3√Morderca (c.d.)

1.2K 86 33
                                    

... otworzyłam. 

Nie byłam już w swoim ogrodzie. Nie leżałam na trawie. Z mojej nogi nie leciała już krew. Moja wizja nadal była rozmazana. W uszach mi dzwoniło. 

Rozejrzałam się dookoła. Sala z siedzeniami. Coś podobne do sądu. Siedziałam na jakimś krześle, przyczepiona do jakiejś aparatury. Byłam w ubraniach, które miałam na sobie, gdy zemdlałam. Przełknęłam ślinę. Nagle do sali zaczęli wchodzić ludzie. Nie spojrzeli na mnie. Bali się? 

Wysoki mężczyzna w mundurze wyszedł na środek.

- Rozprawę poprowadzi sędzia Yamada Reika.- wszyscy wstali. Z bocznych drzwi, weszła czarnowłosa kobieta, a za nią jeszcze inni ludzie. 

Z tego co się przed chwilą stało, zrozumiałam, że jestem w sądzie, jestem oskarżona i czekam na wyrok. A krzesło, na którym siedzę to krzesło elektryczne. Czyli policja mnie złapała. Przez ten cały czas byłam nieprzytomna. Ile właściwie minęło dni?

- ...oskarżona?- byłam zbyt zajęta swoimi myślami, że nie usłyszałam jak mnie wołają.

- T-tak?- mój głos był zachrypnięty. Strasznie mnie suszyło.

- Nazywasz się Misao Ina?- pokiwałam głową.

- Ile masz lat?

- Szesna-szesnaście...- uczucie pustyni w gardle przeszkadzało mi się wysłowić.

- Byłaś kiedykolwiek karana?- pokręciłam głową i spojrzałam na swoje stopy, które były skrępowane pasem. Słyszałam jak sędzia zwraca się do kogoś innego. Znów się pogrążyłam w swoich myślach. 

Trafię do więzienia czy mnie skażą na śmierć? W moim przypadku było mi to obojętne. Czy dostanę dożywocie czy będą razić mnie prądem, aż mój mózg wybuchnie? Wiedziałam jedno. Te osiem morderstw nie puszczą mi płazem, a Masahiko dowie się, że jestem powaloną psychopatką, która ma fioła na jego punkcie. Prawda była taka, że Masahiko nie był moim chłopakiem i nigdy nie miał zamiaru być...

- Oskarżona!- podniosłam głowę. Na sali ludzie zaczęli szeptać i patrzyć na mnie.

- Czy zrozumiała oskarżona treść oskarżenia?- odchrząknęłam i spojrzałam kobiecie w oczy.

- Tak, wysoki sądzie.- naprawdę nie słyszałam co powiedziała wcześniej.

- Czy przyznajesz się do dokonania tych morderstw?- chcę mieć to już za sobą. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech.

- Tak, ja to zrobiłam.- ludzie wstrzymali oddech. Znów zaczęły się szepty. Przecież to niecodzienność, kiedy winny przyznaje się do przestępstw. Dlaczego ja się przyznałam? Moje życie i tak już nie miało sensu, więc po co kłamać? 

Sędzia zaczęła stukać młotkiem.

- Proszę o ciszę! Wiesz, że możesz odmówić zeznań. Czy będziesz..

- Znacie już całą prawdę. Po co mam jeszcze dodawać szczegóły?

- Co masz na myśli mówiąc... szczegóły?

- Co zrobiłam z dowodami morderstwa, jak zabiłam te osiem dziewczyn... Lepiej żeby ci co mają słabe nerwy tego nie słyszeli. 

- Dobrze, rozumiem...- kobieta przez chwilę zastanawiała się nad czymś. A ja znów zaczęłam intensywnie myśleć...

Dajcie sobie spokój! Wpakujcie mnie do paki, albo skażcie na śmierć i zapomnijcie o mnie! Po co się tyle trudzić? A tak właściwie, to po co przyczepili mnie do krzesła elektrycznego? Pewnie myśleli, że będę się sprzeciwiać. W sumie i tak miałam przeczucie, że prędzej czy później mnie złapią...

Trzask drzwi. Podniosłam głowę. Na sali było pusto. Byłam tylko ja, sędzia i kilka ochroniarzy.

- Dlaczego tak łatwo przyznajesz się do winy?- kobieta zwróciła się do mnie.

- Chcę mieć to już za sobą. Po co macie sobie zaprzątać mną głowę?- wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. 

- Dalsza część rozprawy będzie się odbywała tylko w tym gronie. Mogłabyś opowiedzieć jak zabiłaś ostatnią ofiarę?

- Mogę pokazać na manekinie.- chwila ciszy.

- Odwiążcie ją.- do krzesła podeszli dwaj mężczyźni i zaczęli luzować pasy. Wstałam na nogi. Upadłam. Ochroniarze wzięli mnie pod ramiona i postawili na nogi. Przez chwilę nie mogłam ustać o własnych siłach. Na środek sali rzucili manekina. Powoli podeszłam do niego i go podniosłam.

- Potrzebuję czegoś w rodzaju kanapy.- jeden z mężczyzn przyniósł mi krzesło. Posadziłam na nim manekin. Zaczęłam wszystko opowiadać i pokazywać. Każdy ruch. Każde słowo.

Gdy skończyłam, stanęłam wyprostowana na środku sali i wzięłam głęboki oddech. Sędzia nie mogła wydusić z siebie słowa. Zaczęła szeptać do osób siedzących obok niej.

- Musimy się naradzić. Poczekasz kilka minut.- i wyszła. Zmęczona, usiadłam na podłodze. 

Odczekałam kilka minut i sędzia wróciła. Wstałam.

- Zdecydowaliśmy, że dostaniesz dożywocie w więzieniu...- kobieta spojrzała na mnie.

- Nanba. - to słowo odbiło się echem w moich uszach. 

Więzienie Nanba. Klatka dla najgroźniejszych typów z całego świata. Najnowsza technologia i najlepiej wyszkoleni strażnicy strzegą więźniów. I ja mam tam trafić...

Następny dzień

Skuta w kajdany, przebrana w pasiasty strój siedziałam w helikopterze. W ręku kurczowo trzymałam moje MP3. Wybłagałam sędzie, żeby pozwoliła mi chociaż to wziąć. 

Zbliżaliśmy się do celu.

Zbliżaliśmy się do celu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mój nowy dom. Tak powinnam mówić? Ale więzienie to nie dom, a dom to nie więzienie... 

Więzienie Nanba - miejsce, w którym spędzę resztę swojego życia.

Kretyni z 13-stkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz