Taki demon jak ty...

108 12 4
                                    

Poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w twarz. - Taki demon jak ty...zakochany? W zwykłej wieśniaczce? - przypomniałam mu jego własne słowa. - Demony tak stare jak ty nie wiedzą czym jest miłość...znacie tylko cielesny pociąg...nie powiedziałam ci ponieważ wiedziałam ile warte było dla ciebie to co było między nami!  

 - Myślałem, że jesteś mądra...jestem na tym świecie już wiele wieków. Poznałem znaczenie słowa miłość. A skoro ty go nie znasz to już nie moja wina. Starałem się byś je poznała, najwidoczniej moje starania poszły na marne. - prychnęłam pod nosem ależ oczywiście, każdy wie co to miłość...żałosne. Miłość to nie jest definicja w podręczniku dobrego kamerdynera. A nawet jeśli Sebastian by zaakceptował to że został ojcem, nie znaczy że Ciel także by się z tym pogodził w końcu nie mieszkałam u niego w domu bo miał dobre serce, tylko po to abym więcej nie zabijała ludzi w Londynie.

- Miałam swoje powody. Z biegiem lat poznałam kilka innych demonów. I po tym co z nimi przeszłam...nie żałowałam tego co zrobiłam. Ponieważ istoty takie jak ty nie potrafią odczuć chociażby zauroczenia nie mówiąc o miłości. Odczuwacie tylko prymitywne potrzeby takie jak pożądanie. - odpowiedziałam wstając wreszcie z podłogi na którą upadłam kiedy Sebastian mnie odepchnął od siebie. 

Po chwili stało się coś czego bym się nigdy w życiu nie spodziewała. Sebastian...on zaczął się śmiać. Ale to nie był zwykły śmiech, przepełniony był sarkazmem i ironią. Czułam jak włosy na karku stają mi dęba. 

- Co ty możesz o nas wiedzieć? Masz swoje opinie na każdy temat i to cię zaślepia.  A jakbym ci powiedział, że Ciel stał się demonem? Że cię szukałem? I wielu ludzi straciło życie bym mógł cię znaleźć? Nic nie odpowiesz, masz to gdzieś. Tylko ty się liczysz. Nie myślałaś, ani o mnie ani tym bardziej o naszej córce. - Niech sobie myśli o mnie co chce nie zależy mi już. Może nawet próbować mnie zabić ale nikt mi nie wmówi że cokolwiek zrobiłam przez te dwieście lat nie było z myślą o moim jedynym dziecku. 

  - Od dnia w którym uciekłam z posiadłości aż do dziś. Każdy krok jaki zrobiłam! Zrobiłam myśląc o Natashy! Tak! Stchórzyłam, miałeś prawo wiedzieć, przez pierwszy rok każdego dnia myślałam o tym żeby wrócić ale wtedy nikt by mi nie uwierzył że to twoje dziecko...- nie wiem dlaczego ale czułam się bezsilna teraz. " Nie daj sobie wmówić poczucia winy. Zrobiłaś co uważałaś za stosowne dla siebie i dziecka. A zwłaszcza dla dziecka " usłyszałam głos Bastet. 

  -Musze już iść czeka na mnie...Ktoś. -podszedł do drzwi wyjściowych i je otworzył.  Przeszedł przez nie i tyle go widziałam. 

Westchnęłam ciężko, po czym powolnym krokiem wróciłam do pokoju z kominkiem. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy to złożony kawałek papieru na stoliku. Nie zauważyłam go wcześniej ponieważ oboje daliśmy się ponieść emocją. 

Wzięłam zwitek papieru i rozłożyłam go. Słowa tam zapisane były po łacinie. 

Ego tamen te

Poczułam jak do oczu cisną mi się łzy. Nie, to nie może być prawda! Demony nie potrafią kochać! Krzyknęłam w myślach...

" Nadal cię kocham" Usłyszałam głos Bast, przeczytała to co było na tym skrawku papieru. Poczułam jak po policzku spływają mi łzy. Byłam taka głupia. Ukryłam twarz w dłoniach, moi słudzy zaczęli się o mnie łasić. 

- Parce mihi! Solum volo!  - krzyknęłam do nich, nagle wszystkie cztery koty uciekły. Czułam jak wszechogarniająca cisza w tym domu zaczyna mnie dusić. Nie wiem ile tak siedziałam sama. Ale w końcu do pokoju weszła moja córka Natasha. 

- Mamo. Co się dzieje ? Dlaczego płaczesz ? - zapytała siadając obok mnie. Nigdy nie pokazałam jej że jest mi smutno, że jest mi źle. Nigdy nie płakałam w jej obecności. A teraz ? On nagle znowu się pojawia w moim życiu. I wszystko diabli wzięli. 

- Przepraszam cię kochanie...- odezwałam się. Ale chwilę potem wyjaśniłam co się stało. Byłam pewna że zacznie na mnie krzyczeć że nie obudziłam jej. W końcu tak bardzo chciała go poznać. 

Nie spodziewałam nawet tego co zrobiła. Ona po prostu mnie przytuliła. Potrzebowałam tego teraz, aby mój największy skarb był teraz blisko mnie.  - Bardzo cię kocham mamo. I nie mam ci tego za złe. W końcu zrobiłaś to dla mojego dobra. A skoro wiem że ojciec żyje, to znalezienie go już nie będzie żadnym problemem. 

- Ja ciebie też kocham myszko. I masz racje, w końcu Sebastian też bardzo chcę cię poznać. Teraz wiem...że błędem była ta ucieczka. Ale teraz wiem jak ważna jesteś dla niego. I trzeba wszystko naprostować. - odezwałam się ścierając ostatki łez z twarzy. Skoro Sebastian już wie o tym że ma dziecko raczej nie pozostanie nie czuły na ten fakt. 

Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedyś niemal nas złapał. Byłam wtedy z czteroletnią Natashą w Indiach. Sama nie wiem jak dokładnie wtedy udało nam się przed nim uciec ale nie wiele brakowało. Najgorsze że moja mała córeczka zgubiła mi się wtedy w tłumie. Bardzo się o nią bałam...

CurseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz