~Clary~
Dzisiaj ślub Mai i Jordana. Nie wiedziałam, że przygotowania do ślubu to takie piekło. Naprawdę. Izzy co chwila zmieniała zdanie. Może to jej wina? Hmm..? To całkiem możliwe...
-Boje się dnia w którym Izabell postanowi wyjść za mąż... -czy ja to powiedziałam to na głos?! Przy wszystkich mieszkańcach Instytutu?! To mam przerąbane...
-Co was tak śmieszy?! -czarnowłosa warknęła na roześmianych chłopców -nie rozumiem czemu Clary...
-Izzy ty przy ślubie Jordana i Mai miliard razy zmieniałaś zdanie co do serwetek już nie mówiąc o reszcie... nigdy tyle razy nie przestawiałam jednej i tej samej rzeczy w całym swoim życiu... a co dopiero będzie jak będziemy pomagać ci przy twoim ślubie...
-Spokojnie Clary schowamy się gdzieś i powiemy, że nas porwali.. -zażartował Jace
-Tylko czemu zdradzasz jej taki genialny plan -odpowiedziałam śmiejąc się
-Wiesz zanim ktoś się zgodzi z nią ożenić to zdąży o tym zapomnieć -Wtrącił się Alec
-Zapomnijcie, że pomogę wam się przygotować..!! Jesteście siebie warci!! -wrzasnęła wściekła Izabel na co my roześmialiśmy się co ja jeszcze bardziej wkurzyło
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z twojej decyzji -położyłam jej rękę na ramieniu i powiedziałam najpoważniej jak mogłam -Będę mogła iść w spodniach!!!! -krzyknęłam radośnie rozłożyłam ramiona na boki i rzuciłam się na fotel
-ANI MI SIĘ WAŻ!!! SKORO TAK TO IDZIESZ ZE MNĄ!!! -młoda Lightwood brutalnie ściągnęła mnie z fotela po czym mocna trzymając moją rękę pociągnęła w stronę wyjścia
-Chłopcy ratujcie!!
-Chcesz żebyśmy zginęli?? -odezwali się chórem
-Tak życzę wam jak najbardziej bolesnej i długiej śmierci... -nie skończyłam swojej groźby ponieważ Izabel pociągnęła mnie w stronę swojego pokoju.
-Chodź bo mamy tylko 8 godzin
-Tylko..?? Chyba aż... -jęknęłam
-A myślisz, że po co tak wcześnie was obudziłam?
-Kiedy ja nawet nie zdążyłam zjeść...
-To przynieś sobie coś i mi a ja w tym czasie pójdę się wykąpać zjemy i ty pójdziesz...~Jace~
Właśnie Maryse zawołała nas na śniadanie kiedy do jadalni weszła Clary
-Błagam schowajcie mnie -Spojrzała się na każdego z nas po kolei
-W sumie u mnie...
-Ja znam świetne miejsce gdzie możesz się schować -przerwałem Jonathanowi jak najszybciej. Nie wiem czemu to zrobiłem...
-Dobra tylko wezmę sobie coś do jedzenia -Nałożyłem sobie i patrzyłem jak Clary nakłada sobie jedzenie na dwa talerze...
-Zjesz to wszystko -zapytałem
-Nie to jest dla Izzy... -spojrzałem na nią pytająco -To, że nie chce zakładać sukienki i malować się to nie znaczy, że nie będę o nią dbała..
-Wiesz ja chyba wole jednak żebyś założyła tą sukienkę..
-Nawet w dresie będę wyglądała lepiej niż ty z tymi włosami..
-Jak dla mnie możesz iść bez niczego..
-Twoje marzenia nie zostaną spełnione blondasku -szepnęła mi do ucha po czy wymaszerowała z kuchni z taca ze śniadaniem.. jej glos i oddech na moim policzku... to było takie... jeszcze jej ręka muskająca mój kark...
-Ziemia do Jace'a...
-Co?
-Jedz i idziemy odpocząć póki Izzy zajmuję się Clary i Maią***
-Zostaw już te włosy rozumiem, że cieszysz się, że są już normalne ale bez przesady nic nie robisz tylko stoisz przed lustrem... -odezwał się poirytowany Alec
-Chodźcie bo się spóźnimy i Izzy nas wypatroszy...Ślub odbywał się w altance w Instytuckim ogrodzie.
Stałem teraz za Jordanem obok mnie stał Alec a na przeciwko Maia, Clary i Izzy. Wszystkie panie prezentowały się świetnie, chociaż i tak nikt nie mógł przebić mnie boga seksu.. chociaż... chyba powinienem powiedzieć anioła...
-Możecie się pocałować -powiedział Luke a ja oderwałem wzrok od Clary... Para pocałowała się na co wszyscy zareagowaliśmy oklaskami. Nawet nie zauważyłem kiedy minęła cała ceremonia...
Po skończonej ceremonii i złożeniu życzeń młodej parze wszyscy zebrani udaliśmy się do sali balowej. Koło godziny 19 na scenę wyszła Izabell... Muzyka ustała..
-Teraz chciałabym zaprosić na scenę Jace Herondale który zagra na pianinie i zaśpiewa w duecie... -Dziewczyna zrobiła pauzę po czym dodała -z Clarissą Morgenstern -Usiadłem przy pianinie i spojrzałem na rudowłosą która nie ruszyła się nawet ze swojego miejsca. Wszyscy odwrócili się w jej stronę. Jednak po chwili ciszy dziewczyna dopiła wino z kieliszka i przeszła przez rozstępujący się przed nią tłum, weszła po schodach i odebrała od Izzy mikrofon.
-Znasz As long as it's not about love? -zapytała
-Znam. Tylko trochę zmieniłbym podkład. -odpowiedziałem
-Na to liczyłam -uśmiechnęła się do mnie -dajesz
Stanęła na środku sceny, a ja zacząłem grać... Na początku spokojnie...
-Teraz zapraszamy młodą parę na środek parkietu -powiedziała do mikrofonu, odwróciła się w moją stronę i zaczęła śpiewać...
CZYTASZ
Dary Aniola - Historia inna niż wszystkie
FanficDary Anioła - Sarkazm jest ostatnią deską ratunku dla osób o upośledzonej wyobraźni...