Posiadłość...

157 11 3
                                    

( Perspektywa Sebastiana ) 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( Perspektywa Sebastiana ) 

Widać było że dzieciak się nad czymś zastanawia. Pochyliłem się nad nieprzytomną kobietą i okryłem jej ciało swoją marynarką. 

- Paniczu, co z nią zrobimy ? - zapytałem, ponownie się prostując. - Nie możemy jej zabić...- przerwał mi wypowiedź.

- Ale nie możemy jej także wypuścić. Będzie nadal zabijać...- rzucił młody hrabia. Po chwili wpadł mi do głowy pewien pomysł.  - A gdyby tak...została w posiadłości ? 

- O czym ty znowu bredzisz ? - zapytał, spoglądając to na mnie to na nie przytomną kobietę. 

- To proste Hrabio, nie można jej zabić, ani puścić. Ale gdybyś przygarnął ją pod swój dach. Jako kolejną pokojówkę. Miałbyś cały czas nad nią kontrolę. A przy tym zyskasz kogoś do obrony posiadłości... - wyjaśniłem mu mój tok myślenia, aczkolwiek nie oczekuje że od razu to zrozumie. Po kilku minutach zastanawiania się niebiesko włosy chłopaczek zadecydował że mam racje. A więc podniosłem dziewczynę i ułożyłem na jednym z siedzeń w powozie. Szybko opuściliśmy Londyn. Do posiadłości zajechaliśmy dopiero bladym świtem. Ale o dziwo tamta trójka wyskoczyła nam na powitanie. Ciel kazał aby nie mówić im o mocach tej dziewczyny. 

- Sebastianie, zaopiekuj się nią i opatrz jej rany - rzucił przez ramię. I poszedł do posiadłości. Bard i Finni zaczęli ściągać bagaże z powozu. - May-Lin będziesz mi potrzebna...- powiedziałem zabierając dziewczynę z powozu.  - Sebastianie, kim ona jest ? - zapytała, tym swoim irytującym głosem.

- Ta kobieta została nieumyślnie potrącona przez powóz panicza. Nie daleko posiadłości i postanowił że jest winien jej opiekę... - na tym zakończyłem wyjaśnianie, obecności tajemniczej kobiety w posiadłości Phantomhive'a.

Poprosiłem May o przyniesienie odpowiednich rzeczy abym mógł opatrzyć naszego gościa. Zaniosłem ją do jednego z pokoi gościnnych. Tam dokładnie obejrzałem, ku mojemu zdziwieniu. Na ciele naszego kociaka było kilka nie groźnych zadrapań i wielki siniak na żebrach. Nawet jeśli była poważnie ranna to zdążyła sama się wyleczyć ze wszelkich złamań i zwichnięć. 

Jej skóra była przesiąknięta zapachem ziemi i rozkładających się zwłok, tak jak przypuszczałem mieszkała na cmentarzu. Dlatego tak długo zajęło mi namierzenie jej. Demon nie może wejść na poświęconą ziemie.  Wróciłem do swoich zajęć, trzeba było czekać aż się obudzi.


( Perspektywa Mikeili)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( Perspektywa Mikeili)

Ocknęłam się, niemal od razu zorientowałam się że nie jest już w Londynie. Głowa mnie bolała. Jęknęłam z bólu dotykając czoła. 

- Co się dzieje ? - zapytałam samej siebie...i to dosłownie. " Zostałaś potrącona przez powóz pewnego dzieciaka. Pana tego demona, który złapał nas w zaułku. Teraz jesteśmy u niego w domu" Głos bożki rozniósł się w mojej głowie. Po chwili zorientowałam się że jestem naga. Odrzuciłam od siebie pościel. - Bast, mogłabyś ? - po chwili moje ciało pokrył materiał delikatny jak jedwab i lekki jak piórko. Bardzo zwiewny ale idealnie wszystko zakrywał co miał zakryć. Włosy ułożyły się w długi warkocz. A oczy przyozdobiły złote kreski, które układały się w oko Horusa.

" To mój ulubiony strój, często w nim chodziłam będą nadal boginią " Stanęłam przed dużym lustrem i przejrzałam się. Nie należę do tych czasów. 

Oczy zaświeciły się na złoto

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oczy zaświeciły się na złoto. Po chwili drzwi pokoju się otworzyły i stanął w nich lokaj. Odskoczyłam do tyłu wydając z siebie typowe dla kota syczenie. 

Zilustrował mnie i mój strój. - Panicz, panienki oczekuje...- przerwałam mu, nie lubię gdy się ze mną pogrywa w kotka i myszkę, szczególnie gdy to ja jestem ofiarą.

- Daruj sobie demonie, trzeba było mnie od razu zabić! - warknęłam,  mężczyzna powoli się do mnie zbliżył.

- Spokojnie, nie mamy zamiaru robić ci krzywdy. Pod warunkiem że zechcesz wysłuchać tego co ma do powiedzenia mój panicz....- odpowiedział, wyciągnął do mnie rękę. Cofnęłam się jeszcze bardziej. 

- Nie jestem kundlem którego można uwiązać na smyczy - mruknęłam. Nie miałam wyboru, co mi szkodzi, zawsze mogę zabić tego smarkacza. A demon nawet nie zorientuje się kiedy. - Dobrze, zaprowadź mnie do tego dzieciaka...

Dopiero teraz zorientowałam się że demoniczny lokaj trzyma w dłoniach suknie. Jeśli myśli że ją założę to jest głupszy niż myśli. Ja? W czymś tak rozdętym ?

- Panicz Ciel życzy sobie abyś założyła tę suknie - powiedział pokazując mi dziesięć kilo materiału. Wzięłam ją w ręce...

CurseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz