Rozdział 9 "Drażliwe Tematy"

5.5K 460 87
                                    


Od ścian długich korytarzy odbijało się echo wrzawy. Głośna muzyka wypływająca zza ścian, gdzie bawili się ludzie, nikła gdzieś w odmętach labiryntu, jakim był Elk Mound. Ta niewielka ilość osób, które opuściły salę przyjęć, nie odchodziła też wystarczająco daleko, by usłyszeć pewien niepokojący – nawet jak na standardy Balu Księżycowego – szczegół.

Pomiędzy radosnymi okrzykami i skoczną muzyką, słychać było głośne wrzaski cierpienia. Moje wrzaski. Przyciśnięty do podłogi, nie byłem w stanie nawet się ruszyć. Wszystko dookoła wirowało, a moim jedynym celem było odepchnięcie napastnika tak daleko i tak boleśnie jak tylko się dało.

- Nie! – krzyknąłem, po raz kolejny i na oślep zamachnąłem się dopiero co wyrwaną z uścisku ręką. Złota Maska jednak się nie poddawał. Bez trudu znów mnie unieruchomił i rozszarpał pasek podtrzymujący moją szatę. Ubranie zjechało ze mnie w jednej chwili, przez co na moment zamarłem, a potem ze zdwojoną siłą, zacząłem okładać go pięściami, krzycząc przy tym głośno.

Nie byłem w stanie nawet spojrzeć w jego stronę, ale wiedziałem, że tam stał. Czułem wzrok Tausy na swoim ciele i nieważne jak bardzo tego chciałem, on nie miał zamiaru mi pomóc. Po tym, jak szybko zorientował się, co zrobiłem, nawet na chwilę się nie zawahał. Nie było najmniejszej opcji, że on mógłby cokolwiek do mnie czuć, a już na pewno nie po tym, co zrobiłem.

Nagle do mojej twarzy dotarł rozdzierający ból. Ręka Złotej Maski spoliczkowała mnie z całej siły, pozbawiając na chwilę zdolność myślenia. Odruchowo wstrzymałem zmasowany atak, aby sięgnąć dłonią do pokiereszowanego policzka i to był mój największy błąd. Mężczyzna przytrzymał moje ręce jedną dłonią, a drugą zaczął majstrować przy pasku swoich czarnych spodni, które opuścił tak szybko, że przeszło mi przez myśl, że to nie jego pierwszy gwałt.

Nie miałem tyle siły, żeby się wyrwać ponownie, więc po paru minutach wierzgania, w końcu uspokoiłem się i poddałem całkowicie. Po policzkach spływały mi łzy i choć wydawało by się, że wszystko, co robił mi ten zboczeniec było kluczowe dla mojej przyszłości, to nie mogłem się powstrzymać i odwróciłem wzrok patrząc kątem oka na stojącego kilka metrów od nas przy ścianie Tausę. Wyglądał, jakby się z czymś wstrzymywał. Usta miał zaciśnięte w wąską kreskę, a brwi zmarszczone.

- Czyżby Ci się spodobało? – usłyszałem cichy szept przy moim uchu i wzdrygnąłem się, a w tym samym momencie ostry ból rozszedł się od moich pośladków przez całe ciało. Krzyknąłem, ale mój głos załamał się i zniknął wśród echa odgłosów zabawy.

Zdawało mi się, że coś rozrywa mnie od środka, dlatego zaszlochałem głośno, zasłaniając twarz dłońmi. Pchnięcia były przypadkowe, co sprawiało, że nie byłem w stanie przygotować się na ból w odpowiednim momencie. Po jakichś czterech minutach, poczułem, że Złota Maska oddycha coraz ciężej, aż w końcu z długim jękiem, doszedł głęboko we mnie.

Leżał na mnie, rozkoszując się przyjemnością, a jego ciepły oddech drażnił moją szyję. Nie miałem siły nawet dłużej płakać. Wszystko się skończyło.

Gdy po korytarzu rozległ się dźwięk wybijającego godzinę zegara, Złota Maska powoli wyszedł ze mnie, wstał i ubrał się. Gdy skończył, wydawał się zastanawiać, co teraz zrobić. Skierował swój wzrok w stronę, gdzie stał Tausa, skinął głowę i z uśmiechem odszedł. Gdy odgłos kroków zniknął gdzieś wśród stłumionej muzyki, zamknąłem oczy i zacząłem głośno płakać.

- I po co Ci to było? – usłyszałem i powoli otworzyłem oczy. Hrabia stał nade mną i przyglądał mi się z małym uśmieszkiem. Po całym zdenerwowaniu nie było śladu, jakby to co się przed chwilą zdarzyło, w ogóle nie miało miejsca.

Valmont Shadows (Yaoi Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz