Po czym za pomocą pazurów rozerwałam w strzępy i to co zostało rzuciłam w twarz demona.
- Nie mam zamiaru tego nosić. Nie jestem stworzeniem z waszych czasów... - powiedziałam ale to nie mój głos opuścił usta. To była Bast. Często przejmuje kontrolę nad moim ciałem. Gdy ona z nas dwóch rządzi ciałem, moje oczy zmieniają kolor na złoty.
Na twarzy demona przez chwile malował się szok, szczególnie gdy rzuciła mu strzępkami sukni.- Zaprowadź mnie do swojego pana. Porozmawiam z nim ale nie mam zamiaru nosić tych strojów jak dla pudla...
- Cóż, mimo wszystko nalegam abyś panienko abyś przyozdobiła swoje ciało, nieco bardziej zakrytym strojem. Ponieważ mój Panicz to dopiero trzynastoletni chłopiec...- spojrzałam na niego zdziwiona.
" hahahaha ! Taki demon ! A podpisał pakt z dzieciakiem....zaraz, zaraz to znaczy że ten dzieciak, którego widziałyśmy..." usłyszałam głos Bastet. Po chwili zastanowienia się jednak przyznałam rację demonowi.
- Dobrze. Nie chcę zgorszyć panicza jeszcze bardziej...Bastet - powiedziałam. Do swojej drugiej osobowości. " Wiesz co robić moja droga." Wykonałam kilka ruchów ręką, a wokół mojego ciała zgromadził się złoty pył. Gdy Zniknął miałam na sobie nieco inny strój.
- Od razu lepiej. A teraz pozwoli panienka za mną - Lokaj ukłonił się lekko przede mną po czym zaprowadził mnie do jak podejrzewam gabinetu hrabi. Otworzył przede mną drzwi, weszłam do środka i rzeczywiście ujrzałam trzynastolatka z przepaską na oku. Zilustrował mój wygląd i strój.
- Nie hrabio, nie założyłam sukni od ciebie. Nie lubię gdy mój strój mnie ogranicza - powiedziałam wyniośle. W końcu nie mógł się równać ze mną. Chłopiec podszedł do mnie i ucałował moją dłoń.
- Wybacz że nasze pierwsze spotkanie było dość...bolesne dla ciebie. Ale miałem swoje rozkazy, które musiałem wypełnić. Proszę - wskazał na krzesło, które stało na przeciw jego. Zajęłam miejsce.
- Czego ode mnie chcesz....młody hrabio Phantomhive...- zapytałam spokojnie. I ja i Bast. Obie byłyśmy ciekawe co ma nam do powiedzenia hrabia.
- Chcę dokładnie wiedzieć kim jesteś i dlaczego zabijasz ? - odpowiedział z nad filiżanki herbaty. Jego wierny jak kundel lokaj stał przy nim i obserwował każdy mój krok. Jeśli spróbuje zaatakować on będzie pierwszy.
- Cóż w całej tej chorej sytuacji, to ja jestem główną ofiarą... - powiedziałam opierając się o oparcie fotela. - Ty? A co powiesz o trzydziestu ofiarach ? - Uśmiechnęłam się pod nosem, na jego słowa.
- To tylko kwestia postrzegania. Ale zacznę od początku. Wszystko zaczęło się równo dwadzieścia lat temu, na moją rodzinną wioskę spadła zaraza, obecny w tamtym czasie król rozkazał wszystko spalić. Zostałam uratowana przez matkę. Uciekłam do lasu ale szybko straciłam przytomność. Nie wiem jak mnie znaleźli ale dostałam się w ręce ostatnich kapłanów. Nie wiem kim oni byli dokładnie ale uwięzili w moim ciele Egipską Boginię Bastet...Gdy odzyskałam przytomność, wszyscy byli martwi. To ona ich zabiła ze wściekłości. Dzięki Bastet mam pewne umiejętności...- przerwał mi sługa niebieskowłosego chłopaka.
- Wszystko rozumiem. Ale Bastet jest opiekunką kotów i domowego ogniska. Jest uosabiana jako bogini, która raczej nie para się mordami w przeciwieństwie do Sachmet, która zaiste jest boginią wojny
- A ty nie byłbyś wściekły gdyby, ktoś na wieki uwięził cię w ciele śmiertelnej kobiety ?! - warknęła Bastet. Szybko przejęłam kontrolę. - A co do morderstw. Muszę regularnie pić ludzką krew aby pozostać młodą i kontrolować swoje moce...- zakończyłam, moją jakże krótką historię życia. Nastolatek chwilę się zastanawiał po czym się odezwał.
- Myślę że to co za chwilę powiem może być korzystne dla obu stron. Z tego co już zdążył zauważyć Sebastian. Nie posiadasz domu. Ale o tym za chwilę. Na początek powiem że twoje morderstwa, nie są na rękę naszej królowej, dostałem od niej rozkaz aby pozbyć się mordercy, niestety nawet Sebastian nie jest w stanie się cię zabić ponieważ twoje rany bardzo szybko się goją...Nie mogę też puścić cię wolno abyś dalej zabijała niewinnych ludzi. Więc proponuję ci dach nad głową i pracę jako ochrona rezydencji, jednak na co dzień byłabyś pokojówką jak May-Lin...
- Zaczekaj hrabio, twoja propozycja jest dość hojna mimo iż do tego zmuszą cię sytuacja. Niemniej to nie rozwiązuje jednej rzeczy, a konkretnie tego że ja nadal potrzebuje spożywać ludzką krew abym mogła być tym kim jesteś - odpowiedziałam, nagle poczułam ból głowy. Jęknęłam z bólu trzymając się dłońmi za głowę. To Bastet, wkurzyła się że chcą zrobić z nas pokojówkę. Zignorowałam ją. Tym razem nie będę jej słuchać.
- Nie przejmuj się kwestią krwi, rozwiążemy ją tak aby nikt nie zauważył. Więc jaka jest twoja decyzja ? - zapytał patrząc bacznie w moją stronę...
CZYTASZ
Curse
FantasyMikeila była spokojnie żyjącą kobietą w XIX wiecznej Anglii, jednak pewnego dnia wszystko zostaje zniszczone...Co było dalej zobaczcie sami :P