Dni przerwy świątecznej mijały szybko. Zbyt szybko.
Nim uczniowie Hogwartu się spostrzegli nastał dzień poprzedzający powrót do szkoły.
-Emm... Daniel, bo wiesz, my jutro wyjeżdżamy. - zaczął ostrożnie Harry. Stosunki pomiędzy synem Syriusza, a resztą młodzieży znacząco się poprawiły, chociaż chłopak niezmiennie naginał rzeczywistość do swoich oczekiwań i potrzeb.
-To dlatego dziadek, chce już wyjeżdżać. - powiedział zrezygnowany chłopak.
-Wyjeżdżać? - zainteresowała się Nicole, modulując odrobinę swój głos, aby Daniel był bardziej skory to zwierzeń.
-Yhyy. Mówi, że nie po to wracał do Anglii, żeby siedzieć pod nadzorem Zakonu Feniksa. - żalił się. - Znowu będę sam! - jęknął. Wszyscy szczerze mu współczuli.
-Możesz zawsze pisać do nas listy. - próbowała pocieszyć go Hermiona.
-Właśnie nie mogę, bo dziadek myśli, że ktoś je przechwyci. - odpowiedział wściekły i wstał. - Ale teraz mam Syriusza! Dziadek nie może już mną rządzić! - powiedział hardo i pobiegł do salonu, gdzie zazwyczaj przebywali dorośli. W różnej liczbie i składzie, ale prawie zawsze można było kogoś pełnoletniego tam znaleźć.
-Syriuszu! Ja chcę do Hogwartu! - krzyknął na wstępnie, nie wyhamowawszy jeszcze do końca.
-Chwila, chwila. Przeniesienie cię ze szkoły do szkoły nie będzie proste. - powiedziała McGonagall, która niemal od razu polubiła Daniela. Przypominał jej bardzo ojca - inteligenty łobuz, który skradał serca wszystkim.
-Jakie przeniesienie? - zdziwił się chłopak.
-No ze szkoły do... - zaczął tłumaczyć Lupin, gdy nagle zrozumiał co chłopak miał na myśli. - Ty nigdy nie chodziłeś do szkoły! - nikt nie potwierdził jego przypuszczeń, ale też nikt nie zaprzeczył.
-Przecież to okropne! Nieodpowiedzialne! Saro, jak mogłaś do tego dopuścić?! - oburzyła się nauczycielka transmutacji.
-Przegłosowali mnie. - powiedziała cicho Sara. Sama chodziła do Hogwartu i doskonale pamiętała tyrady McGonagall.
-Przegłosowali cię?! Dziecko cię przegłosowało?! - Molly również włączyła się do kłótni.
-On tak bardzo nie chciał. - powiedziała kobieta. Syriusz objął ją pocieszająco ramieniem.
-Henry! To wszystko twoja wina! Jak mogłeś tak tyranizować swoją rodzinę?! - zapytała z pretensją nauczycielka transmutacji.
-Daniel nie będzie chodził do Hogwartu! - Henry był nieustępliwy.
-Przecież to dziecko nic nie umie! - Molly wydawała się być przerażona myślą, że ktoś mógł nie chodzić w ogóle do szkoły.
-Bez przesady! Coś tam umiem... - oburzył się od razu Daniel.
-Cicho bądź! - rozkazał mu dziadek. Chłopak jednak go nie posłuchał.
-Umiem otwierać zamki, uciekać, łamać szyfry... - wymieniał.
-Henry jak mogłeś?! - McGonagall była tak wściekła, że nawet Fred i George nigdy nie widzieli jej w takim stanie. - Wychowałeś to dziecko na przestępcę, ale musisz wiedzieć, że nie musi chcieć być taki jak ty!
-Moment. Ja jestem ojcem Daniela, ja niedługo będę jego prawnym opiekunem i to ja zdecyduję czy Daniel pójdzie do Hogwartu. - wtrącił opanowany Syriusz.
-Po moim trupie! - Henry nie był już tak spokojny.
-Jesteś pewien? - zapytała Nicole, uśmiechając się drapieżnie. Winters nie wiedział czy dziewczyna żartuje, czy też nie, ale wolał nie ryzykować.
-Pożałujesz tego! - wycedził, patrząc na Nicole. - A wy jeszcze wrócicie do mnie! - zwrócił się do swojej córki i wnuka, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Wszyscy byli osłupiali.
-Ja nie chciałem aż tak. - wydukał w końcu Daniel.
-I bardzo dobrze się stało. - powiedziała w końcu Molly. - Ten bandyta już dawno powinien się wynieść z Kwatery Głównej Zakonu. - stwierdziła i poszła do kuchni, aby przygotować obiad.
-Wiecie co wiąże się z pójściem do Hogwartu? - zapytał uradowany Fred.
-Wyjście na Pokątną! - odpowiedział mu brat bliźniak.
-Zajmiemy się tym z Sarą. - powiedział szybko Black, uśmiechając się do kobiety, która odwzajemniła ten gest.
-Możemy z wami? Nie będziemy przeszkadzać... - prosiła młodzież, ale Syriusz był nieugięty. Jedynie Hermiona rozumiała, że rozłączona na lata para pragnie pobyć ze sobą sam na sam chociaż chwilę, a wyjście na Pokątną było doskonałą wymówką.
Następnego dnia od rana w domu przy Grimmlaud Place panował harmider. Prawie każdy przypominał sobie o kolejnej rzeczy, której nie spakował, a która był mu niesamowicie potrzebna. Tak więc bliźniacy biegali po domu, szukając zapasowych łajnobomb, Ginny latała po domu, pytając się każdego, kogo napotkała czy nie widział przypadkiem jej spinek do włosów, Daniel wciąż pytał ojca, czy aby na pewno wszystko już ma kupione, a Nicole wyciągała z przeróżnych kryjówek swoją broń. Kiedy sięgnęła za piec, Molly nie wytrzymała.
-Nie no! Tu też schowałaś pistolet! - powiedziała, kręcąc głową zrezygnowana.
-Zawsze przygotowana, pani Weasley. - odpowiedziała nastolatka. - Jeszcze tylko cztery. - stwierdziła i wybiegła z kuchni.
W końcu, tuż przed jedenastą, wszyscy byli gotowi do wyjazdu. Zebrali się więc w salonie, aby omówić plan przetransportowania uczniów do Hogwartu.
-Pojedziecie tam Błędnym Rycerzem. - powiedział Remus. - Nicole, twoją małpkę zabierze Felix, a Mia zaopiekuje się żebyście dotarli do Hogwartu cali i zdrowi. - aurorka kiwnęła głową.
-Czemu Błędnym Rycerzem? - zapytała Hermiona, marszcząc brwi.
-Sieć Fiuu jest monitorowana przez Ministerstwo, tak samo jak przejście na peron 9 i 3/4, na świstoklik potrzebna jest zgoda Ministra, a jest was za dużo, żeby się z wami teleportować,. Jeszcze jakieś pytania? - zapytał Syriusz. Młodzież zgodni pokręciła głowami.
-To idziemy! - zarządziła Mia.
W Błędnym Rycerzu było sporo osób. Wśród nich Harry, nie bez zaskoczenia, rozpoznał ludzi ściganych przez Ministerstwo. Ich zdjęcia pojawiały się w każdym wydaniu Proroka Codziennego w rubryce Poszukiwani. W większości byli to ludzi zasłużeni dla Wielkiej Brytanii, a niesprzyjający Darkside'owi.
-Ernie! - krzyknęła nagle Mia. - Omijaj okolice dworca King's Cross. Podobno sprawdzają każdego kto się nawinie!
-Ale to najkrótsza droga do... - zaczął narzekać kierowca, jednak Nicole mu przerwała.
-Do Azkabanu! - powiedziała. - Wieziesz tu tylu wrogów Darkside'a, że chyba cel w więzieniu zabraknie! - dodała, a po autobusie przeszedł pomruk aprobaty.
-Do czego to doszło, że samych kryminalistów wozimy? – jęknął Stan Stunpike, siadając obok Harry'ego – Jeszcze nas wsadzą za niewinność.
- Ej, licz się ze słowami! – obraził się Fred.
- Z wami też mi się nie uśmiecha jeździć – mamrotał zniechęcony – Ty, twoja kopia, brat i siostra jesteście członkami rodzinki, z której większość – z tego, co słyszałem – jest ścigana listem gończym, ten chłoptaś - pokazał głową Daniela - jest wnukiem tej kanalii, Wintersa, Potterówna ma na koncie tyle przestępstw, że chyba przez całe swoje życie się z tego nie wygrzebie...
- Jedź przez Oksford Street - poleciła Mia - Tam powinno być bezpiecznie.
- ...a Potter trzyma blisko Albusa Dumbledore'a i Wolnych Aurorów, co już samo w sobie jest solą w oku Darkside'a. Bo przecież oni się nie znoszą i żrą między sobą jak pies z kotem – ciągnął swoje wywody. Nikt go jednak nie słuchał. Harry wyglądał przez okno, patrząc jak wszystko zlewa się ze sobą z powodu prędkości z jaką się poruszali, a w głowie ciągle miał myśl, że wszystko na razie idzie tak bezproblemowo, że niedługo nadejdą kłopoty.
I wtedy na ulicach zaroiło się od postaci w czarnych płaszczach. Drgnął. Czyżby to byli śmierciożercy? Otaczali ich...
- W imieniu Ministerstwa Magii rozkazuję wam się zatrzymać! - padła nagle komenda - Natychmiast!
Harry i jego przyjaciele spojrzeli bezradnie po sobie.
-Niech to szlag! – zaklął ktoś.
-Czy ktoś tu wspominał coś na temat całkowicie bezpiecznej Oksford Street? – spytał z przekąsem George – I że nie spotkamy żadnych blokad?
-To Percy – szepnęła z niedowierzaniem Ginny rzucając się do okna - Tam stoi Percy! A to świnia! Wiedział, kiedy będziemy wracać ze świąt!
-I wydedukował czym – dokończył Harry.
-Sprytne. - podsumowała Nicole z lekkim zawodem. Nie uśmiechało jej się pójście do Azkabanu, zwłaszcza po ucieczce z transportu do tamtego miejsca. Domyślała się, że przez to będą pilnowali jej dwa razy lepiej, a zwianie z celi będzie dwa razy trudniejsze.
-Bierz tą misję, mówili. Przecież to tylko przejażdżka autobusem, co może pójść nie tak... - ironizowała Mia. - Ale ze mnie idiotka!
Ernie zaczął zwalniać i w Błędnym Rycerzu wnet zapanowała nerwowa atmosfera.
-Zwariowałeś?! - krzyknął Fred. - Nie zatrzymuj się!
-Stoją na ulicy. - zauważył Ernie. - Co mam zrobić.
-Przejedź po nich. - odpowiedział zamiast Weasley'a Daniel. Reszta pasażerów z entuzjazmem podeszła do tego pomysłu.
-Co?! - przeraził się Stan. - Popadniemy w konflikt z prawem.
-Już popadliście, przewożąc nas. - powiedziała uprzejmie Nicole, lekko modulując swój głos, aby mężczyzna stał się bardziej podatny na sugestie. - Zacznij lepiej szukać innego zajęcia.
-I innego autobusu. - dodała Hermiona, co, w innych okolicznościach, na pewno zszokowałoby ludzi, którzy ją znali.
-To koniec! - jęknął zrozpaczony konduktor.
-To co proponujesz?- warknął czarodziej z brodą czarną jak smoła. Ernie dość długo się wahał, aż w końcu wzruszył ramionami.
-No trudno. - mruknął, a pojazd zaczął zwalniać. - Dziś powędrujecie do paki.
Tamten zrobił się wręcz siny ze złości na twarzy.
- A wy razem z nami! - warknął - Już ja się o to postaram!
- To szantaż! - zareagowali Ernie i Stan.
-To nieważne! Byleby był skuteczny! - poparła mężczyznę rudowłosa. Widocznie wizja Azkabanu nie podobała się właścicielom Błędnego Rycerza, bowiem Ernie wdusił pedał gazu i ruszył z piskiem opon.
-Niech wam będzie - mruknął - Trzymajcie się mocno!
Zaskoczeni aurorzy w popłochu uskakiwali spod kół autobusu. Harry widział jak Percy Weasley z krzykiem rzuca się w bok i pada na chodnik.
- STAĆ! - rozległo się wszędzie dookoła – BO PONIESIECIE TEGO GORZKIE KONSEKWENCJE!
- A figa! - odwarknął Daniel pokazując niezbyt miły gest. Zewsząd posypały się zaklęcia. Także te niewybaczalne! Błędny Rycerz został nimi wręcz zbombardowany.
- NA ZIEMIĘ! - wrzasnął Harry. Chwycił Ginny i Hermionę za ręce, pociągnął na podłogę i osłonił je przed urazami.
- Nie patyczkują się! - krzyknęła Nicole wyglądając przez okno. Sekundę później padła na podłogę, aby uniknąć zielonego zaklęcia. Strasznie ją to rozwścieczyło, bowiem już po chwili z zaciętą miną waliła zaklęciami w nadbiegających urzędników, starając się jednocześnie unikać pryskającego z rozbitych szyb szkła. Mia prawie od razu do niej dołączyła.
-Nienawidzę jak mi wmawiają, że misja, której się podejmuję, będzie spokojna i nudna! - powiedziała z goryczą, po raz kolejny żaląc się na swój los. - Właśnie widzę!
Część pasażerów wpełzła pod krzesła. Inna czarodziejka dostała spazmów i darła się jak opętana. Stan czołgał się na przód autobusu, a Ernie kulił głowę w ramionach i jechał szaleńczym zygzakiem. Domy i drzewa uskakiwały im z drogi.
-Jest ich coraz więcej! - krzyknęła Ginny.
Harry rozejrzał się. Ulice wręcz roiły się od polujących na nich urzędników Ministerstwa. Było ich mnóstwo. I każdy z nich był zdeterminowany, żeby ich dopaść. Za wszelką cenę. I Harry nie był taki pewny, czy przypadkiem ich polecenia nie brzmią: "Dorwać żywych lub...".
Ernie gwałtownie skręcił w lewo i gnał przed siebie jak szalony.
-Na wyleniałą brodę Merlina! - wrzasnął nagle - MOST!
Wszyscy dopadli okien.
Przed nimi rozciągała się Tamiza. Nadszedł akurat czas, że rzeką przepływał niewielki statek. Ale trzeba było podnieść dźwigary mostu, żeby mógł się pod nim zmieścić.
-I co teraz? -kierowca był blady - Nie możemy zawrócić!
Daniel znów znalazł się koło niego. Ocenił wzrokiem odległość dwóch podnoszących się połów mostu. Były jeszcze całkiem blisko siebie...
- Skacz - powiedział zdecydowanym tonem. W tej chwili tak bardzo przypominał swojego dziadka, że Nicole aż się zdziwiła.
-ŻE CO MAM ZROBIĆ?! – kierowca był przerażony.
-SKACZ!
-Oszalałeś? - przeraził się Stan - To autobus, nie kangur!
-To jedyny sposób! - przekonywał go.
-Zabijemy się! - zaprotestowała Ginny.
-Ach, misja samobójcza! - Mia zdobyła się na wisielczy humor i zrezygnowana strzeliła przez rozbitą, tylną szybę Expelliarmusem w jednego z goniących ich aurorów.
Dopiero zaklęcie, które zerwało cały dach autobusu pomogło Erniemu podjąć właściwą decyzję. Blady na twarzy, z przerażeniem w oczach, zaciskając ręce kurczowo na kierownicy ruszył ostro do przodu. Ginny pisnęła i ukryła twarz w szacie stojącego najbliżej Harry'ego, Nicole zakryła oczy rękoma, a Daniel położył rękę na jej ramieniu, starając się dodać jej otuchy. Hermiona wtuliła się w Rona, bliźniacy krzyczeli: "GAZU! GAZU!", a Mia z przerażeniem patrzyła na rzekę pod nimi.
Lecieli! Widziała pod sobą ciemne, falujące wody Tamizy, czuła pęd powietrza, słyszała wrzaski niedowierzania ścigających ich urzędników. Z niepokojem patrzyła na podnoszącą się połowę mostu. Czy im się uda?
W końcu wylądowali. Targnął nimi potężny wstrząs, kiedy autobus opadł na ziemię. Coś jęknęło w pojeździe i odpadło koło! Błędny Rycerz przechylił się niebezpiecznie na bok. Wszyscy wrzasnęli, Mia zaczęła się gorączkowo modlić, a jakaś czarownica zemdlała. Ale Erniemu jakimś cudem udało się przytrzymywać autobus w pozycji pionowej, dopóki Daniel przytomnie nie rzucił zaklęcia Reparo. Rzężąc, trzeszcząc i podskakując potoczyli się dalej. Jednak już znacznie wolniej.
-Żyjemy -powiedział z niedowierzaniem Stan. Hermiona odkleiła się od Rona, Ginny usiadła na fotelu, próbując otrząsnąć się z szoku, a Nicole zdjęła ręce z oczu.
-Daniel! To było genialne! - pochwaliła chłopaka ze szczerym uznaniem. - Gdyby nie ty, na pewno by nas złapali!
-Teraz chcę nagrodę. - odpowiedział chłopak, stukając palcem w swój policzek. Nicole zarumieniła się.
-Te! Romeo! Nie rozpędzaj się tak! - krzyknął Fred. - Mamy ogon!
***Ha! I co wy na taki obrót spraw?
Snapchat --> clevleen101
Grupa Gwardia Clevleen --> https://www.facebook.com/groups/195369160932940/PS: Daniel czy Felix?
CZYTASZ
Harry Potter i Nowa Nadzieja
FanfictionSzczerze nie mam pojęcia dlaczego ta książka jest tak popularna. Jest tam brzydki zapis dialogów, masa pozaczynanych i niedokończonych wątków, no i ogólnie średniawka, więc ostrzegam. Harry kończy swój czwarty rok nauki w Hogwarcie. Jest załamany po...