W poprzednim rozdziale zapomniałam napisać, że Gwendy do Hogwartu transportuje Felix. Zmieniłam to, ale pewnie niewiele osób przeczytało aktualizację, więc was informuję
__________________________________________________________________
-Uggh... Te kundle nie zrezygnują tak łatwo. Musimy coś z nimi zrobić!- powiedziała bojowo Nicole.
-Tylko co? - zapytał zgryźliwie Harry. Dziewczyna popatrzyła na niego z pretensją
-Nie mam pojęcia. - odpowiedziała chłodno, przykładając dłoń do krwawiącego czoła.
-Spokojnie, spokojnie. Coś wymyślimy. - Daniel starał się rozładować atmosferę.
-Cicho bądź! - tym razem bliźniacy Potter byli wyjątkowo zgodni. Nagle znów posypały się zaklęcia i szkło z rozbitych szyb. Hermiona pisnęła i znowu ukryła twarz w szacie Rona. Jeden z kawałków szkła rozorał Harry'emu policzek. Pociekła krew...
- Nie uciekniemy im, prawda? - zapytał przyciskając mocno kawałek rękawa do twarzy.
- A żebyś wiedział chłopcze, że nie - odburknął Stan - Mam dość! Rzucam tę robotę! - krzyknął.
-Dobra, ale najpierw musimy pozbyć się tamtych kolesi. - powiedział George, wskazując na grupę czarodziejów, lecących za nimi na miotłach.
-Pewnie. Bułka z masłem. - odpowiedziała sarkastycznie Mia. - Przecież nie mogę wysłać nawet patronusa z prośbą o pomoc!
-Musi być jakiś sposób. - powiedziała Nicole. - Ech... Na pewno nie uciekłam im tylko po to, żeby mnie teraz złapali.
Nagle Mia wrzasnęła i znieruchomiała. Trafiło ją jedno z zaklęć. Harry wyjrzał przez okno i zobaczył, że podlatujący czarodzieje są coraz bliżej. Uderzali z różdżek z morderczą wręcz precyzją. Musieli być dobrzy w swoim fachu.
"O nie! Tak łatwo się nie poddam!" pomyślał nagle ze złością. Podniósł się na kolana, schował za krzesłem i wyciągnął różdżkę. Wyczekiwał właściwego momentu. Patrzył na zbliżających się urzędników i w jednej chwili krew zagrała mu w żyłach. Wręcz nie mógł się doczekać, kiedy ich dotkliwie zrani! Zobaczył oczy najbliższego z nich...
W ostatnim momencie zawahał się.
"Czy mogę świadomie, z pełną wręcz premedytacją skrzywdzić człowieka?" przemknęło mu przez głowę. Jeżeli teraz się przełamie, zaprzeczy sam sobie! Przekroczy pewną granicę, za którą nigdy nie wychodził. Jeżeli to zrobi, to kiedy się zatrzyma? Czy później stać go już będzie na wszystko? Czy będzie miał szacunek do samego siebie?
-Oni zaraz nas rozwalą w drobny mak! - wrzasnął George i padł pod fotel, gdy zaklęcie oszałamiające leciało wprost na niego.
Nicole nagle pojawiła się obok Harry'ego i rzuciła na aurora Rictusemprę.
- Lepiej się schowaj! - rozkazała i przywołała gestem Daniela, który niemalże z radością w oczach strącał czarodziei z mioteł za pomocą strumienia wody, wydostającego się z jego różdżki.
Harry wahał się tylko krótką chwilę. "A co tam, na skrupuły czas przyjdzie później" pomyślał.
Blokada w jego umyśle ustąpiła.
-Bombarda! - ryknął. Zaklęcie rzucone przez niego było tak silne, że strąciło troje czarodziei. - Ha! Dobrze wam tak! - ucieszył się.
-Depulso! - krzyknęła Nicole, stając obok niego. Zaklęcie trafiło pomiędzy trójkę aurorów i wybuchło, przez co wszyscy spadli na ulicę. Został ostatni auror. - Expelliarmus! - krzyknęła Nicole, jednak mężczyzna zrobił unik i odpowiedział atakiem. Dziewczyna rzuciła się na bok, jednak mimo to zaklęcie drasnęło jej ramię. Rudowłosa upadła na podłogę Błędnego Rycerza.
"Więc tak chcesz się bawić?", pomyślał mściwie Harry, który, upewniwszy się, że Nicole nie jest w najgorszym stanie, przez chwilę obserwował lot aurora, wciąż atakującego autobus.
-Reducto! - krzyknął, a zaklęcie idealnie trafiło w miotłę. Ta zamieniła się w proch. Ostatnie co Harry usłyszał to wrzaski spadającego mężczyzny.
Okrzyk radości, jaki wtedy rozgrzmiał w Błędnym Rycerzu musiał być słyszany nawet w Hogwarcie. Czarodzieje opatrywali sobie rany i gratulowali udanych ataków.
-No, no... Widzę, że Felix was nieźle wyszkolił. - pochwaliła młodzież Mia, która nie mogla sobie darować, że przez całą akcję leżała unieruchomiona na podłodze.
-Lepiej niż niejednego aurora, prawda? - zapytał zgryźliwie Fred, lecząc zwichnięty nadgarstek. Kobieta udała, że tego nie usłyszała.
Tymczasem Błędny Rycerz przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Nie ostała się ani jedna cała szyba, silnik zaczął rzęzić, odpadł tłumik od rury wydechowej i zepsuł się dopalacz niewidzialności. Ernie strasznie wymyślał na cały świat, a na Ministerstwo w szczególności. Dziś udało im się uciec, ale co będzie w przyszłości?
Kiedy dojechali wreszcie z trudem do Hogsmeade, wzbudzili niemałą sensację. Wszyscy oglądali się za nimi w zdumieniu. Urywały się rozmowy, ktoś wylał na siebie herbatę, Madame Rosmerta upuściła tacę ze szklankami piwa. A jeden z Aurorów gwizdnął głośno i pokręcił głową.
-To coś jeszcze jedzie? - zdziwił się - A pasażerowie to gdzie? Jeszcze w szpitalu, czy już na cmentarzu? - spytał z udawanym współczuciem.
Nie chciał wierzyć, że żadnemu z nich - chyba cudem - nic się poważnego nie stało.
Błędny Rycerz zatrzymał się tuż przed wejściem do szkoły plując, kaszląc spalinami i wydzielając z siebie kłęby czarnego dymu. Harry wyłonił się spomiędzy nich brudny, ze smugami sadzy na twarzy, naddartej i osmalonej szacie i bandażem na zranionym odłamkami szkła ramieniu i pociętym policzkiem. I kulejący. Inni zresztą nie wyglądali lepiej. Mia od razu uciekła do Obozu Aurorów zdać raport, a obolali uczniowie powlekli się w stronę szkoły.
Droga zajęła im prawie dwa razy dłużej niż zazwyczaj, jednak w końcu dotarli do wrót zamku. Stojący nieopodal Puchoni urwali rozmowy w połowie słowa. Wytrzeszczyli oczy.
-A wy co, z wojny wracacie?! - wyrwało się zaskoczonemu Zachary'emu Smithowi.
-Można to tak nazwać - mruknął Harry mijając go. Nie był w najlepszym nastroju do rozmów. Susan Bones zaś obcięła go wzrokiem.
-Wy to się zawsze w coś wplączecie. Znając ciebie i twoją siostrzyczkę - zwróciła się do Harry'ego - mogłabym pomyśleć, że wdaliście się w nową bitwę z Ministerstwem. Ale to chyba niemożliwe, co Potter?
-Poczytaj jutro prasę.- odpowiedział lakonicznie Ron, po czym wszyscy weszli do zamku, gdzie ich drogi się rozeszły. Daniel, tak jak mu kazano jeszcze przed wyjazdem, od razu udał się do gabinetu dyrektora, bliźniacy pobiegli szukać Lee Jordana, Ginny poszła do swoich przyjaciółek, a Harry, Ron, Hermiona i Nicole powoli skierowali się do dormitorium Gryffindoru.
-Hej, Potter! - nagle za nimi rozległ się znajomy, drwiący głos.
Wszyscy natychmiastowo odwrócili się. W otwartych drzwiach komórki na miotły opierał się o framugę Draco Malfoy. Otaczała go spora grupka Ślizgonów, którzy szeptali coś do siebie i pokazywali na całą czwórkę palcami. Widocznie ich wygląd wzbudzał szok nawet u nich.
-Czego chcesz, Malfoy? - warknął Harry. Nie był w nastroju do kłótni.
O! Jakie milutkie powitanie. Nie dziwię się sądząc po twoim wyglądzie. Wpadłeś znowu w jakieś kłopoty? – zauważył szyderczo, a jego kumple zarechotali złośliwie – Chciałem tylko zapytać jak tam święta w tym chlewie u Weasley'ów?
Hermiona w ostatniej chwili przytrzymała rozsierdzonego Rona za szatę na plecach.
-Olej go - powiedziała niespokojnie - Nie warto.
-Na pewno lepsze niż te, które spędził twój tatunio - odgryzła się Nicole - Niech sobie przypomnę... Ach, prawda! W celi w Azkabanie! Sama go przecież tam wysłałam!
Z twarzy Malfoy'a zniknął szyderczy uśmieszek. Teraz był wściekły.
-Jeszcze mi za to zapłacisz - wycedził przez zęby - A propos! Dużo dostałaś w tym roku prezentów? Może ci zrekompensują stratę tego jednego.
-Nie rozumiem - powiedziała powoli Nicole, marszcząc przy tym brwi. Zauważyła, że Ślizgoni trącają się łokciami znacząco wyczekując jej reakcji.
-Nie? - uśmiechnął się wrednie Malfoy - Bo wiesz, niedawno przechodził tędy Seymour i chyba coś zgubił. - powiedział.
-Nie mam pojęcia co ty chrzanisz Malfoy, ale niewiele mnie to obchodzi. - Nicole chciała odejść, chociaż nadal nie rozumiała, co chłopak miał na myśli. Jednak Draco zrobił krok w bok, odsłaniając stojącą za nim klatkę z małpką.
-Gwendy?! Skąd ją masz? - zapytała zdziwiona rudowłosa i rzuciła się w stronę swojego zwierzaka.
-Nie tak szybko, Potter! - krzyknął Malfoy, kierując swoją różdżkę na zwierzątko. Dziewczyna od razu zatrzymała się.
-Malfoy, nie przeginaj. - ostrzegła go wściekła. Jak Seymour mógł oddać Gwendy Malfoy'owi!? Już ona się z nim policzy!
-Widzę, że zależy na zwierzątku? - zakpił. - Ciekawe jak się by zachowało po zaklęciu Galaretowatych Nóg? - zastanowił się, a wredny uśmieszek powrócił na jego twarz.
-Radziłabym ci przestać. - powiedziała Hermiona ostrzegawczo.
-Tak... Jej cierpliwość się kończy. - przyznał Ron.
-A pamiętasz chyba jeszcze jak cię załatwiła w te wakacje? - zakpił Harry.
-Locomotor Wibbly! - cierpliwość Ślizgona się skończyła. Zaklęcie blondyna trafiło w Gwendy, przez co małpka przewróciła się. Po chwili przestała się nawet ruszać. Nicole jakby dopiero wtedy się odblokowała. Wyjęła różdżkę i rzuciła Drętwotę. Chłopak jednak uchylił się. W mgnieniu oka, walka pomiędzy Nicole, a Draconem rozgorzała na dobre. W tym samym czasie, Hermiona, Ron i Harry pilnowali, aby reszta Ślizgonów, nie włączała się do pojedynku, obserwując kątem oka jak dziewczyna niemalże z prędkością światła miota kolejnymi zaklęciami. Co było najbardziej zaskakujące, te kierowane w swoją stronę odbijała, tworząc przed sobą tarczę drugą ręką, bez użycia różdżki!
Mimo to przewagę budowała bardzo powoli, ponieważ Malfoy był zadziwiająco zwinny i unikał czarów, wykonując przy tym przedziwne akrobacje.
-Drętwota! - nikt wcześniej nie zauważył Daniela, stojącego w wnęce korytarza, który zakończył, dość niehonorowo, pojedynek między Nicole, a Draconem.
-Wiesz co?! Sama bym sobie poradziła! - powiedziała z pretensją, ale i z uśmiechem rudowłosa.
-Wiem. Ale po co miałaś męczyć swoją śliczną główkę?. - zapytał Daniel. Nicole przewróciła oczami, po czym oboje zgodnie dołączyli do Hermiony, Rona i Harry'ego. Rudowłosa wcześniej rzuciła jeszcze zaklęcie wyciszające, aby żaden nauczyciel im nie przerwał.
Gdy tylko ostatni Ślizgon został pokonany Drętwotą Nicole doskoczyła do klatki.
-Enervate - mruknęła. Zwierzę otworzyło oczy prawie od razu. - Finite. - rzuciła jeszcze. Gwendy od razu wstała i zaczęła skakać po klatce, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy nastolatki. - Dzięki. - rzuciła w stronę przyjaciół.
-Co z nimi zrobimy? - zapytał Harry.
-Wypuścimy. To jasne. - odpowiedziała Granger.
-Szkoda by było zmarnować taką okazję. - jęknął zawiedziony Ron, przez co oberwał karcącym spojrzeniem Hermiony.
-Tak... Też jestem tego zdania. - zgodził się z nim Daniel. - Wiecie, znam pewien całkiem przydatny czar. - stwierdził uśmiechnięty, po czym niebieski snop światła wyleciał z jego różdżki i trafił w blondyna. Gdy tylko efekty uroku stały się widoczne, cała piątka parsknęła śmiechem.
-To jeszcze nie koniec, Malfoy. - powiedziała jeszcze mściwie nastolatka, po czym cała piątka poszła do dormitorium Gryffindoru.
-Chwila, Daniel, w jakim ty właściwie jesteś domu? - zapytał podejrzliwie Ron, gdy dotarli do portretu Grubej Damy.
-W Gryffindorze, oczywiście! Chociaż ta głupia czapka chciała mnie dać do Slytherinu! - powiedział wielce oburzony.
-Nic dziwnego. - mruknęła Hermiona. - Męstwo i odwaga. - powiedziała do Grubej Damy i weszła przez dziurę do Pokoju Wspólnego.
-Co? Niby czemu? - zaprotestował młody Black, idąc za dziewczyną.
-To jak załatwiłeś Malfoy'a nie było zbytnio gryfońskie. - odpowiedział zamiast Hermiony Harry.
-A może tej czapce na starość coś odwaliło, bo jak zauważyłeś Nicole, najgroźniejsza osoba we Francji, jest w honorowym Gryffindorze. - powiedział Daniel, obrażony, że ktokolwiek mógł wątpić w jego przynależność do domu Gryffindora.
-Niby tak, ale Nicole jest honorowa. - stwierdził Weasley.
-A przynajmniej na tyle honorowa, na ile może być gangsterka. - uzupełniła Granger, siadając w ich ulubionym kącie w Pokoju Wspólnym i rzucając ukradkiem kilka zaklęć, aby zapewnić im prywatność - Poza tym jest odważna. Oddała się w niewolę do Voldemorta zamiast twojego taty.
-CO?! - krzyknął Daniel. Granger podziękowała sobie w duchu za wyciszenie tego skrawka pokoju, bo krzyk chłopaka był tak głośny, że zwróciłby uwagę całego Gryffindoru, a może nawet i Hogwartu.
-To co słyszałeś. - powiedział Harry.
-Latem była bitwa i tak jakoś wyszło. No ale nieważne. - odparła Nicole. - Dlaczego jesteś Gryfonem skoro miałeś być Ślizgonem? - zapytała zainteresowana.
-Właśnie! Z tego co czytałam bardzo rzadko zdarza się, żeby Tiara zastanawiała się nad tymi dwoma domami. - podchwyciła zaciekawiona Hermiona. Nikt nie zwrócił uwagi na Harry'ego, który próbował rzucać się jak najmniej w oczy.
-No powiedziała, że byłbym świetnym Ślizgonem. Ale tata opowiadał mi, że można gadać z Tiarą przez myśli, więc dałem jej dość eee... dosadnie do zrozumienia, że nie podoba mi się ten pomysł. - odpowiedział, dobierając słowa ze zbyt wielką uwagą, by nie zwróciło to uwagi dziewczyn.
-Co to znaczy dość dosadnie? - zapytała Hermiona, marszcząc brwi.
-Znając go, to coś w stylu: Ty durna czapko, jeżeli natychmiastowo nie przydzielisz mnie do Gryffindoru to będzie twój ostatni przydział w życiu. - powiedziała, naśladując sposób mówienia Daniela, przez co wszyscy, poza Blackiem, wybuchli śmiechem.
-Nie do końca. - obruszył się chłopak.
-Ach tak... - powątpiewał Harry. - To jak?
-Eee... Powiedziałem tylko, że nie grzeszy inteligencją i, jeżeli nie zostanę Gryfonem, to będzie miała inną pracę. - odparł pewnie.
-Yhy... Czyli powiedziałeś jej, że jest głupia i jeżeli nie zostaniesz Gryfonem, to ona skończy jako szmata do podłogi. - stwierdził rozbawiony Ron. Sądząc po minie jaką miał Daniel, rudzielec trafił w dziesiątkę.
Rozmawiali jeszcze przez dobre pół godziny, gdy nagle Nicole poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Dziewczyna w okamgnieniu wstała i odwróciła się, wyciągając w międzyczasie różdżkę. Opuściła ją, gdy zobaczyła wystraszonego Longbottoma.
-Merlinie, Neville, przestraszyłeś mnie. - powiedziała z lekką pretensją w głosie.
-Wołałem cię, ale chyba nie słyszałaś. - wytłumaczył się. Hermiona uderzyła się w czoło i machnęła kilka razy różdżką.
-Eee... A po co mnie wołałeś? - zapytała po chwili ciszy.
-No tak zapomniałabym, Seymour prosił, żeby ci powiedzieć, że chce cie widzieć w swoim gabinecie. - odpowiedział.
-Seymour powiadasz? - zapytała z nienawiścią w głosie. - To będzie ostatni raz, kiedy będzie chciał mnie widzieć w swoim gabinecie. - powiedziała do siebie. - Dzięki, Neville! - rzuciła jeszcze i wybiegła z pokoju.____________________________________________________________________
I co wy na to?
Pytanie do was: Dlaczego wolicie Felixa/Daniela? I tutaj liczę na odpowiedzi w dwóch aspektach: Kto i dlaczego lepiej pasuje do Nicole i kto bardziej lubicie. O! W ogóle to możecie mi napisać kto jest waszą ulubioną postacią i dlaczego? :D
Na koniec bardzo dziękuję wszystkim, którzy do mnie piszą i na privie na wattpadzie, i na snapie, i na facebooku. To bardzo miłe i mega motywujące!
Do zobaczenia!
CZYTASZ
Harry Potter i Nowa Nadzieja
FanfictionSzczerze nie mam pojęcia dlaczego ta książka jest tak popularna. Jest tam brzydki zapis dialogów, masa pozaczynanych i niedokończonych wątków, no i ogólnie średniawka, więc ostrzegam. Harry kończy swój czwarty rok nauki w Hogwarcie. Jest załamany po...