Przy obiedzie inne roczniki wiedziały już o nietypowej lekcji Seymoura. Oczywiście z tego też powodu klasy piąte nie mogły zjeść posiłku w spokoju.
-Co on znowu wymyślił? Bo słyszałem, że było strasznie.
-I trzeba powiedzieć, że to wie to z powodu boginów?
-Walczyć z największymi fobiami? Czy on zwariował?
Takie pytanie można było usłyszeć wszędzie, gdzie tylko siedziały osoby będące na tej nietypowej lekcji. Uczniowie ci mieli powoli już tego dosyć. Jedynie czwórka przyjaciół z Gryffindoru prędko uwolniła się od tych pytań, ponieważ do ich stolika przybiegł śmiertelnie przerażony Daniel, co zapowiadało, że pierwszy dzień w nowej szkole nie minął mu zbyt dobrze. Może dlatego, że rano musiał zdać jeszcze testy, zanim mógł spokojnie zacząć chodzić na zajęcia czwartego rocznika.
-Harry! Ja umrę! W tym tygodniu! - rozpaczał. - Zróbcie coś! Ja jestem na to jeszcze za młody! - krzyknął rozpaczliwie, zwracając tym samym uwagę wszystkich uczniów siedzących w pobliżu.
-Eee... Ale o co ci właściwie chodzi? - zapytał Potter, nie rozumiejąc skąd u chłopaka tak nagle wzięły się pesymistyczne myśli.
-Moje dni są policzone! Mogę już kopać sobie grób na cmentarzu! - lamentował dalej Daniel.
-Ale co ci się stało?! - Harry był coraz bardziej zniecierpliwiony. Ginny przyglądała się zaniepokojona, Ron starał się powstrzymać chichot, a Hermiona i Nicole zastanawiały się co stało się z radosnym zazwyczaj Balckiem.
-Umrę już za tydzień, rozumiesz? Utopię się! Za miesiąc wypadnę z okna, za dwa spadnie na mnie drzewo, a za trzy zgniję w Azkabanie! - rozpaczał.
-Byłeś na wróżbiarstwie. - zrozumiała nagle Hermiona.
-Tak. - jęknął Daniel i opadł na krzesło. - Umrę. Już niedługo umrę. - chłopak schował twarz w dłoniach. Wszyscy przysłuchujący się uczniowie wybuchli śmiechem, pomijając oczywiście Daniela.
-Nie przejmuj się. Trelawney przepowiadała mi śmierć tyle razy, że sama pewnie już straciła rachubę. - machnął ręką Harry.
-Ale ona mówiła to tak przekonująco. - Daniel wciąż nie był pewny swojego bezpieczeństwa.
-Lata praktyki. - stwierdziła rozbawiona Ginny.
-Po co w ogóle zapisałeś się na to wróżbiarstwo? - zapytała Hermiona. Jako jedyna z całego towarzystwa nie chodziła na nie.
-Bo mi kazali. - odpowiedział Daniel.
-Kto ci kazał? - zainteresowała się Nicole. Ona niedawno przechodziła przez to samo co Daniel i nie pamiętała, aby ktoś kazał jej chodzić na wróżbiarstwo.
-No powiedzieli, że mam sobie wybrać dodatkowe przedmioty.
-To po co polazłeś akurat do Trelawney? - nie rozumiała Hermiona.
-Nie wiem. - powiedział żałośnie Daniel.
-Wypisz się i wybierz coś innego. - doradziła Granger.
-A co może być ważniejszego od własnej śmierci? - jęknął Black. Cała piątka, włącznie z Ginny, miała już tego powoli dosyć.
-Wizyta u psychiatry. - mruknęła Weasley.
-Wróżbiarstwo to nie jest dziedzina magii, którą się traktuje poważnie. - stwierdziła Potter - Mój znajomy, z Francji...
-Ciekawie się zaczynał. - powiedział Ron złośliwie. Nastolatka go zignorowała.
-...spotkał w barze wróżkę, która zaczęła mu wróżyć z ręki. No i ona coś zaczęła pleść o krótkiej linii życia. No więc, jako że ten znajomy był już po kilku szklaneczkach ognistej, rozbił o stół butelkę, wziął kawałek szkła, no i sobie przedłużył tą linię życia. Więc jak widać wszystko jest do zrobienia. - zakończyła Nicole, mając nadzieję, że to zakończy temat.
-Więc olej wróżbiarstwo, bo najwyraźniej ci nie służy i idź na coś innego. - skwitował jeszcze Harry.
-Byłem - westchnął ciężko próbując wziąć się w garść - Na mugoloznastwie spałem tak smacznie jak jeszcze nigdy. Już Historia Magii wydała mi się ciekawsza.
-Co może być interesującego w Historii Magii? - zdziwił się Harry.
-Bunty goblinów z XVII wieku. - odpowiedział entuzjastycznie Daniel. Rozległo się zbiorowe ziewanie.
-Nie no, ale serio. - bronił swego Daniel. - Wiecie co odwalił Wyśmierdek-Na-Trzy-Mile?
-Co takiego? - Hermiona jako jedyna wydawała się być jako tako zainteresowana tematem. Nicole, chociaż wiedzę miała całkiem sporą, to raczej nie przepadała za tym przedmiotem, a chłopcy teatralnie chrapali.
-W 1667 synalek ówczesnego Ministra, a miał on już z kilkanaście lat, spotkał po drodze dziecko Wyśmierdka. - zaczął Daniel. - No i, jako że jego syn był nauczony nienawiści do goblinów, to wrzucił tego goblina do pobliskiej rzeki. No i on utonął. Wyśmierdek się trochę wkurzył z tego powodu.
-Chrrrr... Chrrrr... - Ron udawał, że śpi kamiennym snem.
-Przezabawne. - mruknął Daniel. - Ale wracając, Wypierdek polazł do tego Ministra i zastał tam też jego synalka, którym zajął się najpierw. Podobno wydłubał mu serce łyżeczką do herbaty. - opowiedział. Hermiona i Ginny zbladły, a Harry i Ron wreszcie przestali udawać, że śpią. Nicole skrzywiła się dość mocno. - No i potem wyrzucił tego Ministra przez okno. Z trzeciego piętra. Ale złamał tylko nogę.
-Twardziel. - mruknął Ron z uznaniem w głosie.
-Próbował uciekać, ale ze złamaną nogą raczej słabo mu to wychodziło, zwłaszcza, że Wypierdek w międzyczasie powiadomił o akcji swoich kumpli, którzy byli równie niezadowoleni z Ministra. Ci naszpikowali go strzałami i włóczniami, ale on wciąż żył.
-O rany, chyba mi niedobrze. - jęknęła Ginny i wybiegła z Wielkiej Sali, zakrywając ręką buzię.
-Więc wzięli go na tortury. Obcięli mu język, aby nie krzyczał i wypalili oczy. Ale on ciągle żył. - ciągnął chłopak. - Więc w końcu wystrzelili go z armaty.
-I co? Przeżył? - zapytał szczerze zainteresowany Harry.
-Nie no... Wystrzału z armaty miał chyba prawo nie przeżyć. - zastanowił się Black.
-Dobrze, że nie stosują takich metod teraz. - wzdrygnęła się Hermiona. - Dobra mugoloznastwa nie chcesz. Co jeszcze sprawdzałeś?
-Runy. - odpowiedział Daniel. Ginny wróciła do stołu. Wyglądała o niebo lepiej, niż wtedy, gdy go opuszczała. - Ale chyba jestem na nie za głupi. W numerologii też nie zajarzyłem o co chodzi. Na Opiecie nad Magicznymi Stworzeniami ugryzła mnie Sklątka, przez co siedziałem dwie godziny w Skrzydle Szpitalnym. Zresztą Pomfrey chyba mnie nie polubiła. Ale skąd ja miałem wiedzieć, że ma jakiś alarm przeciwko uciekającym pacjentom.
Nagle ich rozmowę przerwał dyrektor, który wstał od stołu i uderzył kilka razy łyżeczką w swój puchar. W Wielkiej Sali momentalnie zapanowała cisza. Uczniowie byli wielce zaciekawieni jaką wiadomość ma im do przekazania dyrektor.
-Moi drodzy uczniowie - zaczął - jak zapewne wiecie, zbliżają się Walentynki. - Hermiona i Nicole w tym momencie wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęły się rozbawione. - Z tej okazji w naszej szkole odbędzie się Bal Walentynkowy! - zapowiedział ucieszony. W sali wybuchły szepty i rozmowy, ale Dumbledore uciszył je, uderzając ponownie łyżeczką w puchar. - A jako że Walentynki to święto dla par, tylko pary będą miały na niego wstęp. - dokończył i usiadł. Gwar jaki zapanował po tym krótkim wystąpieniu dyrektora był większy niż kiedykolwiek. Uczniowie plotkowali kto z kim pójdzie, kto kogo zaprosi, a kto oleje.
-Na brodę Merlina, na co to komu? - jęknął Harry i zrobił zbolałą minę. Ron też nie wydawał się być uszczęśliwiony wiadomością o balu. Hermiona i Nicole od razu wybuchły śmiechem.
-A ja tam nie narzekam. - stwierdził Daniel optymistycznie. - Kompletnie nie umiem tańczyć, ale dziewczyny i tak na mnie polecą. - wytłumaczył. Nicole i Hermiona w tym samym czasie przewróciły oczami. Daniel był bardzo sympatyczny, ale tylko wtedy, gdy nie zachowywał się jak niedorobiony Casanova.
-Spójrzcie na to z innej strony. - powiedziała Granger w stronę Harry'ego i Rona. Ci spytali na nią pytająco. - Nauczyciele będą musieli nas pilnować, a skoro wstęp mają tylko pary, to...
-...to nauczyciele też będą musieli z kimś przyjść. - dokończyła Nicole i obie dziewczyny zaczęły się śmiać.
-Merlinie, właśnie wyobraziłem sobie Dumbeldore'a i McGonagall. - szepnął przerażony Ron. Dziewczyny zaczęły się śmiać jeszcze bardziej. One takie rozmyślania miały już dawno za sobą.
-Lepiej pomyśl o Snape'ie. - stwierdziła Ginny. Wszyscy od razu zanieśli się gromkim śmiechem.
-O rany. Dla zobaczenie Snape'a z jakąś partnerką, aż warto przyjść na ten bal. - stwierdził Ron.
-Sam najpierw jakąś musisz znaleźć. - przypomniała mu siostra. - A to raczej nie będzie takie proste. - dodała złośliwie i wyszła z przyjaciółkami z Wielkiej Sali.
-Ale wredna. Ale, fakt. Dziewczyny pod tym względem mają prościej. - stwierdził niezadowolony. - Hermiona, pójdziesz ze mną? Bo takiego przedstawienia nie mogę przegapić. Ty też pewnie chciałabyś to zobaczyć, a no wiesz... - rzucił w stronę przyjaciółki. Ta spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Nie wierzę, że znowu to robisz, Ron! - zarzuciła mu i wyszła zdenerwowana z sali.
-O co jej znowu chodzi? - nie rozumiał chłopak. - Tym razem nie ma Kruma, który by ją zaprosił.
-Wiesz co, Ginny miała rację. Jeżeli z takim podejściem znajdziesz partnerkę, to będzie cud. - stwierdziła Nicole i wyszła z pomieszczenia zamyślona.
Nagle ktoś ją wciągnął do jednego z bocznych korytarzy. Przestraszona nastolatka instynktownie wyjęła różdżkę i skierowała ją w stronę napastnika. A raczej dwóch jak później zauważyła. I nie napastników, a bliźniaków. Konkretniej bliźniaków Weasley.
-Spokojnie to tylko my. - powiedział Fred.
-Nie musieliście mnie tak straszyć. - stwierdziła z pretensją w głosie nastolatka, opuszczając różdżkę. - Czego chcecie?
-Potrzebujemy twojej pomocy. - odpowiedział George.
-Bo wiesz... - zaczął Fred.
-...jesteś gangsterką i w ogóle...
-...więc masz też swoje tajmenice...
-...tajne miejsca...
-...zabezpieczone tak, żeby nikt nie mógł wejść...
-Do brzegu. - przerwała im dziewczyna.
-No więc pomyśleliśmy sobie...
-...że znasz zaklęcia...
-...które blokują gdzieś dostęp.
-Jasne, że znam. - odpowiedziała rudowłosa Gryfonka.
-Silne i trudne do złamania? - upewnił się Fred.
-No raczej. A po co wam one? - zainteresowała się.
-Do żartu. - odpowiedział raczej niezbyt dokładnie George. Nicole uśmiechnęła się kpiąco.
-Wiecie, że chcę znać więcej szczegółów. - prychnęła. Bliźniacy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym wtajemniczyli dziewczyną w swój plan.
-Wchodzę w to. Nie mam mowy, żebym przepuściła coś takiego. - powiedziała rozbawiona. - Dzisiaj o dwudziestej trzeciej w Pokoju Wspólnym? - upewniła się. Weasley'owie, szczerząc się od ucha do ucha, pokiwali głowami.
-A! Nicole! - krzyknął jeszcze Fred, gdy dziewczyna już odchodziło.
-Co? - zapytała Gryfonka, odwracając się.
-Masz może ochotę pójść ze mną na bal? - zapytał się rudzielec. Nicole była zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć.
-Zastanowię się i dam ci znać. - zaproponowała w końcu. Chłopak pokiwał głową. Dziewczyna zaś poszła do swojego dormitorium.Do dwudziestej trzeciej dzień mijał Nicole bardzo spokojnie. Dostała w tym czasie jeszcze dwa zaproszenia na bal. Jedno od pewnego, całkiem przystojnego rok starszego Krukona, a drugie od Puchona z ich rocznika. Obu dała taką samą odpowiedź jak Weasley'owi. Teraz siedziała w Pokoju Wspólnym, czekając na bliźniaków. Na kolanach leżała peleryna-niewidka jej brata oraz Mapa Huncwotów, które Harry zgodził się jej pożyczyć, kiedy wyjawiła do czego są jej potrzebne.
Dokładnie, gdy zegar wybił dwudziestą trzecią, z męskiej części Wieży Gryffindoru wyszli bliźniacy.
-Mam pelerynę i mapę tak, jak mówiliście. - poinformowała od razu Nicole.
-Super. - ucieszył się Fred.
-Wielka Salo! Przybywamy! - zawołał George, po czym cała trójka udała się właśnie pod Wielką Salę. Droga tam minęła im prawie bezproblemowo, chociaż musieli trochę nadłożyć drogi, aby ominąć Filcha patrolującego trzecie piętro.
-My zajmujemy się Wielką Salą, a ty pilnuj czy nikt nie idzie. - zaproponował Fred. Dziewczyna kiwnęła głową i narzuciła na siebie pelerynę-niewidkę. Zerknęła na mapę. Póki co woźny nie ruszył się jeszcze z korytarza na trzecim piętrze, zaś jego kotka nie opuszczała go nawet na krok. Zaniepokoił ją jednak Mistrz Eliksirów, chodzący piętro wyżej, ale postanowiła jeszcze nie wszczynać alarmu. Zamiast tego przyjrzała się drzwiom. Tknięta przeczuciem, rzuciła na nie zaklęcie sprawdzające zabezpieczenia, którego nauczył ją jeden z czarodziejów z włoskiej mafii, zanim jeszcze popadła z nimi w konflikt. Zaklęcie wykazało, że drzwi są zabezpieczone przed wszelkimi blokadami. Dziewczyna zaklęła pod nosem i gestem przywołała Freda.
-Jest problem. - szepnęła konspiracyjnie. - Drzwi są zabezpieczone. Mogę spróbować je zdjąć, ale wygląda to dość skomplikowanie. - dodała.
-Ciekawe po co je ktoś zabezpieczał? - zastanowił się chłopak. Nicole wzruszyła ramionami. - Dobra, ja stanę na czatach, a ty próbuj. - zaproponował. - Dasz radę?
-Nie wiem. Włamywałam się już do wielu zabezpieczonych miejsc, ale to jest kawał potężnej magii. - stwierdziła, po czym usiadła przed drzwiami i zaczęła rzucać zaklęcia. Najpierw sprawdzała na co pozwalają zabezpieczenia. W wielu przypadkach pomagało to określić jakie zaklęcie zostało zastosowane. Jednak tym razem wyglądało na to, że ktoś użył kombinacji zaklęć. Dziewczynie przemknęło przez myśl, że przebicie się przez takie blokady będzie sporym wyzwaniem. Ale one uwielbiała wyzwania.
Po sprawdzeniu możliwości jakie daje blokada, rzuciła zaklęcia wykrywające i określające. Dzięki temu poznała chociaż część czarów rzuconych na drzwi, dzięki czemu z łatwością je zdjęła. Teraz był tylko jeden sposób by pokonać resztę zabezpieczeń.
-Legilimens obsidio! - rzuciła. Zaklęcie pozwoliło jej wniknąć do blokad i spróbować je pokonać tak, jak pokonuje się bariery oklumencyjne czarodziejów. Ku swojemu zdziwieniu rudowłosa już po kilku minutach przeszła przez zabezpieczenia.
-Wyglądałaś jak w jakimś transie. - stwierdził George, gdy dziewczyna już wstawała.
-Zawsze tak mam. - skrzywiła się Nicole. - Skończyłeś już? - zapytała chłopaka. Ten pokiwał głową zadowolony z siebie. - To dobrze. Rzucam te zaklęcia i się zmywamy.__________________________________________-
Miało być Nilix i nie pykło :(
Ale w następnym rozdziale postaram się je zamieścić.
I mam do was prośbę. Jak zauważacie jakiś błąd piszcie o tym w komentarzach to będę je na bieżąco poprawiać :)
No i pytanie do Was oczywiście: Jak myślicie, co wykręcili bliźniacy?
Jestem meeegaaa ciekawa czy zgadniecie :)Dostałam wiadomość z prośbą o Q&A. Więc jeżeli macie jakieś pytanka to je zadawajcie i napiszcie, czy wolcie Q&A jako osobną notkę, czy żebym zrobiła je na snapie? (clevleen101 zapraszam!)
CZYTASZ
Harry Potter i Nowa Nadzieja
FanficSzczerze nie mam pojęcia dlaczego ta książka jest tak popularna. Jest tam brzydki zapis dialogów, masa pozaczynanych i niedokończonych wątków, no i ogólnie średniawka, więc ostrzegam. Harry kończy swój czwarty rok nauki w Hogwarcie. Jest załamany po...