Luke po południu stanął przed drzwiami prowadzącymi do domu Elli. W rękach trzymał pudełko, w którym znajdowała się ciepła, pachnąca pizza. Blondyn nie zapukał, od razu wszedł do środka. Wiedział, że Mike i tak by mu nie otworzył, a nikogo poza nim nie było w domu. Odetchnął głęboko, gdy znalazł się w chłodnym pomieszczeniu. Lekko denerwował się spotkaniem z niższym chłopakiem, ale nie dawał tego po sobie poznać.
Wbiegł po schodach, prawie upuszczając jedzenie. Pchnął drzwi i stanął na progu. Wydał z siebie głośne „aww". Zastał Michaela przytulającego maskotkę-kotka, oglądającego jakieś romansidło w telewizji i ocierającego łzy chusteczką. Gdy zielonooki go zauważył, szybko wyprostował się, podciągnął nosem i otarł rękawem policzki. Zmierzył Luke'a spojrzeniem mówiącym: „Nic nie widziałeś!"
- Chciałeś mi chyba coś powiedzieć... - zaczął blondyn, siadając obok drugiego chłopaka, udając, że faktycznie nic nie widział. Po części domyślał się, a raczej miał nadzieję, co powie Mike. Serce zabiło radośnie w jego piersi. Chciał zrobić to samo.
Michael zadławił się własną śliną. Wiedział, że po to sprowadził tu Luke'a, że musi mu powiedzieć, ale się nie przygotował. Nie był gotowy i wolałby oznajmić to w innych okolicznościach.
Zielonowłosy położył pudełko pizzy na ziemi i przybliżył się do Hemmingsa. Przypatrywał się uważnie jego oczom, chcąc zbadać, w jakim nastolatek jest nastroju. Wydawało mu się, że jest podekscytowany i szczęśliwy. Pomyślał, że to pewnie z ciekawości.
Odetchnął głośno i pokręcił przecząco głową.
- Nie umiem... - wymamrotał.
Luke położył dłoń na jego policzku i potarł go kciukiem. Pochylił się nad ustami chłopaka, a w podbrzuszu Michaela skumulowały się kłęby ciepła. Blondyn uśmiechnął się i wyszeptał:
- Ja ciebie też... Ja ciebie też kocham – skończywszy, musnął delikatnie gorące wargi Mike'a. Zielonooki nie spodziewał się tego kompletnie. Nie był nawet w stanie zamknąć oczu, czy oddać pocałunek. Był w szoku. Luke odsunął się od niego i spojrzał na usta chłopaka z zawiedzionym wzrokiem. Lecz po chwili Michael znienacka rzucił się na jego szyję i zaczął głośno płakać.
- Tak... bardzo... cię kocham – wyjęczał między kolejnymi falami łez, zanosząc się szlochem. Luke pocałował płatek ucha zielonowłosego i położył się z nim na łóżku. Jedna jego dłoń spoczywała na plecach, a druga na udzie drobniejszego. Uśmiech nie schodził z twarzy blondyna, a Mike chlipał ze szczęścia.
- To co... Pizza?
- Pizza – potwierdził zielonooki ocierając policzki.
Dochodziła dziewiętnasta. Był koniec października, przez co robiło się coraz ciemniej. Dwójka siedemnastolatków leżała w swoich ramionach na łóżku. Wyższy obejmował całe ciało niższego, natomiast niższy delikatnie drapał przedramię wyższego. Razem oglądali jakieś głupoty w Internecie.
- Nudzi mi się – wymamrotał Michael zachrypniętym głosem. Spojrzał w oczy blondyna, licząc na jakąś ciekawą propozycję... przynajmniej ciekawszą niż to, co do tej pory robili.
- Może, może, może... basen? – Luke podniósł się na ramieniu, uważając przy tym na delikatnego nastolatka.
- Oszalałeś? – pisnął, chowając głowę w zgięciu szyi niebieskookiego. – Nigdy w życiu nie pójdę na basen. Nigdy!
- Dlaczego, kotku? – Bondyn wplątał dłoń w zielone włosy, smyrając je i lekko masując.
- Bo... nie lubię, gdy na mnie patrzą. Jestem brzydki, a do tego miałbym pokazać się... w samych... kąpielówkach.. Kurwa, Luke! – Mike sapnął. Próbował wstać, ale stracił równowagę i ponownie wylądował na niebieskookim. – Przestań dotykać moich włosów, nie mogę się skupić! – rzucił oburzony.
- A tu mogę cię dotykać? – Luke rzucił mu sprośne spojrzenie i przeniósł dłonie na tyłek zielonowłosego. Włożył ręce do jego tylnych kieszeni i ścisnął sprawnie jego pośladki.
Michael zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- Nie pójdę na basen, szczególnie z tobą. Jestem okropny. Nienawidzę tych wszystkich drwiących spojrzeń. Jestem niski, nie mam ani grama mięśni i patrzą na mnie jak na jakiegoś niedorozwiniętego osobnika stada...
- Jesteś idealny. – Luke odgarnął zielone kosmyki z czoła Mike'a i złożył w tym miejscu czuły pocałunek. – Najpiękniejszy na świecie. I miej w dupie, co inny o tobie myślą. Nigdzie nie znalazłbym wspanialszego chłopaka... - Michael przełknął głośno ślinę na słowo „chłopak", ale zaraz uśmiechnął się od ucha do ucha. – Poza tym, już po dziewiętnastej. Będzie mało osób... Prooooszę!
- No dobra... ale nie opuścisz mnie nawet na sekundę. – Zielonooki pochylił się nad twarzą blondyna, chcąc poczuć jego wargi na swoich.
- Nawet na sekundę – powtórzy Luke i musnął usta siedemnastolatka, którego kochał. – Mam pomóc ci się przebrać? – Luke poruszył zabawnie brwiami oraz mrugnął jednym okiem.
- Jeśli tak bardzo chcesz... - Michael wzruszył ramionami. Wygramolił się i zszedł z łóżka, prowokacyjnie ruszał biodrami. Niebieskooki już wstawał za nim z ogromnym uśmiechem na ustach. Zaczął sobie za dużo wyobrażać... - Ale ja żartowałem – zatrzymał go niższy oraz uśmiechnął się łobuzersko. Wziął kąpielówki z szuflady, w domu Elli miał dużo swoich rzeczy, i zamknął się w łazience.
Po drodze wstąpili do blondyna, by ten też mógł się przebrać. Pobiegł szybko na górę, zostawiając Michaela ze swoimi rodzicami. Zielonooki przełknął ślinę i wszedł do kuchni.
- Dzień dobry – powiedział zbyt piskliwie. Odchrząknął i uśmiechnął się słabo. Źle się czuł w towarzystwie Hemmingsów. Był mocno zawstydzony.
- Dzień dobry! – Rzuciła wesoło Liz. – Już zdrowy? – Michael kiwnął głową. Oparł się o framugę drzwi. – Idziecie gdzieś, bo właśnie szykuję kolację. – Spojrzała na zestresowanego chłopaka, a ten rzekł słabo:
- Ta-ak, idziemy na basen. – W tej chwili modlił się, by nikt nie wykrył jego rumieńców.
- Oh, cudownie. – Liz puściła mu oczko, a Andrew uniósł wzrok znad telefonu. Zmierzył zielonowłosego od stóp do głów. Mike poczuł się jeszcze dziwniej. Widział w jego oczach coś, czego jeszcze nie potrafił rozszyfrować. Pan Hemmings zawsze patrzył się na niego takim wzrokiem. Siedemnastolatek zrobił „grymas niezręczności" i odwrócił wzrok w inną stronę. Udawał, że interesuje go coś innego – o, na przykład, takie ładne kafelki.
Na szczęście w tej samej chwili wkroczył do kuchni Luke, wziął Michaela za rękę, rzucił szybkie cześć i wyszli. Mike był mu wdzięczny, mimo że dalej obawiał się tego wyjścia.
*
Hejka, jak tam Wam życie mija?
Dawno mnie nie było... równy miesiąc, wow. Chyba wracam.Do następnego i trzymajcie się cieplutko <3
CZYTASZ
every year | muke fanfiction
FanfictionMichael co roku uczy się nowych wartości potrzebnych do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, lecz pewnego dnia spotyka Luke'a... Czy znali się już kiedyś? Dlaczego o sobie nie pamiętają? Gdzie Luke zmienia życie Michaela. Czy Karen także będz...