... otworzyłam.
Nie byłam już w swoim ogrodzie. Nie leżałam na trawie. Z mojej nogi nie leciała już krew. Moja wizja nadal była rozmazana. W uszach mi dzwoniło.
Rozejrzałam się dookoła. Sala z siedzeniami. Coś podobne do sądu. Siedziałam na jakimś krześle, przyczepiona do jakiejś aparatury. Byłam w ubraniach, które miałam na sobie, gdy zemdlałam. Przełknęłam ślinę. Nagle do sali zaczęli wchodzić ludzie. Nie spojrzeli na mnie. Bali się?
Wysoki mężczyzna w mundurze wyszedł na środek.
- Rozprawę poprowadzi sędzia Yamada Reika.- wszyscy wstali. Z bocznych drzwi, weszła czarnowłosa kobieta, a za nią jeszcze inni ludzie.
Z tego co się przed chwilą stało, zrozumiałam, że jestem w sądzie, jestem oskarżona i czekam na wyrok. A krzesło, na którym siedzę to krzesło elektryczne. Czyli policja mnie złapała. Przez ten cały czas byłam nieprzytomna. Ile właściwie minęło dni?
- ...oskarżona?- byłam zbyt zajęta swoimi myślami, że nie usłyszałam jak mnie wołają.
- T-tak?- mój głos był zachrypnięty. Strasznie mnie suszyło.
- Nazywasz się Misao Ina?- pokiwałam głową.
- Ile masz lat?
- Szesna-szesnaście...- uczucie pustyni w gardle przeszkadzało mi się wysłowić.
- Byłaś kiedykolwiek karana?- pokręciłam głową i spojrzałam na swoje stopy, które były skrępowane pasem. Słyszałam jak sędzia zwraca się do kogoś innego. Znów się pogrążyłam w swoich myślach.
Trafię do więzienia czy mnie skażą na śmierć? W moim przypadku było mi to obojętne. Czy dostanę dożywocie czy będą razić mnie prądem, aż mój mózg wybuchnie? Wiedziałam jedno. Te osiem morderstw nie puszczą mi płazem, a Masahiko dowie się, że jestem powaloną psychopatką, która ma fioła na jego punkcie. Prawda była taka, że Masahiko nie był moim chłopakiem i nigdy nie miał zamiaru być...
- Oskarżona!- podniosłam głowę. Na sali ludzie zaczęli szeptać i patrzyć na mnie.
- Czy zrozumiała oskarżona treść oskarżenia?- odchrząknęłam i spojrzałam kobiecie w oczy.
- Tak, wysoki sądzie.- naprawdę nie słyszałam co powiedziała wcześniej.
- Czy przyznajesz się do dokonania tych morderstw?- chcę mieć to już za sobą. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech.
- Tak, ja to zrobiłam.- ludzie wstrzymali oddech. Znów zaczęły się szepty. Przecież to niecodzienność, kiedy winny przyznaje się do przestępstw. Dlaczego ja się przyznałam? Moje życie i tak już nie miało sensu, więc po co kłamać?
Sędzia zaczęła stukać młotkiem.
- Proszę o ciszę! Wiesz, że możesz odmówić zeznań. Czy będziesz..
- Znacie już całą prawdę. Po co mam jeszcze dodawać szczegóły?
- Co masz na myśli mówiąc... szczegóły?
- Co zrobiłam z dowodami morderstwa, jak zabiłam te osiem dziewczyn... Lepiej żeby ci co mają słabe nerwy tego nie słyszeli.
- Dobrze, rozumiem...- kobieta przez chwilę zastanawiała się nad czymś. A ja znów zaczęłam intensywnie myśleć...
Dajcie sobie spokój! Wpakujcie mnie do paki, albo skażcie na śmierć i zapomnijcie o mnie! Po co się tyle trudzić? A tak właściwie, to po co przyczepili mnie do krzesła elektrycznego? Pewnie myśleli, że będę się sprzeciwiać. W sumie i tak miałam przeczucie, że prędzej czy później mnie złapią...
Trzask drzwi. Podniosłam głowę. Na sali było pusto. Byłam tylko ja, sędzia i kilka ochroniarzy.
- Dlaczego tak łatwo przyznajesz się do winy?- kobieta zwróciła się do mnie.
- Chcę mieć to już za sobą. Po co macie sobie zaprzątać mną głowę?- wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Dalsza część rozprawy będzie się odbywała tylko w tym gronie. Mogłabyś opowiedzieć jak zabiłaś ostatnią ofiarę?
- Mogę pokazać na manekinie.- chwila ciszy.
- Odwiążcie ją.- do krzesła podeszli dwaj mężczyźni i zaczęli luzować pasy. Wstałam na nogi. Upadłam. Ochroniarze wzięli mnie pod ramiona i postawili na nogi. Przez chwilę nie mogłam ustać o własnych siłach. Na środek sali rzucili manekina. Powoli podeszłam do niego i go podniosłam.
- Potrzebuję czegoś w rodzaju kanapy.- jeden z mężczyzn przyniósł mi krzesło. Posadziłam na nim manekin. Zaczęłam wszystko opowiadać i pokazywać. Każdy ruch. Każde słowo.
Gdy skończyłam, stanęłam wyprostowana na środku sali i wzięłam głęboki oddech. Sędzia nie mogła wydusić z siebie słowa. Zaczęła szeptać do osób siedzących obok niej.
- Musimy się naradzić. Poczekasz kilka minut.- i wyszła. Zmęczona, usiadłam na podłodze.
Odczekałam kilka minut i sędzia wróciła. Wstałam.
- Zdecydowaliśmy, że dostaniesz dożywocie w więzieniu...- kobieta spojrzała na mnie.
- Nanba. - to słowo odbiło się echem w moich uszach.
Więzienie Nanba. Klatka dla najgroźniejszych typów z całego świata. Najnowsza technologia i najlepiej wyszkoleni strażnicy strzegą więźniów. I ja mam tam trafić...
Następny dzień
Skuta w kajdany, przebrana w pasiasty strój siedziałam w helikopterze. W ręku kurczowo trzymałam moje MP3. Wybłagałam sędzie, żeby pozwoliła mi chociaż to wziąć.
Zbliżaliśmy się do celu.
Mój nowy dom. Tak powinnam mówić? Ale więzienie to nie dom, a dom to nie więzienie...
Więzienie Nanba - miejsce, w którym spędzę resztę swojego życia.
CZYTASZ
Kretyni z 13-stki
FanfictionFanfiction związane z anime "Nanbaka" Gdzieś, nie wiadomo gdzie, istnieje więzienie Nanba. Przebywają tam najgorsi zbrodniarze z całego świata. W sektorze 13, sali 13 przebywa czwórka przyjaciół, którzy chcą stamtąd zwiać. Prawie każdy z nich ma po...