Minęło kilka dni od momentu odkrycia Gwiazdy Pojednania. Niestety nadal nikt z nas nie wiedział gdzie jest. Dodatkowo mój Szmaragdowy przewodnik nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Cały czas jak pytałam o położenie Gwiazdy Pojednania dostawałam odpowiedź:
,, Ty musisz patrzeć w przód, patrząc w tył a tam znajdziesz krzyż o ochronnym znaczeniu dla Anioła w trzecim krysztale, lecz tydzień masz by odkryć jego moc nim twe imię na zawsze zostanie w jego mocy".
Gadka ta doprowaszła mnie do szału. Patrz w przód patrząc w tył. Co kurde? Może jeszcze chodź na rękach w kajdanach albo coś w tym stylu. Jeszcze krzyż o ochronnym znaczeniu, czyli mam się chować za krzyżem?! Ostatnie słowa dodawały mi energii nad czytaniem i rogryzniem tej łamigłówki. Trzeci kryształ anioła. Rzecz o której marzymy wszyscy. To dodaje nam otuchy i pozwala na dalsze szukanie w Internecie o Gwieździe Pojednania.
- Ja - Matt, a jeśli nie znajdziemy gwiazdy pojednania?
- Matt - To pewnie będziemy musieli nauczyć się walki z potężniejszym przeciwnikiem.
- Ja - W odpowiedzi od Szmaragdowego Przewodnika jest zmianka o trzecim krysztale. Jak myślisz jaką będzie dawał moc?
- Matt- Mam nadzieję, że jakąś genialną. Na przykład tworzenie rzeczy za pomocą umysłu, albo niszczenie wszystkiego.
- Ja - A krzyż? O co w nim chodzi?
- Matt - Bo ja wiem. Jedyne co mi się kojarzy z krzyżem to Kościół.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. To jest to. Krzyż o obronnym znaczeniu. Kiedyś budowano kościoły tak aby łatwo dało się w nich bronić.
- Ja - Matt to jest to!
- Matt- Ale co?
- Ja - Tu chodzi o kościół. Skoro to Kościół to który?
- Matt- Odpowiedź od Przewodnika była sprecyzowana do Anioła w trzecim krysztale. I mówił, że musisz patrzeć w tył patrząc w przód. Czy jakoś tak. Czyli może chodzić o jakieś ważne miejsce.
Biegliśmy razem z Mattem do salonu. Powiedzieliśmy innym o tym, co odkryliśmy.
- Artur - Podobno jedyną osobą, która miała trzeci kryształ był Anioł Stróż.
- Kasidi - A jedynym kościołem w okolicy jest Kościół pod wezwaniem Anioła Stróża.
Wiedzieliśmy już gdzie jest ostatni kryształ. Mimo, to że każdy chciał to mieć tylko jedna osoba mogła używać jego mocy. Pobiegliśmy na miejsce. Nagle przed bramą kościoła pojawił się kruk. Potem kolejny i kolejny. W przeciągu kilku sekund stała przed nami cała armia. Nie mieliśmy dokąd uciec.
- Ja - Jackob, natychmiast masz prznieść mnie i Matta do świątyni.
- Matt - Nie! Lepiej niech pójdzie Artur. On lepiej zna się na historii. Bardziej Ci pomoże niż ja.
Zrobiliśmy tak jak powiedział Matt. Już po chwili staliśmy na posadzce w kościele.
Jackob wrócił do reszty by odeprzeć wroga.
- Ja - To jak myślisz? Gdzie jest kryształ?
- Artur- Nie wiem. Obstawiałbym miejsce gdzie nikt by go nie zauważył. Na przykład pod ziemią.
- Ja - Czyli mamy kopać tu dzirury?
- Artur - Nie. Najlepiej będzie znaleźć jakąś dźwignię lub zapadnię.
Oparłam się o ścianę. Nie wiedziałam co mamy tutaj robić. Wszystko wyglądało normalnie.
Nagle Artur krzyknął.
- Artur - Ellen! Chodź tutaj. Jest tutaj coś dziwnego.
Spojrzałam na miejsce gdzie pokazywał Artur. Był tam krzyż, który był przekrzywiony. Podeszłam do Niego i przekręciłam krzyż tak, że stał normalnie. Nagle przede mną otworzyła się ściana. Były tam schody prowadzące w dół.
- Artur - To co? Idziemy?
Schodziliśmy na dół. Nie było tam żadnych pułapek i zapadni. Miałam nadzieję, że na końcu schodów będzie trzeci kryształ.
Doszliśmy do końca schodów. Były tam ogromne kamienne drzwi. Razem z Arturem otworzyliśmy drzwi.
Za nimi stała wielka sala. Na jej końcu był kryształ. Miał błękitny kolor. Mimo, że od kryształu dzieliło nas może kilkanaście metrów to nie wiedziałam czy damy radę to zdobyć.
Między kryształem, a nami było wiele pułapek. Na sufice wahadła, które naostrzone potrafiły zabić człowieka jednym ruchem. Podłoga była na nacisk. Jeżeli wszedłeś, ze ściany wystrzelały strzałki. Na koniec przy każdej ścianie były kolce, tak by nie dało się żadnej ściany dotknąć.
- Ja- Czy to jest jakiś żart?! Nie mogli zostawić jakiegoś skrótu dla Aniołów?!
Artur - Czy ty to słyszysz?
Nie wiedziałam o czym mówi. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w odgłosy wystrzelających strzałek oraz poruszających się wahadeł śmierci. Przypominało to jeden wielki taktomierz, który wystukiwał rytm. Przez chwilę nie mogłam skojarzyć skąd znam ten rytm. Gdy nagle Artur zawołał.
- Artur - To Cza Cza!
Faktycznie! Tylko jak to ma nam pomóc w przejściu tego labiryntu śmierci? Przypomniały mi się stare czasy kiedy chodziłam do szkoły podstawowej. Byłam mistrzem w tańczeniu. Mój kolega z klasy Olek był moim partnerem w tańcu (byliśmy tylko przyjaciółmi). Naszym popisowym tańcem była Cza Cza.
Przypomniałam sobię kroki. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że dałoby się przejść tą pułapkę. Podeszłam bliżej do ostrzy.
Zamknęłam oczy. Spróbowałam zatańczyć czaczę. Niestety bez Olka nie potrafiłam się odchlić tak mocno by uniknąć ostrzy. Nie wiedziałam co mogę jeszcze zrobić.
Spojrzałam nagle w tył za mną stał Artur.
Otworzyłam oczy.
- Ja- Artur, wiem jak ominąć tę pułapkę. Trzeba zatańczyć Czaczę. Niestety sama nie dam rady.
Artur podszedł do mnie dostojnym krokiem. Zrobił gest taki jaki robią gentelmeni, kiedy chcą zaprosić kobietę do tańca. Zarumieniłam się. Wzięłam jego rękę.
Stanęliśmy oko w oko. Nie patrzyliśmy na pułapki, które na nas czekały. Przyglądaliśmy się swoim twarzom. Zaczęliśmy taniec.
Raz po raz przed nosem przelatywała mi strzałka, która wyleciała ze ściany. Mimo to tańczyliśmy dalej. Nie miało znaczenia w tym momencie nic innego.
Kiedy pod koniec naszej drogi Artur pomylił krok. Jego nogę przeszła strzała. Nie wiedziałam jak zareaguje. Wiedziałam tylko jedno: jak przestaniemy tańczyć zginiemy. Artur zacisnął zemby. Tańczyliśmy dalej. Jego bohaterstwo było dla mnie czymś niesamowitym.
Dostaliśmy się na drugi koniec. Był tam kryształ. Kryształ na który czekaliśmy. Chwyciałam go. Przyczepiłam do swojego medalionu. Poczułam się słabo. Całe moje ciało przedł dreszcz. Podeszłam do Artura. Jednym płynnym ruchem wyrwałam strzałę z jego nogi.
- Ja -Dziękuję. - Powiedziałam. Nie musiałam tłuczyc za co on wiedział.
Zaczęłam to leczyć. Wydawało mi się to wyjątkowo łatwe. Nie tylko moje dłonie świeciły, lecz tym razem i całe ręce. Mój medalion także lekko świecił.
Już po chwili Artur stał na nogach.
- Artur- Niesamowite. Nie sądziłem, że tak nauczysz się leczyć. Nawet ja nie dałbym rady uleczyć takiej rany. A co z Gwiazdą pojednania?
Całkowicie o niej zapomniałam. Od ląd zobaczyłam trzeci kryształ nie myślałam o niczym innym iż o tym by dołączyć bo do swojego medalionu.
Przejrzałam się ścianie na końcu sali. Były na niej freski. Choć brzmi to niezwykle niemożliwie byliśmy to my z Artytem. Jedna rzecz tylko się nie zgadzała. Miałam skrzydła. Obejrzałam się na plecy. Wyrastała z nich para ogromnych białych skrzydeł.
- Ja - Co to ma być?!
Artur spojrzał na mnie. Na początku się wystraszył. Potem jednak podszedł do mnie, klęknął na jedno kolan i ucałował mi rękę.
- Artur - Nie wiedziałem, że jesteś Aniołem...
●●●
Hejj w kuńcu nowy rozdział! :) Mam nadzieję, że się podoba. Następny już jutro :*
Pozdro koteknawodzie ;*
CZYTASZ
Akademia Aniołów
FantasyW tej książce napisane przez chłopaka ,który nigdy nie umial pisać, pokażę wam chstorię o Miłości , zdradzie, walki i poświeceniu ( tego będzie najmniej). Jeśli lubicie książki o niestworzonych mocach ta książka jest dla was.