Nicole nie liczyła już, który to raz jej życie wywróciło się do góry nogami. Najpierw została sama we Francji, potem nagle musiała wrócić do brata, stała się wzorem bohatera, jej martwi rodzice okazali się nie tacy martwi za jakich ich uważano, no i chyba po raz pierwszy w życiu się zakochała.
Początek kwietnia. Wydawałoby się, że wszystko jest idealnie. Jednak Voldemort nie dawał o sobie zapomnieć. Od miesiąca atakował regularnie zarówno czarodziei, jak i mugoli. Z tego też powodu Harry nalegał, aby zaostrzyć ich prywatne treningi. Cała trójka chętnie na to przystała. Nicole biegała przez cały dzień z Komnaty Tajemnic do komnat Seymoura, po drodze zahaczała o kwatery jej rodziców, których życzliwie użyczył im Dumbledore, a w międzyczasie wpadała jeszcze na zebrania Zakonu Feniksa. Poza tym parę razy musiała odbyć poważne rozmowy z goblinami i cenataurami, a te nie były łatwe, bowiem oba społeczeństwa aż gotowały się do walki. Zwłaszcza od czasu, gdy Darkside ogłosił jeszcze większe ograniczenie praw dla magicznych stworzeń.
Od miesiąca nie znalazła ani chwili, by wykręcić z bliźniakami jakiś numer albo pogadać z Hermioną. Z tego też powodu nikt nie wiedział o jej związku z aurorem.
Rudowłosa podała hasło i wbiegła do gabinetu Dumbeldore'a. W środku znajdowali się już wszyscy członkowie Zakonu Feniksa.
-Sorki za spóźnienie, ale ostatnio jakoś czas leci zbyt szybko. - wytłumaczyła się. Snape już otworzył usta by skarcić chrześnicę za język, ale uprzedził go sam dyrektor.
-Nic się nie stało, usiądź proszę. - dziewczyna posłusznie zajęła ostatnie wolne krzesło. - Może cytrynowego dropsa? - zapytał, wyciągając w jej stronę rękę z pudełkiem cukierków.
-Nie, dziękuję. - nastolatka odmówiła. - Wracam ze spotkania z Bagradem. Gobliny się niecierpliwią. Chcą już ostatecznej bitwy.
-To za wcześnie! - oburzyła się Molly.
-I co mu odpowiedziałaś? - zainteresował się James, który ostatnimi czasy złapał dość dobry kontakt z córką.
-Że jeżeli tak bardzo go chcą, to niech ruszają i, że życzę powodzenia. - trójka Huncwotów parsknęła śmiechem.
-Wykapany tatuś. - mruknęła pod nosem McGonagall.
-Ale centaury też się niecierpliwią. - dodała nastolatka. - Ostatnio Zakała...
-O nie. - jęknął Harry. Nicole jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-...powiedział, że to najwyższy czas, bo Mars przyjaźnie nam płonie w ostatnim czasie, cokolwiek to znaczy. - mówiła szybko. - Na szczęście wtrącił się Firenzo, i dodał, że Mars tak wygląda średnio co miesiąc.
-Centaury raczej nie są zbyt rozgarnięte. - podsumowała Hermiona.
-Co nie zmienia faktu, że wszyscy mają już tej sytuacji dość. Myślę, że powinniśmy opracować jakiś plan ostatecznego rozwiązania problemu. - zaproponowała poważnie.
-Nie jesteśmy gotowi! Harry nie jest gotowy go zabić! - jako pierwsza zaprotestowała pani Weasley.
-On jest dużo silniejszy! - dodał Mundungus.
-Poczekajmy, aż zdobędziemy więcej informacji!
-Zdobądźmy lepszą pozycję i broń!
-Potrzebujemy więcej czasu!
Fala protestu była duża. Czwórka przyjaciół wymieniła porozumiewawcze spojrzenia. Bez wymieniania słów ustalili, że to Nicole powinna mówić. To ona miała przywódczy charakter i doświadczenie w tym.
-Jesteście beznadziejni. - walnęła prosto z mostu. W pomieszczeniu momentalnie zapadła cisza. - Więcej czasu dla nas, to też więcej czasu dla przeciwnika. A my już teraz mamy przewagę, z której nie chcecie skorzystać. Mamy sojuszników, i to dość silnych sojuszników. Mamy informacje, gdzie on się znajduje, ale jutro już może być na drugim końcu świata. Taka okazja jak ta prędko się nie powtórzy. Wykorzystajmy ją. - jej głos wypełniał całe pomieszczenie. Co jak co, ale talentu do kierowania ludźmi nie można było jej odmówić.
-A Harry? - zapytała Lily i Molly jednocześnie.
-Harrym się nie martwcie. - odpowiedziała dziewczyna. Jej matka jej zaufała. Ale tylko ona.
-Jak mamy się nie martwić! To tylko dziecko! On nie skończył nawet szkoły. Jakikolwiek Śmierciożerca go pokona, a co dopiero Sama- Wiesz-Kto! - wybuchnęła.
-Nie byłbym tego taki pewien, proszę pani. - tym razem do rozmowy włączył się sam Harry. - Sporo ćwiczyłem. - powiedział grzecznie. Lily aż łezka zakręciła się w oku. Jej malutki synek bierze na siebie taką wielką odpowiedzialność i rzetelnie się do niej przygotowuje.
-Co raczej nie świadczy o tym, że możesz się z nim równać. - zauważyła McGonagall. Harry westchnął i wyciągnął rękę w stronę kubka herbaty. Ćwiczenie magii bezróżdżkowej nie poszło na marne. Naczynie prawie od razu poleciało prosto do jego ręki.
Powiedzieć, że dorośli byli oniemiali to zdecydowanie za mało.
-A-a-a-le jak? - wykrztusił z siebie Remus.
-Mówiłem, że ćwiczyłem. - odparł Harry. - Wszyscy ćwiczyliśmy. I to naprawdę sporo. - dodał. Dopiero teraz wszyscy mu uwierzyli.
![](https://img.wattpad.com/cover/68315749-288-k33442.jpg)
CZYTASZ
Harry Potter i Nowa Nadzieja
FanficSzczerze nie mam pojęcia dlaczego ta książka jest tak popularna. Jest tam brzydki zapis dialogów, masa pozaczynanych i niedokończonych wątków, no i ogólnie średniawka, więc ostrzegam. Harry kończy swój czwarty rok nauki w Hogwarcie. Jest załamany po...