Spędzając samotnie czas w rezydencji Sakamaki poznałam wiele skrótów do różnych miejsc. Ostatnio zbliżyłam się bardzo do dwójki najstarszych braci, Shuu i Reiji'go. Czuje jakbym znała ich od dawna, lecz wiem, iż to nie prawda. Całe swoje życie spędziłam praktycznie w domu. Gdy bracia wrócili do rezydencji szybko zeszłam na dół, aby przywitać ich wszystkich. Byłam bardzo szczęśliwa, ponieważ dziś miał być dzień integracyjny, bynajmniej tak powiedział mi Reiji. Wszyscy poszli do pokoju gier, a ja za nimi. Ayato razem z najstarszym z rodzeństwa grał w rzutki, zaś okularnik nasz czytał książkę uważnie obserwując całą sytuacje. Kanato zajadał się słodyczami, a Subaru usiłował grać w bilarda z rudowłosym kapelusznikiem. Nie powiem, iż wyglądało to dość zabawnie bo białowłosy połamał już dwa kije i rozwalił parę piłek. Laito był już bardzo rozbawiony, ponieważ ledwo dusił swój śmiech. Siedziałam na sofie z uśmiechem na twarzy. Można powiedzieć, że na pozór nie mają uczuć i są potworami, lecz to nie prawda.
Patrząc na wszystkich, nagle ktoś się do mnie dosiadł. Obróciłam głowę, aby zobaczyć kto jest obok mnie, był to rudowłosy kapelusznik.
- Bitch-chan czemu tylko siedzisz zamiast się zabawic...?- Zapytał dwuznacznym tonem, wywołując u mnie cichy śmiech.
Westchęłam głęboko po czym spojrzałam na rudzielca z błogim uśmiechem na mej bladej twarzy. Nigdy raczej nie zrozumie co to jest być niepotrzebną osobą w rodzinie, ale cóż zaryzykować mogę.
- Ponieważ nigdy nie miałam z kim rozmawiać, ani w coś grać odkąd pamiętam miałam w swym życiu jedną osobę, na której mi zależało był to mój przyjaciel z dzieciństwa, ale o już nie wróci.- Powiedziałam zamyślona patrząc w jego jadowicie zielone tęczówki.
Kupelusznik spuścił głowę z spokojnym uśmiechem. Może jednak nie jest, aż taki zły jak zawsze o nim myślałam. Starając wybrnąć się z zaistniałej sytułacji wstałam z sofy idąc w kierunku stołu do bilarda. Powoli podniosłam kij, a następnie skierowałam go na rudzielca.
- Skoro chciałeś, abym coś zrobiła to...naucz mnie w to grać.- Oznajmiłam rozbawiona.
Zieloonoki wstał jak poparzony. Podszedł do stołu łapiąc jeden kij pokazując jak mam go trzymać. Za każdym razem mi się nie udawało w końcu kapelusznik zaszedł mnie od tylu łapiąc moje ramiona ustawiając je tak jak trzeba. Czułam małe zażenowanie, ponieważ czasami niby przypadkiem łapał mnie za tyłek, lub obmacywał uda, lecz ma taki charakter, a ja z tym nic nie zrobię może to skaza jego przeszłości, albo zwyczajny nawyk jak u prawie każdego nastolatka. Możliwe, iż kiedyś się dowiem.
( Kolejny rozdział)
No jak widać wyszło mi to słabo i...żałuje, iz to wstawiam, lecz nie mam pomysłu na ten rozdział bo jakieś fajne zwroty akcji planuje w 13 rozdziale, więc dziękuje za czytanie tego czegoś.
CZYTASZ
Skryta w Mroku || Diabolik Lovers FF
FanfictionCzerwoną niczym twe oczy wstęga odgonię mrok... By wyłącznie z tobą być... Bo przeznaczenie nasze nie może wiecznie w mroku tkwić... Skryte w mroku niczym ty cały rok...