1

21 2 0
                                    

Mieszkaliśmy z Martą  przy ulicy Limanowskiego, ale szkoła była oddalona  o 40 minut drogi tramwajem, więc musiałem wstawać przed siódmą żeby  zdążyć. Marta miała do pracy na dziesiątą, więc nie wstawała razem ze  mną. Jako że rodzice nie żyli, nie wybierałem prestiżowej szkoły, żeby  nie mieć lekcji do późna i móc pracować. Może i Marta pracowała w dużej  firmie, ale jej pensja czasem po prostu nie starczała. Zakazywała mi  pracować, mówiła, że ona da radę, ale często słyszałem jak płakała u  siebie w pokoju albo gdy odmawiała sobie zakupów z koleżankami, żeby  tylko nas utrzymać. Ale ja rozdawałem ulotki, czasem zatrudniałem się w  jakiejś budce z kebabem na Piotrkowskiej i sprzedawałem jedzenie. Kiedyś  nawet skręcałem długopisy. W każdym razie chciałem pomóc siostrze jak  tylko mogłem.
W tramwaju było jak zwykle od cholery ludzi,  codziennie ci sami, spieszący się do pracy biznesmeni (swoją drogą  dlaczego jechali tramwajem, skoro pewnie stać ich na auta, patrząc po  telefonach, zegarkach i garniturach?), babcie z wózeczkami jadące na  rynek, gimnazjaliści, licealiści i studenci. Po skasowaniu biletu  zająłem swoje ulubione miejsce na samym końcu drugiego wagonu. Lubiłem  te starsze tramwaje, które miały przetarte tapicerki na siedzeniach,  ledwo otwierające się drzwi i niedziałające kasowniki. Rzadko kiedy ktoś  do nich wsiadał, bo ludzie tłoczyli się w nowiutkich pesach. Większość  pasażerów kojarzyłem z codziennych podróży, ale w pewnym momencie do  tramwaju wpadła zdyszana dziewczyna, którą pierwszy raz widziałem na  oczy. Miała ogromną torbę i widać było, że jest jej ciężko. Rozglądała  się za miejscem do siedzenia, ale gdy nic nie znalazła, skasowała bilet i  chwyciła jedną ręką metalowy pałąk. Nie zamierzałem ustąpić jej  miejsca, więc włożyłem do uszu słuchawki i puściłem sobie album  "Revolution Radio" Green Day'a. Tramwaj ruszył, ale po 10 minutach  zatrzymał się tak gwałtownie, że aż się przestraszyłem. Zobaczyłem, że  dziewczyna przewróciła się a z jej torby powypadały zeszyty, książki,  długopisy i inne duperele. Wstałem i podszedłem do niej:
- Mogę pomóc, jeśli chcesz - uśmiechnąłem się do niej i kucnąłem, zbierając jej rzeczy.                     
-  Dziękuję - wstała i uśmiechnęła się do mnie. Miała piękne,  zielono-niebiesko-szare oczy, pełne usta i ciemnobrązowe włosy do  ramion. Podała mi rękę - jestem Julia.
- Dawid - odwzajemniłem  uścisk. Już miałem odejść na swoje miejsce, ale zobaczyłem, że jest już  zajęte przez jakiegoś dzieciaka. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko  stać z Julią i jakoś dotrwać te 30 minut stania. 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Odkryte tajemniceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz