Odkrycie

10.8K 541 250
                                    


W drodze do Wielkiej Sali, w czasie przerwy na drugie śniadanie, Nicole, idąc samotnie korytarzem, znowu natknęła się na swoje zwierzątko, które biegło jak szalone, nie zważając na nic, ani na nikogo, z pergaminem w malutkiej rączce. Rudowłosa Gryfonka wręcz z niecierpliwością sięgnęła po liścik. Musiała przyznać, że polubiła tę nietypową korespondencję z Seymourem.

To jest Tolo. Zakładam, że jej niezbyt przyjemne przywitanie to twoja sprawka? Jeszcze jeden taki wyskok, a tak wytresuję Tolo, że przestanie cię w ogóle słuchać. Twoje towarzystwo mi niestraszne, a McGonagall się nie przejmuj. Zajmę się nią.
F.

Nicole uśmiechnęła się pod nosem. Mimo że była taka, jaka była, jak każda dziewczyna lubiła, gdy ktoś się o nią starał. Nie mogła jednak długo rozmyślać i uśmiechać się jak głupia do siebie, bo Gwendy już ją szczypała w nogę, domagając się odpowiedzi. Najwidoczniej małpce też ogromną radość sprawiała korespondencja aurora i Gryfonki. Nicole wyjęła z torby przewieszonej przez ramię pergamin i pióro, po czym zastanowiła się chwilkę.

Spróbuj tylko, a przypomnę ci dlaczego pół Paryża się mnie bało. Urządzę ci takie piekło, jakiego w życiu nie miałeś. Moje towarzystwo może i nie, ale martwię się też o siebie. Zajmiesz się McGonagall? Zajmij się lepiej szukaniem partnerki na bal, bo zostanie ci tylko Trelawney.
N.

Po krótkim namyśle, dziewczyna dopisała jeszcze:

PS: To jest GWENDY!

Dziewczyna przeczytała jeszcze raz to, co napisała i, uznawszy, że jest w porządku, podała liścik zwierzątku. To pobiegło na czterech łapkach w stronę Wielkiej Sali. Dziewczyna pomyślała, że Seymour najwyraźniej je właśnie obiad. Nicole weszła do pomieszczenia i od razu zobaczyła jak Gwendy skacze po stole Ślizgonów, zrzucając na uczniów wszystkie talerze i jedzenie. Najbardziej poszkodowana była chyba dziewczyna, na której głowie wylądował dzbanek z sokiem dyniowym. Nicole ledwo powstrzymała śmiech, kiedy do jej uszu doszły przekleństwa sypiące się z ust Ślizgonów, odprowadzając nienawistnym spojrzeniem małpkę, która biegła prosto do nieprzejmującego się niczym aurora. Następną ofiarą padł stół Ravenclaw, przez który małpka biegła, aby dostarczyć odpowiedź Gryfonce. McGonagall śledziła zmęczonym wzrokiem zwierzątko. Reszta nauczycieli patrzyła zaskoczona, poza Snape'em, który mało przychylnie patrzył na biegnącą Gwendy. Chyba jedynie Dumbledore miał niezłą uciechę, patrząc na wymianę korespondencji Seymoura i Nicole przez Gwendy.

Jestem pewien, że oprócz piekła możesz urządzić też niebo.  O moją partnerkę się nie martw. Już każdy wie, że to ty nią będziesz. W końcu nie bez przyczyny wszystkim odmawiasz.

W dziewczynie aż się zagotowało, kiedy tylko to przeczytała. Owszem, zastanawiała się czy nie pójść na ten bal z Felixem, bo była niemal pewna, że w końcu ten ją zaprosi. Jednak skoro on jest pewien, że tak będzie, to nie może się zgodzić! Musi utrzeć mu nosa.
-Fred, czy twoje zaproszenie jest wciąż aktualne? - zapytała, siedzącego nieopodal chłopaka. Ten spojrzał na nią zaskoczony, ale skinął głową. - Mogę z tobą pójść, ale tylko jako przyjaciele. - zastrzegła szybko.
-Super. - odpowiedział rudzielec z szerokim uśmiechem. - Nam zależy tylko żeby przyjść na ten bal, a singli nie wpuszczają. Wiesz, chcemy trochę rozerwać towarzystwo. - dodał, patrząc na dziewczynę porozumiewawczo. Ta roześmiała się.
-Nawet chętnie wam w tym pomogę. - zadeklarowała się, w międzyczasie odpisując na wiadomość Felixa.

Jak na aurora, to masz dość słabe umiejętności wywiadowcze. Tak się składa, że już z kimś idę i nie jesteś to ty! Zaskoczony?

Ze złośliwym uśmiechem podała pergamin Gwendy, która w międzyczasie zjadała posiłek Freda. Jego próby odpędzenia od siebie małpki spełzły na niczym, a jedna skończyła się nawet oberwaniem jabłkiem w głowę. Nicole zaśmiała się i zaczęła jeść swoją porcję.

Obrona przed czarną magią mijała tak jak zawsze, jedynie Nicole z Felixem dokuczali sobie trochę bardziej niż zwykle.
-Porozmawiamy dzisiaj trochę o teorii. - zarządził Felix, gdy, wyjątkowo, mieli mieć czarną obronę w jednej z hogwarckich sal.
-Po prawie pół roku praktyki? Idealny czas. - zakpiła rudowłosa Gryfonka. Kilka osób, nawet Ślizgoni, zaśmiało się.
-Tego co wy wyprawiacie, nie nazwałbym praktyką. - odgryzł się auror.
-Może dlatego, że nie mieliśmy teorii? - zripostowała prawie natychmiast dziewczyna.
-Mało to książek w bibliotece macie? - odpowiedział pytaniem na pytanie auror.
-Niewiele więcej niż prac domowych. - wypaliła Nicole.
-Minus dziesięć dla Gryffindoru. - Felix, mimo że odjął punkty, wiedział, że przegrał tę potyczkę słowną. - A teraz pozwólcie, że przejdę do tematu lekcji.
-A jak  nie pozwolimy? - zapytała Potter. Auror westchnął z rezygnacją. Ciężko było przegadać rudowłosą Gryfonkę.
-To już nigdy więcej nie odezwiesz się na zajęciach z obrony. - odpowiedział.
-Grożenie śmiercią jest karalne. - stwierdziła Nicole, uśmiechając się niewinnie.
-Nie grożę ci śmiercią, tylko wywaleniem za drzwi. - sprostował auror, zadowolony, że dziewczynie tym razem nie udało się złapać go za słówko. Nastolatka zaś prychnęła lekko naburmuszona.
-Sama potrafię wyjść. - odpowiedziała jedynie.
-Jeżeli byłabyś tak miła. - powiedział auror. - Oszczędziłabyś mi roboty. - dodał. Dziewczyna obdarzyła go morderczym spojrzeniem, wciąż siedząc na swoim miejscu. Zadowolony z siebie Seymour w końcu rozpoczął lekcję. - Porozmawiamy sobie dzisiaj o tarczach. Czy znacie jakieś? - zapytał klasy.
-Protego. - powiedział Dean.
-Protego uczy się w trzeciej klasie, coś bardziej zaawansowane tarcze?
-Protego Horribilis. - odpowiedział Harry, przypominając sobie jak jego siostra użyła tego zaklęcia w czasie wakacji.
-Dobrze, coś jeszcze? - zapytał.
-Protego Maxima, Protego Duo, Protego Totalum. - wymieniła Granger.
-Dobrze, ale wciąż mówicie o Protego tylko w różnych wydaniach. A coś innego?
Przez dłuższą chwilę w sali panowała cisza.
-Fianto Duri, Praesidium (łac. ochrona), Salvum Facere (łac. ratuj), Repente (łac. odbij),  wymieniać dalej? - zapytała znudzona Nicole. Dla niej te zaklęcia to była podstawa. Używała ich dosyć często podczas akcji we Francji. Nieraz uratowały one jej skórę.
-Wystarczy. I tak zapewne z połowy z nich nie zapamiętacie. - stwierdził auror. - To teraz inne pytanie. Na jakie dwie grupy możemy podzielić te tarcze?
-Na te które umiemy i których nie umiemy? - podsunął Ron, rozbawiając tym samym innych uczniów.
-Ale tak, żeby w każdej było przynajmniej jedno zaklęcie. - odpowiedział złośliwie Felix.
-Na te odbijające zaklęcia i te, które je niwelują. - odpowiedziała Hermiona, która jako jedna z niewielu nie zaśmiała się z żartu rudzielca.
-Blisko, ale nie do końca, ponieważ nie ma żadnej tarczy, która w stu procentach by, że tak to ujmę, wchłaniała w siebie zaklęcie. Nie ma też tarczy, która by je całkowicie odbijała. - wyjaśnił. - Są oczywiście tarcze, które więcej odbijają albo więcej wchłaniają, ale nigdy nie jest to ich jedyne działanie. Niektóre zaklęcia obronne nawet przepuszczają ataki, jedynie je osłabiając.
-Naprawdę? - zdziwiła się Lavander.
-Przecież jakby każda działała tak samo to po co miałoby ich być aż tyle? - zapytał logicznie Harry.
-Zawsze myślałam, że każda jest po prostu na różne zaklęcia. - wyjaśniła dziewczyna.
-Przecież to byłoby zupełnie bez sensu. - stwierdziła Hermiona. - Ciężko jest przewidzieć jakie zaklęcie rzuci przeciwnik.
-Dokładnie. To teraz ktoś mi powie do jakiej grupy należy Protego? - zapytał nauczyciel, lekceważąc dogryzające sobie uczennice.
-Raczej do tych niwelujących zaklęcia, skoro uczy się go w drugiej klasie? - domyślił się Seamus.
-Dobrze, pięć punktów dla Gryffindoru, a Protego Maxima? - dopytywał się auror.
-Pewnie też, skoro to tylko odmiana Protego?  - zaproponowała Pansy.
-Okey, a Protego Horibilis?
-
Pewnie też. - strzelił Dean.
-Pudło! Protego Horibilis jest przykładem magii starożytnej, która zawsze działa, atakując wroga. Tak samo jak magia krwi, czarna magia i wiele innych, które są zakazane i nie powinny was zainteresować.
-Magia krwi? - zainteresowała się Nicole.
-Jeden z podrodzajów magii starożytnej. Zazwyczaj odbija zaklęcia w około siedemdziesięciu procentach, jest to jeden z najwyższych współczynników, jeżeli chodzi o odbijanie zaklęć. Wyższe mają tylko niektóre zaklęcia czarnomagiczne. - ta odpowiedź najwyraźniej zaintrygowała Nicole, bo potarła podbródek, a po chwili wyjęła pergamin i zaczęła z wielkim zapałem coś na nim pisać. Zarówno Felix, jak i uczniowie spojrzeli na nią z zaskoczeniem, jednak nikt nie powiedział na ten temat ani słowa, ponieważ auror kontynuował lekcję.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek, dziewczyna chwyciła pergamin, torbę i wybiegła z klasy, nie czekając na nic i nikogo. Harry jeszcze ją zawołał, ale nastolatka zignorowała go.
-A w nią co wstąpiło? - zapytał Ron. Wybraniec jedynie wzruszył ramionami. Czasami zupełnie nie rozumiał zachowania swojej siostry. Więc nie przejął się tym zbyt mocno, tylko z przyjaciółmi ruszył na transmutację.
Dziewczyna jednak nie pojawiła się na następnej lekcji. Ani na żadnej więcej w tym dniu. Dlatego Harry od razu po zakończeniu ostatnich zajęć samotnie rozpoczął poszukiwania siostry. Hermiona i Ron chcieli mu pomóc, ale zbył ich, twierdząc, że zamierza przeprowadzić poważną rozmowę z siostrą. Zresztą znalazł on Nicole dosyć szybko, ponieważ ta nie kryła się specjalnie. Siedziała w bibliotece obłożona mnóstwem grubaśnych ksiąg.
-Co ty znowu wyrabiasz? - zapytał Harry, nie kryjąc swojego niezadowolenia. Dziewczyna rozejrzała się czy nikt ich nie podsłuchuje. Jednak z bibliotece nie było nikogo oprócz nich. Nawet pani Irma gdzieś zniknęła.
-Chyba wiem dlaczego Voldemort przeżył. I wiem jak zwiększyć nasze szanse na wygraną. - szepnęła w końcu konspiracyjnie.
-CO?! - Harry był zszokowany.
-Nie tak głośno, bo jeszcze ktoś usłyszy. - syknęła. - Chodźmy do Komnaty Tajemnic. - zarządziła.
-ZWARIOWAŁAŚ!? - krzyknął Harry.
-Zaufaj mi. - powiedziała rudowłosa. Chłopak nie miał żadnego wyboru, chcąc nie chcąc, powlókł się w stronę łazienki Jęczącej Marty. Nicole szła tuż za nim.
Przy wejściu do Komnaty Harry jeszcze raz spojrzał na siostrę.
-Jesteś pewna? - zapytał.
-Otwieraj. - rozkazała. Szatyn westchnął i rozkazał przejściu ukazać się. Umywalka, tak jak stało się to w czasie jego drugiego roku w Hogwarcie, odsunęła się, ukazując dziurę w podłodze. Rudowłosa Gryfonka patrzyła przez chwilę na wejście po czym po prostu tam wskoczyła. Jej brat zrobił to tuż po niej, nie powiedziawszy nawet słowa.
-Zadowolona? - zapytał, gdy tylko wylądowali na mokrej podłodze.
-Jeszcze nie. - odpowiedziała dziewczyna, udając, że nie zauważyła ironii w głosie brata. Z entuzjazmem pobiegła przed siebie, ślizgając się co chwila po mokrej nawierzchni. Gryfon już z mniejszą chęcią ruszył za nią.
Po kilku minutach dotarli do sali, gdzie leżało ogromne cielsko Bazyliszka. Nicole patrzyła na niego zafascynowana.
-Nie sądziłam, że jest taki wielki. - powiedziała z podziwem. - Zrobiłeś to genialnie! - pochwaliła go, widząc ranę na ciele potwora, po czym podeszła do jednej ze ścian komnaty.
-Odkryłam, że mama, ofiarując życie za ciebie, stworzyła tarczę. - zaczęła dziewczyna.
-Jaką tarczę? - nie rozumiał chłopak.
-Dzięki starożytnej magii. Odbija ona niecałe siedemdziesiąt procent zaklęcia. To dlatego nie zabiła Voldemorta, tylko go trochę osłabiła. Z pomocą czarnej magii wrócił do pełni sił. - wytłumaczyła.
-No dobra, ale nadal nie rozumiem co my tu robimy? - zapytał.
-Chciałam sprawdzić parę rzeczy dotyczących tarcz wokół Hogwartu i znalazłam notatki na temat Komanty Tajemnic. Ktoś wysunął tezę, że nie jest to jedno pomieszczenie tylko kilka. Chcę to sprawdzić. - poinformowała. - Pokaż swoje tajemnice. - powiedziała w języku węży. Na jednej ze ścian ukazały się drzwi.
-Bingo! - Harry był podekscytowany i od razu ruszył do drzwi. - To co, otwieramy? - zapytał i pociągnął za klamkę. Dziewczyna po chwili dołączyła do niego.
To co ujrzeli za drzwiami przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Było to niewielkie pomieszczenie, od razu było czuć, że od lat nikt tam nie zaglądał. Przy ścianach stało kilka regałów wypełnionych po brzegi zakurzonymi księgami. Na środku stało biurko z mnóstwem szuflad. Kilka z nich było niedomkniętych z powodu zbyt wielkiej ilości papierów.
-Czy to gabinet Salazara Slytherina? - zapytał Harry oniemiały.
-Na to wygląda. - odpowiedziała dziewczyna równie zaskoczona. Po dłuższej chwili dodała: - Ty wiesz ile tu jest książek? Tyle wiedzy o magii... O czarnej magii! - nastolatka odwróciła się w stronę brata. - To jest nasz klucz do zwycięstwa. - powiedziała z przekonaniem.

***
Żyję! Jestem! Piszę!
Zaskoczeni? ;D
Jak myślicie, co z tego wszystkiego wyniknie?
Zadawajcie pytanka do mnie i do Bohaterów, a jeżeli będzie ich wystarczająco dużo to prawdopodobnie w sobotę ukaże się wpis z odpowiedziami na nie! :)


Harry Potter i Nowa NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz