Wydawałoby się, że pierwszy test był prosty. Tutaj nic nie mogło pójść nie tak. Tak naprawdę do tej pory w mojej głowie siał się zamęt. Nie byłem w stanie odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie. Gdzie tej nocy był Tausa?
Jego reakcja na poranne ogłoszenia zdawała się być zbyt oczywista. On doskonale wiedział, że od momentu odprowadzenia nas do sypialni, rozpoczęło się pierwsze zadanie. Śmiech był tego potwierdzeniem, jednak zdecydował się opuścić pokój w nocy... Dla sprawdzenia swojej teorii?
To był idiotyzm na skalę światową. Jeśli rzeczywiście był szpiegiem, to czy jego obowiązkiem nie było wyjść z podejrzeń? Z drugiej jednak strony jego zadaniem byłoby wtedy informować, o tym co dzieje się w królestwie, a to oznaczało stałą kontrolę zachowań Królowej. Wtedy rzeczywiście jego zagrywka o przydłużenie swojego pobytu w pałacu zdawała się mieć sens.
Co w takim razie z innymi? Tymi pozostałymi dwudziestoma czterema arystokratami? Na pierwszy rzut oka zdawali się być zaskoczeni ogłoszeniem, jednak wybuchli śmiechem zupełnie jak Tausa. Maskowali prawdziwe odczucia czy może również rozgryźli zagadkę pierwszego zadania? Tak naprawdę jedynie tajemnicza posiadaczka wyjątkowego wisiorka nie zareagowała tak gwałtownie, a zachowała całkowity spokój. W pierwszej chwili wydawało mi się nawet, że na swój własny sposób udowodniła, że nie było to dla niej zaskoczenie. Tausa reagował bardzo impulsywnie, ona zaś zdawała się być oazą spokoju. Stalowa barwa jej oczu doskonale to prezentowała. Była piękna, ale jednocześnie zimna jak lód – nie dała po sobie poznać żadnych emocji. Idealnie się ukrywała.
Szedłem właśnie w stronę mojej sypialni, gdy owa piękność wyszła zza rogu w towarzystwie swojej służki – młodej blondyneczki o skocznych zielonych oczach, która bardzo boleśnie przypominała mi Lorelei. Arystokratka zatrzymała się wpół kroku i zmierzyła mnie spojrzeniem. Po chwili pochyliła się nad służącą, a ta ze skinięciem głowy oddaliła się od niej. Gdy na korytarzu zostaliśmy tylko we dwójkę, odrobinę się zląkłem. Nagle zdałem sobie sprawę, że w obliczu zagrożenia byłem bezbronny jak dziecko.
- Jesteś jakoś spokrewniony z hrabią Eden-Vane'em? – zapytała wprost, a gdy znacząco pokręciłem głową, ona westchnęła ciężko i mruknęła pod nosem: - W takim razie kochanek...
Jęknąłem pod nosem na to określenie. Zdawało mi się być zbyt oficjalne, jeśli chodziło o taką pokręconą relację. Tak naprawdę Tausa był dla mnie... No właśnie. Kim był? Jedno zdanie sprawiło, że moją głowę zapełniało coraz więcej nurtujących mnie pytań.
- Chcę abyś wiedział, że obserwuję was od początku. – oznajmiła krótko, po czym wyminęła mnie i ruszyła korytarzem w stronę sali bankietowej. Powiało chłodem.
Wybudziwszy się z sytuacji, która właśnie miała miejsce, wznowiłem chód, aby jak najszybciej dotrzeć do sypialni. W środku czekał już na mnie hrabia. Leżał wygodnie na łóżku i wpatrywał się we mnie od momentu mojego pojawienia się w pomieszczeniu.
Przypomniała mi się ta dziwna atmosfera po wyjściu rano z jadalni. Poczułem się wtedy niemal identycznie, co w tej chwili. Jakoś nagle nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, czując to upiorne spojrzenie.
- O czym z nią rozmawiałeś? – zapytał wprost niczym owa piękność. W swojej postawie byli bardzo do siebie podobni. Zastanawiałem się, skąd wiedział, że w ogóle z kimś rozmawiałem. Wolałem tego nie dociekać.
- O niczym konkretnym. Powiedziałem jej tylko dzień dobry... – skłamałem, ale głos załamał mi się przy drugim słowie, więc niemal natychmiast poczułem, że Tausa wstaje i ustawia się zaraz za mną, kładąc brodę na mojej głowie.
CZYTASZ
Valmont Shadows (Yaoi Story)
Historia CortaŚwiat dzieli się na siedem różnych państw rządzonych przez ludzkich władców z pomocą Rady Nadnaturalnych. W jednym z nich, - ogromnym obfitym w zieleń Valmont - mieszka młody elf Laviah wraz z ukochaną bliźniaczą siostrą. Wszystko się zmienia, gdy p...