Rozdział 4

2.3K 143 4
                                    

Od jakże miłej rozmowy minął tydzień. Nie miałam ochoty na nic. Siedziałam całymi dniami w pokoju czytając różnorodne książki. Około godziny osiemnastej zeszłam na dół. Gdy schodziłam po schodach z dołu usłyszałam czyjąś kłótnię. Okazało się, iż to Laito wraz z Ayato krzyczą na siebie jak jakieś zwierzęta, zaś ich oczy wręcz przypominały mi kocie, tak samo zielone. Kiedy mnie zobaczyli od razu zamilkli, co było dla mnie dziwne. Mimo tego incydentu przywitałam się z nimi po czym spojrzałam na nich pytającym wzrokiem. Oboje chyba zrozumieli przekaz bo odwrócili wzrok w dwa różne kierunki.

- Nic się nie stało - Rzekł kapelusznik z sztucznym uśmiechem. Chłopak często musiał chyba często go stosować, gdyż opanował to prawie do perfekcji. Sama często tak robiłam.

Wiedziałam, że kłamie nikt nie był by na tyle głupi, aby mu uwierzyć w jakiekolwiek słowo.
Ayato stał z grymasem na twarzy patrząc w moim kierunku. Jego zielone oczy z każdym krokiem były coraz bardziej rozświetlone mimo to nie odczułam strachu, po prostu mam wrażenie, iż gdzieś to widziałam.

- A nawet jeśli nie powinno cię to obchodzić...desko. - warknął czerwonowłosy.

Miałam zamiar mu odpyskować, lecz uprzedził mnie w tym jego brat, który spoglądał na niego równie jadowicie zielonymi oczami.

- Urusai Ayato! Jeśli chcesz znowu słuchać tego sztywniaka. - Powiedział Laito, który najwyraźniej musiał mieć dość spory wykład u okularnika, gdyż jeszcze nie widziałam takiego zachowania u tego nieco zboczonego śmieszka.

Hm...Zastanawiam się co Reiji ma wspólnego z sytuacją, która wydarzyła się parę minut wcześniej.Szczerze to w tym domu nie ufam nikomu poza Shuu, ponieważ on unika rozmów z resztą domowników. Naburmuszony Ayato opuścił pomieszczenie. Jak widać musiało się coś wydarzyć, niestety pozostawało mi tylko się domyślać. Zostałam sama z rudowłosym. Usiadłam powoli na sofie zamykając przy tym oczy. Gdy je otworzyłam obok mnie pojawił się kapelusznik.
Momentalnie na mojej twarzy pojawił się grymas irytacji. Jednak jego humor ma zmiany niczym u kobiety w ciąży.

- Chcesz coś ? - Zapytałam pewnie. Patrząc w jego kierunku nie zmieniając przy tym swojej pozycji.

Ten przybrał minę filozofa, lecz po chwili uśmiechnął się szatańsko w moją stronę. Przez co moja mina wyrażała jeszcze większą irytację jego osobą. Ten spaczony na umyśle rudzielec był chodzącą zagadką nigdy nie wiadomo co powie, bądź zrobi.

- Hmm...co chcę ? Tak ? Chcę ciebie. -Szepnął mi do ucha  rudowłosy.

Przeszedł mnie po plecach przyjemny dreszcz. Uśmiechnęłam się zalotnie w stronę mojego rozmówcy. Przysunęłam się do niego tak, że moją twarz od jego dzieliło zaledwie parę milimetrów. Zielonookiego chłopaka natychmiast spowił rumieniec, a uśmiech delikatnie się poszerzył dodając jego twarzy nieco...uroku ?

- Niestety tego nie dostaniesz, bynajmniej na razie. - Powiedziałam cichym tonem patrząc wprost w jego zielone tęczówki.

Wstałam odwracając się do niego plecami , idąc w głąb rezydencji. Przechadzając się nimi czułam czyjąś obecność, zupełnie jakby, ktoś mnie obserwował, aż w oddali ujrzałam piękną blondynkę w bogato zdobionej sukni. Ruszyłam za nią, lecz straciłam ją z pola widzenia. Nagle dostałam mocnych zawrotów głowy. Chwilę potem nie było już nic poza czarną palmą przed oczami.







Skryta w Mroku || Diabolik Lovers FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz