Rozdział 7 "Ścieżki Obsydianu"

6.5K 529 167
                                    

                Minął tydzień od wydarzeń związanych z moją nieudaną próbą ucieczki, której efektem stał się fakt, że z dnia na dzień zostałem przeniesiony do olbrzymiej sypialni Tausy. Hrabia wydawał się być zadowolony, gdy zabrałem swój niewielki dobytek złożony z kilku różnych strojów i ułożyłem go w kącie nowego miejsca zamieszkania.

Od tamtej pory noce wyglądały zupełnie inaczej. Po każdej wieczornej kąpieli byłem natychmiast odprowadzany pod same drzwi sypialni, a w środku już czekał na mnie Eden-Vane. Choć starałem się spać na samym brzegu łóżka, w którymś momencie Tausa i tak owijał ramiona wokół mojej talii i przyciągał mnie blisko siebie, a potem jak małe dziecko zasypiał, mrucząc mi ciche „dobranoc".

Nie spałem. A przynajmniej tak było pierwsze dwie noce. Byłem zbyt zajęty rozmyślaniem nad moją beznadziejną sytuacją. Za trzecim razem przywykłem do gorąca jakie płynęło z jego ciała i ciepłego oddechu opatulającym mój policzek. Stało się to nawet przyjemne i gdy siódmego dnia Tausa zapowiedział, że nie będzie go przez dobę i wróci najwcześniej południem kolejnego dnia, poczułem pustkę. Nagle zabrakło mi tego ciepła i choć ciężko było mi się przyznać, tęskniłem za tym, co dawało mi wspólne spanie.

Poza tym nie dotknął mnie. Pomimo niezliczonej ilości szans Tausa wydawał się być zupełnie niezainteresowany i od momentu, gdy zamieszkałem z nim w jednym pokoju, nasze jedyne zbliżenia miały miejsce w nocy, gdy obejmował mnie ciasno, śpiąc. To sprawiało też, że bez przerwy czułem się zagrożony. Miałem wrażenie, że wybuch może nastąpić w każdej chwili, a głupie komentarze Lupusa wcale nie pomagały mi się uspokoić.

- Zluzuj pasek w spodniach, młody... – jęknął pewnego dnia przy śniadaniu, gdy hrabia w pośpiechu opuścił jadalnie. – Mam wrażenie, że to ty chcesz go bardziej przelecieć, niż on Ciebie.

Rumieniłem się wtedy wściekle i najczęściej krzyczałem na niego za to, jednak mag wydawał się niewzruszony, jakby takie sytuacje miały miejsce na co dzień, a on jedynie odtwarzał tę samą płytę w nieskończoność.

Tego dnia obudziłem się samotnie w wielkim łóżku. Chłodne miejsce obok przypominało mi o nagłym wyjeździe hrabiego. Zapowiedział, że za dwa dni odbędzie się bal księżycowy i do Elk Mound zjedzie się wiele ważnych osobistości, a on musiał niezwłocznie załatwić parę spraw przy organizacji tego wielkiego bankietu.

Dlatego ósmego dnia od minionej nocy sam wstałem z łóżka, sam ubrałem się, sam zszedłem na śniadanie i koniec końców: sam musiałem spędzić cały dzień. No, prawie sam.

- Ile masz jeszcze zamiar za mną łazić? – warknąłem, odwracając się w stronę Lupusa. Ten tylko wyszczerzył się wrednie i pretensjonalnie oparł się plecami o ścianę.

- Muszę Cię pilnować, bo znów spróbujesz kogoś zgwałcić we śnie. – odparł z uśmiechem, a mi zrzedła mina. Od kiedy pamiętnego dnia zastał mnie niespodziewanie w sypialni hrabiego, nie dawał mi spokoju. Bez przerwy naśmiewał się z mojej „niewyżytej" natury i pomimo moich wyjaśnień i prób przekonania go do zmiany zdania, on wciąż cicho wspominał o tym.

- Jesteś głupi. – stwierdziłem głośno i ruszyłem korytarzem, starając się go ignorować. Nienaturalnie rozglądałem się dookoła i analizowałem każdy napotkany obraz. Powoli też zauważałem, że rozpoznaję poszczególne korytarze, co dawało mi niemałą przyjemność. W końcu zacząłem bezproblemowo poruszać się po Elk Mound.

Nagle zainteresowało mnie coś przy klatce schodowej. Przyjrzałem się uważnie i dostrzegłem drzwi, jednak nie były to zwyczajne drzwi, a raczej niezwyczajne dla tego miejsca. Duże drewniane i lekko zużyte potężne wrota niczym do innej krainy. Miałem wrażenie, że widzę je po raz pierwszy, więc zbliżyłem się wyciągnąłem rękę po klamkę, ale w ostatnim momencie zostałem złapany za nadgarstek i brutalnie odciągnięty na bok.

Valmont Shadows (Yaoi Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz