Część szósta: ,, Na ratunek"

158 14 14
                                    

* Oczami Elenor *
Wybiegłam z piwnicy. Ruszyłam w stronę korytarza. Na jego końcu było widać światło. Pobiegłam w tamtą stronę. Powoli zaczęłam widzieć zarysy swych postaci. Zamknęłam oczy. Ruszyłam dalej. Nagle dwie postacie mnie zaatakowały. Byłam w pułapce. Otworzyłam oczy. Zataiłam się za kolumną. Kiedy dwa kruki podeszły bliżej zaatakowała ich. Nie wiem jak to się stało, ale zabiłam ich. W jednym momencie w życiu jesteś miłą dziewczynką, a następnego zabijasz dwóch, złych chłopaków nożami, które zabrałaś psychopatycznej dziewczynie.
Pobiegłam do końca korytarza. Miałam nadzieję, że nie będę musiała nikogo zabijać. Weszłam na parter budynku. Przedemną stało sześciu przeciwników.
- Ja - Cześć Kurki. Wiecie ja sobię pójdę, ale jak wskażecie mi drzwi.
- Kruk - Chyba sobie żartujesz. Nas jest więcej.
Zaatakowali ze wszystkich stron. Na szczęścię wiedziałam jak uniknąć ciosów. Zaatakowałam. Pierwszym cięciem przebiłam serce Kruka, który stał najbliżej. Następnym dwóm rociełam klatki piersiowe. Jeden z nich zaatakował mnie mieczem. Szybko uchyliłam się od ciosu. Kruk upadł. Chwyciłam jego głowę nogami i wyrwałam ją.
- Kruk - Jak ty to ...?
Nie dokończył. Rozpłatałam mu głowę na pół. Został mi jeden kruk.
- Ja - To gdzie te drzwi?
Kiedy chłopak pokazał mi gdzie są drzwi odcięłam mu głowę. Wyszłam z budynku.
Widziałam, że Aniołki powoli przestają dawać sobie radę z odpieraniem wroga.
- Ja - Jestem!
- Matt - Ellen! Jak dobrze cię widzieć. Spojrzał na moją nogę.
- Matt - Jesteś zdrowa. Sama się uleczyłaś?
- Ja - Tak.
Nagle Matt wbił miecz w ziemię i przytulił mnie. Nie wiem czemu, ale było to bardzo przyjemne uczucie. Cała moja złość na kruki, które mnie porwały zamieniła się w cudowne uczucie do Niego.
- Matt - Ellen, Artur i Jackob szukają cię w budynku. Nie sądziliśmy, że dasz radę się wydostać. W czasie naszej rozmowy walczyliśmy na śmierć i życie z klanem Kruków.
- Ja - Trzeba się po nich wrócić.
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Ja - Ja tam nie wejdę.
- Matt - Sądzę Ellen, że powinnaś tam iść, ale nie sama. Pójdę z Tobą.
- Kasidi - A my to co powietrze? A poza tym to i tak nie damy rady sami w dwójkę.
- Jeckob - Zgadzam się z Kasidi. Nie damy rady wam nikogo zostawić do zabicia. Mówiąc to oberwał od Kruka nożem w udo.
Jeckob krzykną rozdzierająco. Wszyscy wiedzieliśmy, że w takim stanie nie da rady nas przeteleportować.
- Ja - Super. Teraz nasza jedyna szansa to wejść do bazy wroga i znaleźć Jackoba.
Tylko on może nas teraz przeteleportować.
- Matt - Musimy go wziąć ze sobą...
- Ja - Nie. Zostawimy go w bazie złych, w lochach. W tedy ja z nim zostanę. Dam radę go obronić przez jakiś czas. Wy w tym czasie znajdziecie tych dwóch młotków i przyjedziecie razem do lochów.
- Matt - Nie lepiej, żeby ktoś z Tobą został? A jeśli coś Ci się stanie?
- Ja - Matt to jest wojna. Trzeba ją przeżyć.
Ruszyliśmy razem do bazy naszego przeciwnika. Ja razem z Jeckobem zgodnie z planem pobiegliśmy do lochów. Oni natomiast pobiegli na górę.

* Oczami Matta*
Mam nadzieję, że Ellen nic się nie stanie.
- Kasidi - Gdzie teraz?
Spojrzałem przed siebie. Były tu trzy drogi.
- Ja - Jest nas za mało by sprawdzić każdą drogę. Chyba, że moglibyśmy sprawdzić każdą drogę w sekundę...
Zbiegłem na dół do lochów. Wiedziałem że jedyną możliwość by odnaleźć ich było zobaczyć w przyszłości gdzie są teraz.
- Ja - Ellen! Musisz sama ich znaleźć.
Elenor odwróciła się do mnie.
- Ellen - Co wy tu robicie?! Mieliście szukać Artura i Jackoba!
- Ja - Ellen możesz ich znaleźć o wiele szybciej niż my razem wzięci.
Ellen przez moment się zastanawiała.
- Elenor - Dobrze, ale będę musiała użyć pełni moich mocy i nie będę mogła wam pomagać w walce.
- Ja - O walkę się nie martw. Ważne jest by znaleźć Jackoba, który nas z tą zabierze.
Ellen siadła na podłodze. Zamknęła oczy i skupiła się. Widać było, że jej duch widział bardzo dużo równoległych rozwiązań z tego miejsca.
Po jakimś czasie Elenor wstała chwiejnym krokiem i powiedziała.
- Ellen - Matt oni są na trzecim piętrze. Zaraz zejdą na drugie i będą tam dwadzieścia sekund.Następnie zaczną krzyczeć moje imię "by mnie szybciej znaleźć" i kruki wybiją ich jak świnie na rzeź.
- Ja - Innymi słowy lecę po nich. Po tych głowach pocałowałem ją w policzek i wybiegłem z lochów. Dotarłem do drugiego piętra i stanąłem przed Arturem i Jackobem.
- Artur - Gdzie jest Elenor? Macie już ją ?
- Ja - Spokojnie samą się uwolniła. Niestety Jeckob oberwał i nie możemy się teleportować.
- Jackob - Chłopaki nie będę wstanie was teleportować sam po kilka razy. Jak już to mogę przeteleportować całą naszą grupę. Niestety musimy się przemieścić za jednym razem.
Nagle na ich drodze stanęli trzej generałowie Kruków. Anioły nie miały już siły do walki, lecz wiedziały, że jeśli się poddadzą jutro będą martwi.
Zaczęła się bitwa między generałami, a Jackobem, Arturem i Mattem.
W pierwszych chwilach było widać że Kruki mają przewagę. Anioły broniły się dzielnie, lecz powoli dawały za wygraną.
Nagle Luis, jeden z generałów Kruków rozciął Arturowi brzuch. Po korytarzu po raz kolejny przebiegł straszny krzyk.

* Oczami Elenor*
- Kasidi - Stop! Krzyknęła.
Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
- Kasidi - Chciałam tylko oznajmić że też będę się bić.
Znowu rozgorzała walka. Na szczęście nikt nie zuważył jak powoli przyniosłam ledwożywego Jeckoba.
Nasza drużyna była w komplecie.
- Ja - Jesteśmy w komplecie. Dawaj ten transport Jackob.
Nie wiem jak się stało, ale wszyscy nagle stali w jednym miejscu. Wszyscy oprócz mnie. Zaczęli się teleportować. Niestety ja nie byłam dostatecznie blisko. W ostatnich chwilach skoczyłam w stronę ręki Jackoba. Nagle moją rękę przeszył miecz. Teraz już wiedziałam, że nie doskoczę do moich przyjaciół. W tym momencie Matt złapał mnie za drugą rękę.
Tak oto wydostaliśmy się z bazy Kruków.
Staliśmy teraz w Holu domu Elity Aniołków. Zaczęłam płakać. Nie były to łzy smutku, lecz radości.
- Matt - Dobra. Czas uleczyć naszych ludzi. Powiedział do mnie.
Przytaknęłam już chciałam wstać, lecz nagle zemdlałam...

Dostałem duże wsparcie od moich wspaniałych przyjaciół. Dali mi sporo pomysłów na następne części. Wielkie brawa dla Weroniki, Ani i Dawida.

Akademia AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz