~Jocelyn~
Dzwonie do mojej niewdzięcznej córki..
-Jestem w domu i ty też masz tu być za 10 minut!... Co mnie to obchodzi chyba ci coś powiedziałam?!!... Pamiętaj, że wiem gdzie są twoi przyjaciele!... Ja ci nie grożę ja cię tylko ostrzegam.... No grzeczna dziewczynka! -Rozłączyłam się. Gówniara powinna się cieszyć, że ma tą swoja moc bo inaczej już dawno by nie żyła.
-Już nie długo nie będziesz musiała się z nią użerać! -Odwróciłam się. -Seksownie wyglądasz w mojej koszuli. -Mężczyzna podszedł do mnie. Założyłam mu ręce na szyje i wpiłam się w jego usta....
-Co tak długo!
-Cóż za opiekuńczość. Jesteśmy w domu. Nie musisz grać dobrej mamusi. -ta smarkula prychnęła na mnie. Podeszłam do niej i szarpnęłam ją za włosy.
-Pamiętaj do kogo mówisz...
-Dla mnie jesteś nikim!
-Zła odpowiedź -powiedziałam i uśmiechnęłam się kpiąco.
-I co znowu mnie zlejesz do nieprzytomności? Wymyśliła byś coś nowego.
-Dzisiaj będzie gorzej niż ostatnio -zerwałam z niej bluzkę -Widzę, że się nie zagoiło do końca.. no cóż i się szybko nie zagoi.~Clary~
-Kochanie chodź. -Krzyknęła moja matka szarpiąc mnie w stronę piwnicy. Po chwili dołączył do niej jakiś mężczyzna strasznie do kogoś podobny...
Przykuli moje nadgarstki do ściany.
-No córeczko teraz się zabawimy tylko chciała bym ci coś dać.. Nazbierało się tego przez te wszystkie lata... -wyjęła coś zza pleców -te listy dostawałaś od brata i ojca -rzuciła mi w twarz pokaźnym pliczkiem kopert. Jedna z gumek trzymających je razem pękła i kilka wyleciało oddzielnie. A jednak pisali.. nie zapomnieli o mnie.. Jonathan.. powinnam była go wysłuchać.. przecież wiedziałam, że matka jest zdolna do wszystkiego.. Poczułam pierwsze uderzenia pejcza na plecach... Syknęłam z bólu...Byłam dalej przykuta do ściany, czułam jakby płomienie na plecach tak cholernie bolało nie wiem czym ta su*a mi je posypała...
Pomyślałam o Jacie nie wiem czemu ale czułam się dziwnie w jego obecności, dziwnie mnie do niego ciągnęło... zaraz pojawił się w moich myślach Jonathan, mój brat, którego potraktowałam okropnie... Izzy, Alec, Magnus czuje się za nich wszystkich w pewnym stopniu odpowiedzialna....
Byłam coraz bardziej senna... ale nie mogę zasnąć..... muszę być silna....
po chwili jednak zobaczyłam już tylko ciemność..~Jonathan~
-Co jest? -zapytał się Jace
-Mój ojciec nie żyje. Został zamordowany. -dalej w to nie mogłem uwierzyć. Wszyscy mówili, że ona jest do wszystkiego zdolna... nie wierzyłem w to do teraz...
-Clary wie? -pokręciłem głową
-Nawet jej dzisiaj nie widziałem... zresztą i tak pewnie nie będzie chciała mnie wysłuchać
-Ale trzeba jej powiedzieć...
-Wiem..
-A tak właściwie to gdzie ona jest?
-Wróciła do domu. Jocelyn do niej dzwoniła, że zaraz ma być w domu bo pożałuje -wtrąciła się Izzy
-To chyba ją odwiedzimy co? Trzeba jej powiedzieć jak najszybciej. -odezwał się Jace
-Najważniejsze żeby zabrać moją siostrę z rąk tej su*i
-Co?! -krzyknęli razem
-Jonathan o co ci chodzi?- dodał blondyn
-Bo Jocelyn z Linusem są podejrzani o zamordowanie mojego ojca -zrobiłem chwile przerwy -i nie tylko -dodałem po chwili.
-Kim jest Linus? -zapytała ciemnowłosa
-Moim i Clary wujem
-Ale żeby tak własną rodzinę -zapytał niedowierzając Jace
-Później wam to wytłumaczę teraz musimy zabrać z ich łapsk Clary! -ruszyliśmy do swoich pokoi
-Izzy zadzwoń po Magnusa może się przydać i za dziesięć minut w holu. -zarządził Jace -wiecie gdzie Alec? -zapytał. Pokręciliśmy głowami. -Nie ważne napisze do niego. -powiedział po czym zniknął za drzwiami swojego pokoju.~Jace~
Byliśmy już pod domem Clary. Ktoś właśnie z niego wychodził wiec schowaliśmy się szybko za najbliższym samochodem. Była to kobieta bardzo podobna do mojej Clary i jakiś mężczyzna. Na szczęście nas nie zauważyli. Otworzyłem drzwi runą.
-Rozdzielmy się -powiedziałem i ruszyłem po schodach na górę. Wchodziłem do każdego pokoju aż dotarłem do pokoju rudowłosej
-Clary? Clary jesteś tu?
-Masz coś? -odwróciłem się
-Nie. Izzy a co jeśli ona jej coś zrobiła?
-Chodź szukamy dalej.
-Jace!! Izzy!! Chodźcie tu!! Znalazłem ją!! -puściliśmy się biegiem za przerażonym głosem Jonathana. Wpadliśmy do pomieszczenia i nie wierzyłem własnym oczom.. Jonathan klęczał przy całej zakrwawionej nieprzytomnej dziewczynie, przykutej do ściany dookoła niej leżały zaplamione krwią listy. Podbiegłem do chłopaka i razem uwolniliśmy Clary, która od razu opadła mi w ramiona.
-Jace? -usłyszałem cichy szept i spojrzałem na dziewczynę -listy. proszę. -powiedziała po czym ponownie straciła przytomność
-Pozbieraj listy -powiedziałem do Jonathana i wyszedłem na korytarz. Stała tam roztrzęsiona Izzy.
-Izzy zadzwoń do Magnusa.Siedziałem już pod salą chorych od dwóch godzin, Magnus zamknął się tam i nie pozwolił wchodzić. W tym czasie Alec z Izzy i Jonathanem przywieźli rzeczy dziewczyny, a ja... siedzę tu i myślę, że nie chce jej stracić... jeszcze nie powiedziałem jej co do niej czuje... to prawda, że krótko się znamy ale naprawdę się w niej zakochałem... i z każdym dniem to uczucie staję się silniejsze... nigdy nie sądziłem, że ja Jace Herondale zakocham się...
-Jace obudź się! -Ktoś potrząsał moje ramie, otworzyłem oczy przede mną stał czarownik jak zwykle cały w brokacie
-Co z nią?
-Obudziła się... najgorsze jest to, że miała starsze rany, które źle się goiły..
-Jak to starsze rany?! Czyli to nie był pierwszy raz?!!
-To wy nic nie wiecie???~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miłego czytania i do następnego rozdziału. Msm nadzieje, że podoba się wam to co pisze
CZYTASZ
Dary Aniola - Historia inna niż wszystkie
FanfictionDary Anioła - Sarkazm jest ostatnią deską ratunku dla osób o upośledzonej wyobraźni...