Epilog

2.5K 233 40
                                    

~ Alan POV ~

– To chyba nie twój interes, co? – syknąłem, gdy Calum zaczął prawić mi morały.

Gadanie z nim przez telefon było dosyć trudne po jego podbojach na wakacjach. Wszyscy byliśmy na niego źli. Tym razem to on wszystko zjebał i wcale się z tym nie krył. Ashton najszybciej mu to wybaczył. Calum zapewne przeczuwał, że przelał czarę goryczy tym występkiem i na pewno zauważył, jak każdy zaczął trzymać go na dystans.

– Weź, przestań – westchnął. – Przepraszałem przecież. Co mam jeszcze zrobić według ciebie? Umrzeć?

– Nie przeginaj – warknąłem. – Jedyne czego nam brakuje to twojego pogrzebu, a wcześniej nekrologu. Serio myślisz, że Michael ucieszyłby się z twojego zniknięcia ze świata żywych? – No to mi kurwa powiedz, co ja mam zrobić? – zirytował się.

– Poczekaj? – zaproponowałem ironicznie. – Czas to jedyne co ci pozostało, stary.

– A jakbym ją przeprosił? – spytał.

– Michael ci prędzej jaja ujebie – prychnąłem.

– Przecież się zmienił. Znów jest starym dobrym Gordonem – zaśmiał się pogodnie. – Przyjadę. Ja muszę coś zrobić i czas to nie jest mój towarzysz broni, Alan. Albo mi wybaczy, albo serio skoczę z mostu.

– Pamiętaj, ode mnie dostaniesz co najwyżej liścia zamiast wiązanki.

– Dzięki. – Wiedziałem, że w tym właśnie momencie wywrócił oczami.

– Dobra, muszę kończyć – oznajmiłem, gdy na horyzoncie ujrzałem Sus.

– Aha, no fajnie. Laska ważniejsza. Ty też musisz się wytłu...

Nie wysłuchałem go, gdyż szybko zakończyłem rozmowę. Schowałem telefon do kieszeni spodni i podszedłem do mojej byłej dziewczyny i obecnej przyjaciółki. Przytuliłem ją, co nieśmiało odwzajemniła.

– Jak tam? – spytałem.

– Trochę mama bała się mnie puszczać tutaj samą, ale ostatecznie się zgodziła – westchnęła. – To na pewno w porządku?

– Jasne! – uśmiechnąłem się. – Przecież dawno się nie widzieliśmy, trzeba wykorzystać ostatnie dni wolnego.

– W sumie – spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.

Spacerowaliśmy bez konkretnego celu, zwiedzając przy tym różne miejsca. Nigdy nie sądziłem, że uda mi się trafić na Michaela z Luke'm i Camilą. Z zawahaniem postanowiłem przedstawić im Susan, w końcu kiedyś powinienem to zrobić.

Podeszliśmy do nich, a pierwszą osobą, która nas zauważyła, była Camilla. Zeskoczyła z oparcia ławki, na której siedziała i podbiegła do nas. Przytuliła moją przyjaciółkę, a ja się porządnie zdziwiłem.

– Co pominąłem? – spytałem ze ściągniętymi brwiami.

– Mam dobry humor – Elson wzruszyła ramionami.

– Ohoho! – krzyknął Hemmings. – Aluś ma dziewczynę!

– Tylko ty jesteś singlem, stary.

Clifford popchnął blondyna, przez co ten upadł na trawę.

– Ty kutasie... – syknął niby zły.

– Możecie się zamknąć? – przekrzyczałem panujący harmider.

Jaki? A no taki, że Camilla nagle znalazła się na plecach Michaela, ten śmiał się i kazał jej złazić, ta coś głośno nuciła i niby zlewała na niego. A Luke? A Luke próbował wytłumaczyć przyjacielowi, dlaczego jest jeszcze singlem.

Po moim wrzasku od razu zapanowała idealna cisza. Wszyscy skupili się na naszej dwójce.

– Chciałem wam przedstawić Susan, a wy robicie dzicz i siarę – westchnąłem. – Widzisz? – zwróciłem się do dziewczyny. – Dlatego nigdy ci ich nie przedstawiłem.

Susan zaczęła się śmiać, a Luke znalazł się w ekspresowym tempie przy nas.

– Jestem Luke, jestem tym najchudszym, najwyższym, najseksowniejszym, ale sorrki złotko – mrugnął – wolę facetów.

– Och.

– Nie tolerujesz? – spytał Clifford z nadzieją.

– Nie, skądże znowu – zaprzeczyła szybko. – Mam znajomą biseksualną, więc to nie jest dla mnie nowe – uśmiechnęła się lekko. – Ponadto uważam, że jestem całkiem, całkiem tolerancyjna.

– No i lipa – westchnął.

– A zamknij się – skarciłem kolorowowłosego.

Nigdy nie zrozumiem jego powodów farbowania włosów, serio.

– Zazdrościsz mi, że jestem taki ach, ech i och?

– Nie, współczuje ci, że jesteś taki meh – Michael nie wytrzymał i parsknął śmiechem na swój własny żart.

Niespodziewanie Hemmings ruszył za naszym przyjacielem, a tamten zaczął uciekać, śmiejąc się przy tym. Zdecydowanie brakowało mi takiej wersji chłopaka.

– Wiesz, że Michael ostatnio zachowywał się jak zazdrośnik? – zaśmiała się Camilla.

– Co? Czemu? – zdziwiłem się, siadając na ławce wraz z dziewczynami.

– Spotkałam się przypadkiem z Chrisem, wiesz, tym moim znajomym – szturchnęła mnie. – Michael był wtedy ze mną i gdy tylko dowiedział się, jak on ma na imię, od razu złapał mnie za rękę, a spojrzeniem zabijał mojego biednego Chrisa – pociągnęła nosem niby zasmucona.

– Martwi się, że go opuścisz. Słodka jest taka zazdrość – oznajmiła Sus. – Oczywiście w granicach rozsądku.

– Tak czy siak – Camilla wróciła do tematu – przez cały wieczór wyłam z tego wraz z Chrisem.

– Spotykasz się z nim wieczorami? – spytałem zdziwiony.

– To mój przyjaciel, oke? – trzepnęła mnie. – Poza tym, Michael nie musi się martwić.

– Co do zmartwień – potarłem dłonie. – Calum chcę cię odwiedzić – spojrzałem na nią kątem oka, by sprawdzić reakcję.

– Po co?

– No... Zrozumiał, że wtedy nawalił i chce to wszystko naprawić. Nagle został sam – wyjaśniłem. – Wszyscy zaczęliśmy trzymać go na dystans. Chcieliśmy, by zrozumiał błąd, sam, bez niczyjej pomocy. Najwidoczniej dotarło to do niego.

– Hm... Spoko. – Zwilżyła wargi i spojrzała na Michaela i Luke'a, którzy zmierzali w naszym kierunku.

– Wiem, że wcześniej cię przed nim ostrzegałem i nadal podtrzymuje ostrzeżenie, ale... To mój przyjaciel, więc chcę być też po jego stronie. Ma ciężki okres w życiu i musi poukładać ten bałagan wokół siebie. On nie jest złym człowiekiem. Kiedyś był równie zabawnym gościem co Luke czy Mike, serio.

– Co my? – zagadnął Luke.

– Nic – odparła Cam.

Zrozumiałem, że nie chciała, bym informował przyjaciół o przyjeździe Hooda. Z jednej przyznałem jej rację, ale z drugiej czułem, że mogą być z tego powodu kłopoty.

– Chodźmy na pizze – zaproponowała Elson. – Oczywiście Su idzie z nami.

– Mogę? Nie chcę przesz...

– Możesz, możesz – pośpieszył Luke. – Chodźcie, bo jestem głodny!

Cała trójka wyprysła do przodu jak strzały, a ja wraz z Susan siedzieliśmy zdziwieni.

– Zdecydowanie oni nie są normalni – zaśmiała się.

– Meh, lepszy pozytywni idioci, niż wieczni pesymiści – wstałem, a zaraz za mną Su.

Dogoniliśmy szybko moich przyjaciół, a moja ręka nie wiedząc, kiedy znalazła się na ramionach Susan. Cóż, najwidoczniej jeszcze wiele niespodzianek przed nami.

This Cat//M.C.//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz