Rozmowa...

108 9 4
                                    

Siedziałam na tarasie domu, przeglądałam różne dokumenty. Mamy XXI wiek. A ja aż do teraz dorobiłam się dużego konta w banku. Pamiętam jak mówiłam że już nigdy w życiu nie zobaczę na oczy posiadłości Phantomhive. Teraz jestem panią tych włości. Wykupiłam rezydencje podczas licytacji, miał tu powstać super market. Większość ludzi odradzała mi mieszkanie tutaj. 

Z powodu klątwy opętanego hrabiego, podobno w tym domu pojawia się duch ostatniego hrabiego Phantomhive'a który rzekomo podpisał pakt z Szatanem. Ale wszyscy wiemy jaka jest prawda. To wcale nie był Szatan, tylko inny upadły anioł. Po małym remoncie, podłączeniu prądu i kanalizacji zadbałam aby nic nie uległo zmianie. Po chwili na taras wybiegła młoda dziewczyna o długich do łopatek czarnych prostych włosach. Była wysoka a jej cera była blada. Miała mocno zarysowane kości policzkowe. 

- Hej mamo. Już wróciłam - powiedziała przytulając mnie. - Właśnie widzę skarbie. Jak było na przejażdżce ? 

- Było super. Idę zrobić sobie coś na obiad, idziesz ze mną ? - zapytała opierając się o drzwi na balkon. Wzięłam dokumenty i wróciłam do pokoju, odłożyłam dokumenty na sekretarzyku.  I obie poszłyśmy do kuchni szykować sobie coś na ząb. Moja córka Natasha, jest jedynym co pozostało po moim romansie z pewnym lokajem z piekła. Była tak bardzo do niego podobna. Z małym wyjątkiem, przejęła część mocy Bastet. Tak, także zmienia się w dużego kota.

Po odejściu z cyrku Noah Ark, podróżowałam po świecie. Poznałam także moją dobrą przyjaciółkę szamankę voodoo Marie Leveau*. Wprowadziła mnie do świata kultu voodoo, wszystko czego mnie nauczyła pomogło mi w o wiele większym stopniu korzystać z mocy Bastet i nie tylko. Gdy ją poznałam Natasha miała zaledwie pięć lat, więc została ciocią Marie. 

Tamte lata nie były zbyt udane dla Natashy, mimo iż jest demonem i z reguły niczego się nie boi. To mimo to do dziś odczuwa lęk przed postacią Papa Legba** ale ciężko się jej dziwić to dość specyficzna postać. I z reguły budzi lęk już samym wyglądem. 

A wracając do tematu, nauki które wzięłam od Marie, pomogły mi, gdyż w murach tego domu jest uwięzionych kilka dusz. Tamtego dnia Natasha została z Marie, która przyjechała ze mną. 

( Wspomnienia Mikeili )

Przekraczając próg tej nadal pięknej dziewiętnastowiecznej rezydencji, poczułam obecność co najmniej pięciu duchów.  Obecność duchów przeważnie przejawia się nie miłą i ciężką do zniesienia atmosferą. Ale nie tym razem, od setek lat w tym domu nikogo nie było. Mury powinny być wychłodzone, a co za tym idzie powinno być tu zimno. Ale czułam w powietrzu iście domowe ciepło. Idąc korytarzem mogłam się domyślić czyje duchy sprawiają kłopoty. Od strony kuchni poczułam zapach spalenizny. Uśmiechnęłam się pod nosem. Cały Bard. 

Skierowałam swoje kroki dalej w stronę jadalni. Zobaczyłam wszystko było przykryte białymi płótnami. Co się stało z tym domem ? Nagle usłyszałam kroki na korytarzu, ktoś biegł a potem jeden duży huk. Zaśmiałam się pod nosem, MayRin ile razy Sebastian mówił ci żebyś nie biegała po korytarzu z rozwiązanymi sznurówkami.  Na wspomnienie demonicznego lokaja poczuła ukłucie smutku.

Kontynuowałam swój spacer po rezydencji. Na piętrzę otworzyłam drzwi, które prowadziły do sali z bilardem. Nagle poczułam ostre gorące powietrze, które parzyło moją skórę. To w tym pomieszczeniu zginą hrabia Vincent i hrabina Rachel. Ich duchy, nigdy nie opuszczą murów tego domu. Trójka służby złożyła przysięgę że będą chronić posiadłość. Więc to robią do tej pory. A rodzina hrabiego Ciel'a nie załatwili swoich spraw za życia związanych z synem i przypuszczam że nigdy już tego nie zrobią. Szczególnie jeśli Sebastian dopełnił umowy i pożarł jego dusze.

CurseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz