła usta ręką i przeklnęła pod nosem swoją pracę.

~*~

Gdy babcia weszla do wody, poczuła jak ciecz zmienia się w powietrze. Panicznie się bała rozmowy z trollem. Ale jeszcze bardziej bała się, że to właśnie tu skierował się jej wnuk. A już najbardziej bała się, że Bahumat go przechytrzył i Maciek przyjdzie tu drugi raz. Poczuła silny wiatr i usłyszała głos trolla:
-Witam, witam. Kogo my tu mamy?
- Przestań! Gdzie moi wnucy?!
- Czemu niby mam przestać? Nie jesteś tu panią Tamara. A poza tym nie widzę złota dla mnie.
- Nie nazywaj mnie Tamara! Nie muszę dać ci złota! Musisz mi powiedzieć! Gdzie oni są i czy był u ciebie Mark?!
- Był... A co? Boisz się o niego?-powiedział drwiącym głosem.- Nawet nie jesteście spokrewnieni!
- Nie waż się tak mówić!
- Bo co? Mała Tamarka się zdenerwuje?
- Przestań i mów! Gdzie oni są?!
- Dobra, dobra nie unoś się tak.- po chwili Ruth zobaczyła mały punkcik. Wiedziała, że to kula jasnowidzenia. Miała nadzieję, że Bahumat jej nie okłamie.
- No, no, no. Wygląda na to, że twój mały chłopczyk znalazł sobie dziewczynę.- po jego głosie słychać było, że się uśmiechał.

~*~

Szybowali wśród chmur. Kayla wiedziała, że albo wszystko, albo nic. Mama miała rację. Teraz mimo że bardzo ryzykuje, uwierzyła w siebie i wiedziała, że się uda. Jej zadanie miało tylko jedną wadę: musiała zrobić to razem z bratem. Wiedziała już, jak stąd uciec, ale miała nadzieję, że jej brat nie wpadnie na pomysł samodzielnego ratowania jej. Wtedy cały plan na marne. Wylądowali na zimnym kamieniu.
- Tutaj się rozstajemy...- powiedziała Kayla. Jeill kiwnął głową i bez słowa odleciał. Brunetka była sama przy tym samym wodospadzie, przy którym była pierwszego dnia. Zamknęła oczy i pomyślała o domu dziadków. Czuła jak się przemienia i po chwili czuła już charakterystyczne łaskotanie na plecach, co oznaczało, że już wyrosły skrzydła. Lekko uniosła się w powietrzu i już po chwili wokół niej zerwał się wiatr, który sama wywołała. Zawirowania powietrza ustały i Kayla wiedziała, że albo tereportacja się uda, albo została wciągnięta w wir miejsca. Otworzyła oczy i zamarła.

I w takim oto momencie zakańczam ten rozdział. Jak myślicie, co zobaczyła Kayla?

Kisski, lovki i jeszcze parę innych dla ikredy i hankibfff. Ale oczywiście nie zapominam o moich ukochanych czytelnikach<3

N<3

Magiczna GraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz