16.2

1K 194 52
                                    

Coraz więcej bólu. Coraz mniej żywy.

Michael usiadł pod klasą. Założył kaptur, by jego twarz była jak najmniej widoczna. Włożył do uszu swoje białe słuchawki, w których pojawiły się słowa jego ulubionej piosenki. Mzyka przepełniła całą jego duszę, przypomniała wczorajsze wydarzenia. Blondyn zaczął się nad nimi zastanawiać.

Wczorajszego wieczoru wrócił późno. Zasiedział się u Elli i wyszedł sporo po północy. Do domu dotarł jeszcze później.

Chciał otworzyć kluczem drzwi, ale o dziwo były zamknięte. Pchnął więc je lekko, by nie zbudzić Karen. Zamknął jeszcze ciszej. Zastanawiał się, czy włączyć światło, co wiązało się poniekąd z niezadowoleniem matki czy od razu położyć się na kanapie. Pstryknął włącznikiem.

Zielonooki podskoczył w miejscu, gdy zobaczył kobietę siedzącą na fotelu. Wpatrywała się w niego bez emocji. Michael przełknął głośno ślinę. Odwrócił się i drżącymi rękami odwiesił kurtkę na wieszak. Zastanawiał się, co mogło się stać, że jego matka nie jest w sypialni. Miał nogi jak z waty. Podszedł ostrożnym krokiem do kanapy. Usiadł na niej jeszcze bardziej ostrożnie.

Blondynka zakaszlała. Mikey nie był pewny, czy chciała zwrócić na siebie uwagę, czy odchrząknęła przez chrypę spowodowaną papierosami i alkoholem. W każdym razie był bardzo zdenerwowany.

- Zdajesz sobie sprawę, która godzina? – zaczęła spokojnie. Dalej skupiała bezduszne spojrzenie na chłopaku. Już na pierwszy rzut oka zauważył, że była pijana. Wolał w takiej sytuacji się nie odzywać, wszystko przemilczeć, „przyjąć na klatę". – Wiesz, przez co przeszłam? – Złapała się teatralnie za serce. – Nie toleruję nieposłuszeństwa. To był ostatni raz, zrozumiano? – spytała szorstko. Zielonooki wpatrywał się w podłogę. Spuścił głowę, gdy Karen wstała. Nie chciał podnosić wzroku. – Spójrz na mnie. – Uniosła jego podbródek do góry. Ścisnęła go okrutnie za gardło – Odpowiedz. – Michael poruszał głową na znak, że zrozumiał. Blondynka uśmiechnęła się zwycięsko i zabrała rękę. Mike odruchowo pomasował szyję. Matka wcale nie cofnęła ręki. Wymierzyła mu mocny policzek. Gdy jej dłoń zetknęła się z jego zaróżowiałą skóra, szczękę blondyna przeszedł okropny ból. Załkał głośno.

Kobieta wycofała się do swojej sypialni. Zamknęła z trzaskiem drzwi. Michael siedział skulony na kanapie. Z wargi oraz nosa pociekła krew, ale chłopak bał się wstać do toalety. Położył głowę na oparciu kanapy. Nie wydawał żadnych dźwięków, ale z oczu płynęły łzy. Wstydził się, że płakał. Wstydził się, że był tak słaby.

Obudził się o normalnej porze wstawania do szkoły. Z radością stwierdził, że Karen nie było w mieszkaniu. Świadczyły o tym otwarte drzwi sypialni oraz błoga cisza. Blondyn wstał wolno z kanapy.

Uszykował ubrania, w które zamierzał się przebrać – czarna, gruba bluza z kapturem oraz opinające na łydkach dresy.

Kiedy w łazience spojrzał w lustro, przeraził się. Cały lewy policzek pokrył się siniakiem, a rozciętą wargę było widać z daleka. Pomyślał, że wyglądał jakby brał udział w bójce – on kontra trzynastu zbiegłych więźniów. Nie przejmował się zbytnio tym, jak wyglądał, ale obawiał się reakcji nauczycieli, a co gorsza – przyjaciółki.

Teraz, gdy siedział na podłodze pod klasą, piosenka się skończyła. Odruchowo puścił ją ponownie. Idealnie opisywała wczorajsze wydarzenia. Z każdym kolejnym zaśpiewanym słowem, wydawało mu się, jak przechodzi to jeszcze raz. Cofał piosenkę kilkukrotnie. Kilkukrotnie został spoliczkowany. Cały czas czuł ból.

Siedział skulony, opatulony swoimi dłońmi, aż pewna osoba usiadła obok niego. Pomyślał, że to Ella. Po chwili ciepła dłoń wyciągnęła mu słuchawkę z uszu.

- El, przestań – mruknął zrezygnowany zielonooki. Nie miał ochoty na rozmowę z nią.

- El? – spytał głęboki głos. Michael zaskoczony odwrócił się szybko. Wyrwał słuchawkę z dłoni Luke'a i zmierzył go surowym spojrzeniem.

- Czego chcesz? – fuknął. Czuł ból szczęki, który pogłębiał się z każdym wypowiedzianym słowem.

- Co ci się stało? – Chłopak z niebieskimi oczami próbował dotknąć policzka Mike'a. Chłopak przewidując jego zamiary zasłonił się bardziej kapturem.

- Nic – wysyczał przez zęby. Odwrócił głowę w drugą stronę i zagryzł wargę. Nie chciał by ktokolwiek wiedział. Nie miał także zamiaru nikomu o tym powiedzieć.

- Ktoś cię pobił? Bardzo boli? Mogę mu oddać – wybełkotał na jednym wydechu.

- Wątpię, że mógłbyś to zrobić... - zaczął, ale drugi mu przerwał.

- Tylko powiedz, kto, a już nie żyje.

- Luke, co cię to w ogóle interesuje? Zostaw mnie w spokoju – szepnął. Blondyn naprawdę go irytował. Chociaż wyglądał na prawdziwie przejętego, co jeszcze bardziej zszokowało Michaela. Podnosił się, ale zatrzymała go ta sama ciepła dłoń. Obrzucił Luke'a pytającym spojrzeniem.

- Po prostu nie lubię, jak ludziom dzieje się krzywda. Pozwól sobie pomóc – powiedział ze stoickim spokojem.

Gdyby nie obecna sytuacja i to, że Mike był bardzo zmieszany, rozpłynąłby się. Niebieskooki miał wielkie serducho.

Ciemny blondyn zamrugał kilka razy, po czym wycedził:

- Dlaczego miałbym ci zaufać?

- Nie chcę źle, Mikey. Ja, um... sam nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Zawsze możesz mi wyznać, co cię trapi.

- Ta, jasne. Cokolwiek. – Tym razem Michael wstał bez problemu. Wszedł do klasy, zamykając za sobą drzwi. Usiadł w ostatniej ławce.

Póki nie zniknął z pola widzenia Luke'a, czuł na sobie jego spojrzenie. Pomyślał, że blondyn zachowywał się dość dziwacznie, ale czy na pewno był szczery?




*

every year | muke fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz