Rano Harry obudził się wypoczęty jak nigdy dotąd. Ubrał się, ułożył włosy w artystyczny nieład i zszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie usiadł przy kominku, czekając na przyjaciół.
-Idziesz, Harry? - zapytał go Neville.
-Nie, zaczekam na Rona i Hermionę. -odpowiedział. Longbottom wzruszył ramionami i udał się na śniadanie. Po kilku minutach do Harry'ego dołączył Ron, a po kolejnych kilku - Hermiona.
-To co, idziemy? - zapytał Wybraniec.
-Nie radzę. - wtrącił Neville, który właśnie wchodził przez dziurę do Pokoju Wspólnego.
-Czemu? - Granger zmarszczyła brwi.Ich rozmowie przysłuchiwali się wszyscy obecni, a zwłaszcza Fred i George, którzy wyczuwali, że szykuje się coś wielkiego i byli pewni, że nie chcą tego przegapić.
-Jakaś dziewczyna wyszła z kominka i właśnie kłóci się ze Snape'em - rozległ się huk – o, chyba poleciały pierwsze zaklęcia. - stwierdził.
-Jaka dziewczyna? - zapytał Seamus.
-Rudowłosa, ubrana na czarno, gadająca po francusku, no i nieziemsko piękna. - odpowiedział lekko rozmarzony Longbotton. Harry zbladł.
-Nicole! - wrzasnął i wybiegł z pokoju, a za nim podążyli Ron i Hermiona.
-Powrót siostrzyczki, co Potter? -zakpił Fred, ale wraz z bratem pobiegli za Złotą Trójcą.
-Nicole? Powrót siostrzyczki? -zapytał sam siebie Dean.
-Ludzie! Afera w Wielkiej Sali! Potter ma siostrę! - krzyknął Neville i już go nie było. Za nim ruszyli pozostali, informując przy okazji wszystkich Hogwartczyków o niecodziennym zdarzeniu.
Harry wpadł zdyszany do Wielkiej Sali. To co zobaczył mocno go zaskoczyło. Stoły były poprzewracane,uczniowie stali stłoczeni pod ścianami, obserwując niecodzienną sytuację, McGonagall prosiła Nicole i Snape'a by nie rozwalali Hogwartu, a pozostali nauczyciele, którzy mieli nieszczęście być w tym czasie w Wielkiej Sali, patrzyli oniemiali na rudowłosą dziewczynę. Nicole stała na środku pomieszczenia i różdżką celowała w Mistrza Eliksirów. Ten zaś trzymał mocno dziewczynę za ramię, a w ręku trzymał swój magiczny patyk.
-Czy ty zawsze musisz zwracać na siebie uwagę? - zapytał Snape zimnym głosem.
-To ty zrobiłeś z tego taką aferę.- odparowała dziewczyna.
-Nieprawda. - zaprzeczył nauczyciel.
-Prawda.
-Nie!
-Tak!
-Nicole! - Harry postanowił przerwać kłótnię. Nie chciał, aby skończyło to się tak, jak na Grimmlaud Place.
-O! Cześć, Harry. Mógłbyś powiedzieć temu idiocie, żeby dał mi spokój? - zapytała spokojnie brata.
-Wariatka. On ją za to zabije. -mruknął pod nosem Longbottom, a uczniowie stojący przy nim mruknęli, zgadzając się z chłopakiem. W tej chwili na salę wszedł Dumbledore. Nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-Dałbym ci spokój, gdybyś jak normalny człowiek, wysłała sowę, uprzedzającą o przybyciu. Wtedy ktoś by cię tu sprowadził. - Snape nie tracił nad sobą panowania, chociaż miał wielką ochotę potraktować ją jakimś niezbyt przyjemnym zaklęciem.
-Ciężko jest wysłać sowę, kiedy goni cię piętnastu Śmierciożerców. - odpowiedziała. Snape był tak zaskoczony, ze rozluźnił uchwyt. Dziewczyna skorzystała z tego i wyswobodziła się.
-I nic ci nie zrobili? - zapytał któryś z uczniów.
-Właściwie to uratowali mi życie. -uśmiechnęła się nastolatka.
-Co?! - zdziwił się Ron.
-Bo Włosi chyba nie zapomnieli o mojej próbie przewrotu i dali znać o swojej... niezbyt przychylnej opinii na temat mojego pomysłu. Dopadli mnie dzisiaj i już mieli mi podciąć gardło, już nóż miałam przy szyi, już...
-Przestań! - powiedziała obrzydzona Ginny.
-I wpadli Śmierciożercy i, nie uwierzycie, zaczęli tłuc się z Włochami o to kto mnie zabije. No to jak oni się bili, to ja zaczęłam uciekać. Byłam już kilkadziesiąt metrów dalej, kiedy się zorientowali i zaczęli mnie gonić. Wbiegłam do szkoły, gdzie mugole nie mogli już wejść,ale od kiedy Tomuś przejął Beauxbatons...
-Co?! - zdziwiła się McGonagall.
-Nie czytacie gazet? Mówię wam, taka akcja wczoraj była. Krew się lała na wszystkie strony. -opowiadała z błyskiem w oku. - Przynajmniej setka butolizów Voldzia wkroczyła na ucztę powitalną. - mówiła wyraźnie podekscytowana – Prawie połowa ze mną walczyła, a reszta z pozostałymi uczniami i nauczycielami, już myślałam, że mnie dopadną, ale schowałam się pod dachem. Potem okazało się, że przegraliśmy, Maxime wywalili ze szkoły, na nauczycieli rzucili Imperiusa, a dyrektorem, a właściwie dyrektorami zostało dwóch Śmieciożujców. Jak oni? A już wiem! Crabbe i Goyle. Od wczoraj już siedemnaście razy próbowali mnie zabić. Ale to są tacy idioci, że zamiast we mnie, trafili Avadą w Carrowa, niech mu ziemia ciężką będzie. Ale wracając do dzisiejszego dnia to wpadłam do szkoły, za mną oczywiście stado Śmierciożerców, pobiegłam do gabinetu dyrektora, na drzwi użyłam pasty deportacyjnej bliźniaków i przez sieć Fiuu przybyłam tutaj.
-A gdzie ich wysłałaś? - zapytał Fred.
-Do ministerstwa. Ale jacyś inteligentni mnie gonili, bo jak Pettigrew i Malofy zniknęli, to zorientowali się, że coś jest nie tak. A szkoda. - westchnęła.
-Malfoy?! - zdziwiła się Susan Bones,a oczy wszystkich obecnych utkwione zostały w stalowookim blondynie.
-Malfoy! Jak mi się dawno nie widzieliśmy... - powiedziała z ironiczną radością. - Jak ci się żyje? Siniaczki już zeszły? - zapytała złośliwie.
-Pożałujesz tego. - stwierdził rozzłoszczony blondyn.
-Tak, tak. - mruknęła ziewając.
-Jeszcze zobaczysz. Pożałujesz dnia w którym mnie poznałaś. - zagroził.
-Ty już tego żałujesz. - odgryzła się.
-Nicole, musimy porozmawiać. -przerwał kłótnię Dumbledore, który znikąd pojawił się za dziewczyną.- W takiej sytuacji nie możesz wrócić do Francji.
-To by było samobójstwo. - zgodziła się dziewczyna.
-W takim razie witaj w Hogwarcie! -powiedział, a na sali rozległy się oklaski. Rudowłosa uśmiechnęła się skromnie. - Severus uda się potem z tobą na Pokątną i wytłumaczy co i jak. A teraz czas na przydział! - krzyknął. -Minerwo, byłabyś tak miła i przyniosła tiarę? - poprosił wicedyrektorkę, która szybkim krokiem wyszła z sali. W pomieszczeniu zaś, które dyrektor jednym ruchem ręki przywrócił do ładu, rozległy się rozmowy na temat nowej uczennicy i spekulacje do którego domu trafi. Głosy były równo podzielone pomiędzy wszystkie cztery domy. Po chwili McGonagall wróciła z tiarą. Nicole usiadła na stoliku i założyła na głowę, starą już, czapkę.
-Przyjacielska, tak, tak, zdecydowanie. Mądra i inteligenta niemalże jak sama Rowena Ravenclaw. Sprytna i przebiegła. Tak... Nic nie stanie ci na przeszkodzie. W dodatku ambitna. A do tego pomocna, troskliwa i jakże szlachetna. - Tiara mówiła na głos, a uczniowie wpatrywali się zdziwieni w nastolatkę. Po raz pierwszy Tiara wymieniała cechy pasujące do wszystkich domów. - A jaka odważna! Tak, tak, odwagi pozazdrościłby sam Godryk.
-Dzięki, ze mówisz to na głos. -mruknęła dziewczyna. Rozległy się pojedyncze śmiechy.
-Masz za silne bariery oklumencyjne. -wytłumaczyła czapka.
-Nie mogłaś tak od razu? - zapytała zdziwiona.
-Wiesz jaki to wstyd? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Nie bardzo. - odpowiedziała szczerze.
-No właśnie... - westchnęła. -GRYFFINDOR! - krzyknęła w końcu. Wszyscy, siedzący przy stole po lewej stronie zaczęli klaskać i krzyczeć. Uspokoili się dopiero,słysząc mowę dyrektora.
-W związku z wydarzeniami z dzisiejszego poranka odwołuję pierwszą lekcję. - zaczął Dumbledore, a na sali rozległy się oklaski – Po za tym pan Seymour kazał przekazać, że lekcje obrony dla klas piątych i siódmych będą rozpoczynały się troszkę – lekki kaszelek –wcześniej. Ale to zobaczycie na planach, które zaraz rozdadzą wam wasi opiekunowie domów. - powiedział i, jak na zawołanie, na każdym stole pojawił się stos kartek. Po chwili każdy z uczniów trzymał już w ręku swój plan.
-O piątej rano to troszkę wcześniej?- zapytał oburzony Ron.
-O piątej rano?! Rany, przecież ja normalnie śpię do dwunastej. - powiedziała Nicole.
-Do dwunastej? - zdziwił się Dean. -To o której się w Beauxbatons zaczynają lekcje?
-O ósmej. - odpowiedziała.
-To jakim cudem spałaś do dwunastej?- zapytał lekko zdezorientowany Seamus.
-To wy chodzicie na wszystkie lekcje? -zapytała szczerze zaskoczona.
-No tak, inaczej mamy szlaban, no chyba, że ma się zwolnienie od nauczyciela. - odpowiedział Neville. Złota Trójca uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale znali stosunek rudowłosej do szkoły.
-Chodzicie na szlabany? - odpowiedziała jeszcze bardziej zdziwiona niż przedtem.
-Eee... No tak. A ty nie? - speszył się Longbottom.
-Zazwyczaj mi się nie chce. -odpowiedziała i zaczęła jeść śniadanie. Gryfoni spoglądali na nią z podziwem. Po chwili poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Zaskoczona odwróciła się.
-Gratuluję, Panno „Przecież ja nie idę do Hogwartu" - powiedział Seymour i uśmiechnął się.
-Dziękuję Panie „Będę twoim największym koszmarem". - odgryzła się.
-To wy się znacie? - zapytała zaskoczona Brown.
-Próbował mnie wsadzić do więzienia w zeszłym roku. - wytłumaczyła.
-I? - dopytywała się Lavander.
-I skończył w Mungu na trzy miesiące.- odpowiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Wredna zołza. - stwierdził cicho i powoli odszedł od stołu Gryffindoru.
-Małpa. - rzuciła za nim Nicole.
-Małpa? - zdziwił się Jordan,przysłuchujący się, zresztą jak wszyscy Gryfoni, całej rozmowie.
-Pasuje do niego. - stwierdziła, po czym wstała z miejsca i ruszyła w stronę Snape'a, który gestem nakazał jej podejść do siebie.
-Idziemy na Pokątną. - powiedział,gdy znalazła się już przy nauczycielu.

CZYTASZ
Harry Potter i Nowa Nadzieja
FanficSzczerze nie mam pojęcia dlaczego ta książka jest tak popularna. Jest tam brzydki zapis dialogów, masa pozaczynanych i niedokończonych wątków, no i ogólnie średniawka, więc ostrzegam. Harry kończy swój czwarty rok nauki w Hogwarcie. Jest załamany po...