15

1.1K 199 63
                                    

*Sprawdźcie, czy przeczytaliście poprzedni. x*


Michael kaszlał już drugi tydzień mógłby powiedzieć, że wypluwał płuca. Dławił się całymi nocami, a w dzień nie przeszkadzało mu to tak bardzo – miał zajęty umysł czym innym.

- Naprawdę źle wyglądasz – mruknęła szatynka. Zielonooki przyjrzał się jej dokładnie. Wyglądała inaczej...

- Co ty zrobiłaś z twarzą? – spytał z podniesionymi brwiami. Nigdy nie widział u niej tak dużej ilości makijażu.

- Pomalowałam się. – Uśmiechnęła się promiennie. – Jesteśmy już w dziewiątej klasie! Chciałam coś zmienić.

- Lepiej to zmyj – mruknął, na co Ella rzuciła mu pytające spojrzenie. – Naprawdę źle wyglądasz – powtórzył jej słowa.

- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne – prychnęła obrażona. – Szkoda tylko, że zapomniałam się zaśmiać.

- Po co się pomalowałaś? – rzucił w jej stronę. Zamknął swoją szafkę, wcześniej upychając w niej książki. Gdy szatynka nie odpowiedziała, powoli odwrócił się, by móc na nią spojrzeć. – Ella! – Pomachał jej dłonią przed oczami.

Dziewczyna była zapatrzona w drugi koniec korytarza. Nienaturalnie trzepotała wysmarowanymi tuszem rzęsami, kręciła wokół palca włosy i, och, Michael przyłapał ją na zagryzaniu wargi. Ze zniesmaczoną miną pobiegł za jej wzrokiem.

Blisko drzwi do Sali biologicznej stał średniego wzrostu brunet. Michael kojarzył skądś te kruczoczarne włosy. Zmarszczył nos i ponownie rzucił okiem na swoją przyjaciółkę. Teraz zrozumiał jej rozmarzony wygląd twarzy oraz maź na niej.

- Naprawdę on ci się podoba? – spytał z niedowierzaniem. – Co ty widzisz w tym aroganckim dupku? – Szatynka wyszczerzyła się niewinnie. Kompletnie nie zwracała uwagi na blondwłosego chłopaka. – Ella! – krzyknął.

- Co? Coś mówiłeś? – otrząsnęła się. Michael wywrócił oczami.

- Chciałem tylko powiedzieć, że Calum Hood to zły wybór – jego głos był przepełniony jadem. Szatynka obrzuciła go tym jednym tym jednym ze swoich aroganckich spojrzeń, mówiących „to moje życie, mogę robić, co mi się podoba, to nie twoja sprawa". Blondyn westchnął ciężko. – Tylko nie przychodź potem do mnie z płaczem – dodał.

- Nie mam zamiaru – rzuciła arogancko, ale po chwili ogarnęła się i szepnęła – Jesteś na mnie zły?

- Skądże znowu – prychnął. – Muszę już iść.

Odwrócił się od przyjaciółki i skierował na pierwsze piętro. Kiedy wchodził po schodach, Ella dogoniła go. Złapała chłopaka za ramię.

- O co chodzi, Mike? Umiem rozpoznać, gdy jesteś zły.

- Po prostu... To dziwne – westchnął. Przystanęli z boku schodów i oparli o poręcz. – Po prostu boję się, że jak „zakumplujesz się" – tutaj zrobił cudzysłowie w powietrzu palcami – z nim, to mnie zostawisz. A ja nie chcę cię stracić.

- Och, Mikiś. Jesteśmy razem od jedenastu lat, a ty codziennie mówisz mi, że ciebie zostawię. To naprawdę już denerwujące.

- Tak? Och. J-ja przepraszam – spuścił głowę zmieszany. Bujał się na swoich piętach. Wbijał wzrok w gładką powierzchnię kafelek, które nieoczekiwanie stały się najbardziej interesującym obiektem w całej szkole.

- Nie musisz przepraszać, nic się nie stało. – Podeszła bliżej i przytuliła lekko. – Za każdym razem będę ci odpowiadać, że nigdy, ale to przenigdy, cię nie zostawię.

- Dzięki, El.

Ale Michael dalej był pewny, że któregoś dnia to nastąpi. Ella znajdzie chłopaka, pójdzie dalej. Zostawi za sobą zacofanego blondyna, nie przyda jej się. Michael czuł się niepotrzebny, a szatynka nijak mogła na to poradzić. Mike'owi brakowało prawdziwej miłości.

Do końca lekcji towarzyszył mu nie za dobry nastrój.





- Nie uważasz, że jestem za gruba? – spytała szatynka siadając na swoje łóżko. Właśnie przebrała się w normalne ubrania, te mniej kuszące, które miała w szkole.

Michael zadławił się własną śliną.

- Skąd ci to przyszło do głowy?

Fakt, że Ella nie miała figury modelki i na pewno przekraczała rozmiar M, ale to nie czyniło jej grubej. Trzeba przyznać, że jej brzuszek lekko wystawał, a uda były szersze. Mimo to, wyglądała bardzo dobrze. Była zadbana, zawsze schludnie uczesana, pachniała. Miała swoją urodę, odmienną budowę ciała. Michaelowi to nie przeszkadzało.  Całą swoją małą „tuszę" zakrywała wspaniałym charakterem. Sądził, że jego przyjaciółka była naprawdę ładną dziewczyną. Nie spodziewał się, że mogła mieć jakiekolwiek kompleksy związane ze swoim ciałem.

- Lepiej spójrz na mnie. – Wstał i podwinął koszulkę do góry. – To jest otyłość.

- Wcale mnie nie pocieszyłeś, Mikey. Masz wystające żebra, kości, wszystko, ani grama tłuszczu. Sama skóra. I ty nazywasz się grubym? To kim ja miałabym być, waleniem? – zaskomlała.

Michael tak na to nie patrzył. W swojej wyobraźni widział tłuszcz na własnym brzuchu i w okolicach nóg. Nie lubił tego, jak wygląda. Chciałby być szczuplejszy. Czasem obawiał się, że ma początki anoreksji. Nie jadł całymi dniami, bo nawet nie miał, co zjeść. Nie odczuwał głodu. Czasem winił się, za wepchnięcie w siebie czegoś tłuściejszego. Był rozdarty, bo nie wiedział, czy to wynikało przez Karen, czy przez niego samego.

- Przesadzasz, El. Podobasz się chłopakom, masz bardzo dobrą figurę – próbował ją pocieszyć.

- W tym rzecz, Mike. Może podobam się dwóm chłopakom czy coś, ale nie jemu – westchnęła i położyła się na poduszki, przytulając jedną z nich.

- To dla niego się malujesz i tak ubierasz? – Uniósł brwi. – Nie jest tego wart. Bądź sobą. Hej, nie zmieniaj się.

- A co jeśli ja, Ella jako Ella, mu się nie spodobam? Co jeśli wolałby kogoś innego? – Zamknęła powoli oczy.

Michael był naprawdę słaby w pocieszaniu. Nie uważał siebie za inteligentnego, czasem myślał, że naprawdę bredzi od rzeczy. Próbował wysilić się, by powiedzieć coś naprawdę wartościowego.

- Jeśli ciebie nie zechce, to nawet nie zda sobie sprawy, co straci. Nie zmieniaj się – powtórzył. – Bo gdy on polubi tamtą El, zamiast tej, która właśnie leży przede mną, to tak naprawdę nie polubi ciebie, tylko kompletnie inną osobę. Będziesz musiała grać, a to cię zniszczy. Nie niszcz siebie. Znajdź osobę, która pokocha całą Ellę, zaczynając od palców, a kończąc na czubku głowy.

- Wow, Mikiś. To było naprawdę bardzo... mądre – szatynka zaniemówiła wlepiając wzrok w swojego przyjaciela. Ten spuścił głowę zarumieniony. – Dziękuję.

- Nie ma za co, El. Paluszek? – Uśmiechnął się szeroko.

- Paluszek.

I tak oto, kończąc piętnaście lat, Michael zdał sobie sprawę, ile mądrości w nim drzemie. Samemu doszedł do tego, że warto być tylko i wyłącznie sobą. Mike chciałby być kimś innym, mieć inną rodzinę, ale czy byłby tym samym Michaelem, co był przez całe życie? Czy chciałby zamienić się z kimś innym? Być bogatym dzieciakiem z mnóstwem przyjaciół i znajomych? Robić co piątek imprezy, nie musieć się niczym martwić? Nie. Michael polubił Michaela, który siedział w jego sercu. Michael polubił Michaela, którym był.

Gdy miał piętnaście lat, postanowił, że nigdy nie założy obcej maski.


*

every year | muke fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz