Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Wszystko dookoła wydawało się dalej wirować. Coś niewątpliwie łaskotało mnie w policzek, więc powoli sięgnąłem po to dłonią. Małe białe piórko spoczywało w mojej ręce, kompletnie mnie dezorientując. Gdy zawroty ustały, rozejrzałem się uważnie po sypialni.
Setki rozrzuconych białych piór leżało wokół mnie. Na łóżku oraz na ziemi, a kilka wciąż wisiało w powietrzu. Na podłodze obok znajdowała się podarta poszewka, która szybko pozwoliła mi połączyć fakty. Podejrzewałem, że zrobił to Tausa, jednak nie było go już w sypialni.
Przypomniałem sobie, jak poprzedniej nocy przyniósł mnie do łóżka i czekał, aż zasnę, gładząc mnie po policzku. Sięgnąłem ręką w to miejsce i poczułem jakąś zeschniętą substancję. Zamarłem, gdy dotarły do mnie wspomnienia jego zakrwawionych dłoni. Przełknąłem głośno ślinę i wstałem, ostrożnie podchodząc do lustra. Nie myliłem się. Ślady zeschniętej krwi, wciąż znajdowały się na mojej twarzy. Zdenerwowany rzuciłem się w kierunku łazienki, aby tam dokładnie wymyć się ze wszystkiego, a kiedy miałem już pewność, że na moim ciele nie było już nic niepokojącego, wróciłem do sypialni.
W całym pomieszczeniu panował bałagan. Nie miałem ani sił ani chęci, żeby posprzątać te wszystkie pióra, więc po prostu wróciłem do łóżka i usiadłem wygodnie, strzepując tylko pojedyncze. Nagle dostrzegłem coś ciekawego na drugiej poduszce. Była to mała złożona na pół kartka. Sięgnąłem po nią i zajrzałem do środka. Czarne piękne litery zdobiły karteczkę, składając się w spójną całość.
„Zjedz śniadanie i nie bierz lekarstw od Lupusa – Tausa."
Ból głowy utwierdził mnie w przekonaniu, że powiedział mi to za późno. Westchnąłem ciężko i odrzuciłem kartkę, wstając i udając się do komody, gdzie w pierwszej szufladzie znalazłem czyste jasnozielone hanfu. Szybko założyłem je na siebie i wyszedłem na korytarz, powoli idąc korytarzem i szukając odpowiedniej drogi do jadalni. Było jeszcze wcześnie, więc hol świecił pustkami. Wydawało się, jakby wszystkie zamieszkujące to miejsce dziewczęta, nagle wyszły na zakupy i nie miały wrócić przed zmierzchem.
Gdy dotarłem do jadalni przy stole na miejscu, gdzie zazwyczaj siedzę, naszykowane było śniadanie. Uśmiechnąłem się delikatnie, mimo, że wcale nie byłem głodny. Tausa zadbał, żebym na pewno coś zjadł i tym razem miałem zamiar go posłuchać. Usiadłem i zabrałem się za grzebanie srebrnym widelcem w posiłku, szukając wszystkich pomidorów, do których miałem słabość.
Kiedy talerz był już do połowy pusty, do pomieszczenia ktoś wszedł. Kroki spowodowały, że podniosłem głowę i przeszedł po mnie dreszcz. Hrabia we własnej osobie przyszedł, aby sprawdzić, czy aby na pewno pojawiłem się na śniadaniu. Tym razem jego ręce były czyste, a czarna szata nienaruszona.
- Dzień dobry. – przywitał się i zajął miejsce obok. Cicho odburknąłem odpowiedź i z powrotem wbiłem swój wzrok w talerz. Przez moment wisiała między nami cisza, którą on jednak zdecydował się przerwać. – W ciągu następnych dwóch dni prawdopodobnie nie będziemy się za często widywać. Mam kilka ważnych spraw do załatwienia, poza tym w najbliższym czasie będę organizować bal księżycowy i pojawi się wiele ważnych osobistości. Muszę się tym wszystkim zająć. Porę śniadań znasz, a Lupus przypilnuje, abyś się odpowiednio odżywiał. Bądź grzeczny.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie delikatnie w policzek. Zadrżałem pod tym dotykiem, ale nie cofnąłem się. Dzielnie przytaknąłem oraz patrzyłem jak wstaje i wychodzi, zostawiając mnie samego w jadalni.
![](https://img.wattpad.com/cover/97215734-288-k193348.jpg)
CZYTASZ
Valmont Shadows (Yaoi Story)
Short StoryŚwiat dzieli się na siedem różnych państw rządzonych przez ludzkich władców z pomocą Rady Nadnaturalnych. W jednym z nich, - ogromnym obfitym w zieleń Valmont - mieszka młody elf Laviah wraz z ukochaną bliźniaczą siostrą. Wszystko się zmienia, gdy p...