Część ósma: ,, Moc książki"

122 13 8
                                    

Obudziłam się rano przytulona do Matta. Patrzyłam jak spokojnie spał. Nagle usłyszałam jakieś kroki. Chciałam obudzić Matta, lecz nie potrafiłam. Kroki zbliżały się do pokoju, w którym spaliśmy.
 Otworzyły się drzwi. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wychliła się głowa zza drzwi. Była to Kasidi.
- Kasidi - Cześć, tu jesteś.
 Po chwili spojrzała na mnie i na Matta.
- Kasidi - Czy wy jesteście razem?
 Spojrzałam w przyszłość. Nie chciałam by nic mnie teraz zaskoczyło. Niestety to co widziałam było czymś najbardziej zaskakujący.
 Chciałam wybić z pokoju, lecz wiedziałam, że tam czeka na mnie To. Spojrzałam na okno. To było jedyne wyjście. Spojrzałam na nie, lecz zbyt długo się zastanawiałam.
 Do pokoju wszedł Artur.
- Artur-  Kocham Cię Elenor! - Wkrzyknął to na całe gardło.
 Następnie spojrzał na mnie i na Matta, który spał. Wszystko to co stało się potem trwało kilka sekund. Artur skoczył na Matta. Ja skoczyłam, żeby to osłonić. Niefortunnie się stało, że ten potężny cios Artura uderzył mnie. Dostałam w oko. Impet uderzenia sprawił, że poleciałam na Matta. On wstał. W jednej chwili zobaczył co się stało. Zaatakował Artura.
- Matt - Jak śmiałeś ją uderzyć?
- Artur  - Jak śmiałeś z niął spać?!
- Matt  - Jest moją dziewczyną. Mogę z nią spać.
Na te słowa Artur zaniemówił. Spojrzał na mnie. Leżałam na ziemi przez moment nie wiedziałam co się dzieje. Cały świat wirował.
  Nagle Artur wybiegł z pokoju. Nie wiem dokąd. Szczerze niezbyt mnie to obchdziło. Wstałam. Popatrzyłam w lustro. Miała podbite  oko. Wyglądało to strasznie.
- Matt - Nie martw się. Do jutra zniknie. U Aniołków szybciej się goją rany i szybciej znikają siniaki.
 Wybiegłam z pokoju. Nie chciałam, żeby Matt i inni oglądali mnie w takim stanie. Byłam roztrzęsiona. Weszłam do biblioteki.         Przypomniałam sobie o niesamowitej książce, którą znalazłam wcześniej. Wyjęłam ją z kieszeni. Była mała jak na książkę.
   Przypominała raczej notatnik. Otworzyłam go. W środku były złote strony. Nie dało się po nich pisać i nic nie było też na nich zapisane. Popatrzyłam na moje odbicie w stronach książki. Wyglądałam strasznie. Matt miał rację co do podbitego oka. Fioletowa otoczka powoli znikała. Niestety nie mogłam tego powiedzieć o źrenicy oka. Dotąd błękitne oczy teraz różniły się od siebie. Jedno oko wyglądało tak samo jak wcześniej. Drugie natomiast zmieniło swój kolor na granatowy. Rozpłakałam się. Moje łzy popłynęły na książkę. Położyłam rękę na niej by je wytrzeć.
  W tym momencie powiedziałam szeptem do siebie.
- Ja  - Czemu on to zrobił?
 Nagle na kartce pojawiły się obrazki. Tak mnie to zaskoczyło, że przestałam płakać. Widać było na nich Artura, który patrzy na mnie. Jego wzrok wyglądał tak samo jak Matta kiedy na mnie patrzył. 
 Zrozumiałam co Książka chciała mi powiedzieć. Artur mnie kochał i nie chciał mnie stracić. Czyli ta książka odpowiada na pytania.
Odrazu chciałam sprawdzić moje przypuszczenie. Położyłam rękę na stronie książki i zapytałam.
- Ja  - Jak działa ta Książka?
 Na książce pojawił się napis.
 Zasady używania szmaragdowego przewodnika:
1. Żeby zadać pytanie trzeba położyć rękę na kartce i powiedzieć na głos pytanie, na które chcę znać odpowiedź.
2. Możesz zadać trzy pytania dziennie.
3. Forma odpowiedzi jest losowa. Nie zawsze może być zrozumiała.
4 Jeśli zgubi się dziennik pojawi się on w tej samej kryjówce gdzie się to znalazło.
5. Pytanie może zadać tylko osoba, która jest właścicielem książki. Jeśli zada pytanie złodziej książki, przewodnik nie odpowie.

Siedziałam jak osłupiała. Wszystkie moje problemy znikły. Myślałam tylko jakie pytanie mogę jeszcze dzisiaj zadać. Nagle mnie olśniło.
Położyłam rękę na kartce i powiedziałam.
- Ja  - Co mogę zrobić by Książka mogła zmieniać rozmiary?
W Przewodniku pojawił się rysunek z podpisem. Była na nim bransoletka. Pod jej rysunkiem był napis Gamin.
- Ja  - I co to ma niby być?!
Niestety Książka nie zareagowała.
- Ja  - No tak. Tylko trzy pytania. Nie mogło być pięć pytań?!
Zła na siebie. Szkoda, że Nie zadałam dokładniejszych pytań.
Nagle do biblioteki wpadł Matt.
- Matt - Elenor! Tutaj jesteś! Szukaliśmy cię po całym zamku. Bałem się, że ten idiota znów Cię zaatakował.
 Gdy tylko wszedł schowałam książkę. Nie chciałam narazie nikomu o niej mówić.
-Ja - Wiesz Matt myślę, że powinnam odpocząć sobie od tych wszystkich wrażeń. Pojadę na weekend do mojego domu. Na pewno się za mną stęsknili.
 Następnego dnia wyjechałam do mojego rodzinnego mieszkania. Wcale nie miałam zamiaru siedzieć dwa dni na tyłku. Miałam zamiar wyruszyć by odnaleźć Gamin, magiczną bransoletkę.
- Ja  - Mamo pójdę do parku dobrze?
- Mama  - Jasne kochanie. Tylko pamiętaj wróć przed 22.
 Pobiegłam do parku. Wzięłam ze sobą spory plecak. Był w nim Szmaragdowy przewodnik i moje noże. Nie mogłam chodzić z nimi w parku. Od razu zgarnęłaby mnie policja. Siadłam na ławce. Wyjęłam książkę. Położyłam rękę na złotej kartce.
- Ja  - Gdzie mogę znaleźć Gamin?
 Na kartce pojawił się rysunek. Przedstawiał muzeum. Niestety nie wiedziałam, które.  Dobra pora na kolejne pytanie.
- Ja - Jak nazywa się eksponat w muzeum, którego szukam?
Tym razem pokazała się bransoletka. Pod nią był podpis. Magiczna bransoleta królowej Wiktorii.
- Ja  - Bingo! Krzyknęłam na całe gardło. Wszyscy w parku spojrzeli na mnie. Ja jednak byłam zbyt podekscytowana moim znaleziskiem.
Postanowiłam, że zostawię ostatnie pytanie na  pomoc w zdobyciu bransoletki.
 Pobiegłam po kilku muzeach. W końcu znalazłam to właściwe. Robiło się już ciemno.
 Sięgnęłam po Szmaragdowy przewodnik. Przyłożyłam rękę do kartki i zapytałam.
- Ja  - Jak mam zdobyć książkę, żeby nikt nie zauważył?
Na kartce pojawił się mały telewizorek. Zobaczyłam siebie jak biorę mój nóż i rzucam w kamerę. Następnie otwieram drugim nożem szklaną szybkę.
Plan książki wykonałam bezbłędnie. Już po kilku minutach wyszłam z muzeum. Nikt nie widział jak na mojej ręce wisiała bransoletka Gamin.
 W domu patrzyłam długo na bransoletkę. Nie wyglądała nadzwyczajnie. Przyłożyłam do niej Szmaragdowy przewodnik. Nagle Książka zmniejszyła się i wisiała jak mały breloczek.
 Został mi jeden dzień urlopu. Siedziałam w domu nad dobrą książką. Kiedy skończyłam czytać postanowiłam pojechać na rowerze do mojej starej szkoły. Kiedy tam weszłam nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Co druga osoba miała medalion Kruka. Przeraziło mnie to bardzo. Czyżby kruki planowały powiększyć swoją armię? Kiedy wychodziłam z budynku zagrodziła mi drogę grupa osób. Każdy z nich miał medalion.
 - Ja  -Nic do was nie mam. Chcę spokojnie stąd odejść.
- Jeden z Kruków - Czy to jest medalion Anioła?
 Zapytał pokazując na mój medalion.
- Ja - Tak. Masz z tym jakiś problem?
- Kruk  - Tak i to wielki. Jesteśmy śmiertelnym wrogami. Nie pozwolimy Ci odejść. Czas dać ci nauczkę, że do naszej szkoły nie wolno wchodzić Aniołom.
 Na jego słowa wyjęłam z plecaka moje noże. Kruki się cofnęły. Wcześniej nie widzieli, że mam broń. Mimo to wyjęli własne bronie. Zaatakowali. Na szczęcie wszyscy mieli po jednym krysztale. Dwójka z nich zaatakowała mnie od tyłu. Zrobiłam szybki obrót i poraniłam ich po nogach. Następnie zaatakował mnie chłopak z prawej. Ciął kosą. Zrobiłam szybki unik i wyrwałam mu broń. Nikt nie widział jak zostałam zaatakowana. Kiedy walka się skończyła stałam tylko ja. Na podłodze leżały kruki. Każdy z nich nie chciał umierać. Podnisłam ręce do góry. Nie wiem czemu, ale uleczyłam ich. No przynajmniej do takiego stopnia, że nie mieli żadnego uszczerbku na zdrowiu. Mimo to nadal byli obolali i leżeli na ziemi. Puściłam się szybko biegiem. Nie chciałam znowu się z nimi bić. Muszę powiedzieć moim przyjaciołom, że kruki tworzą armię. Męczyło mnie tylko jedno pytanie:
Po co...?

Pragnę bardzo podziękować za wspaniałą pomoc od Agaty, Ani i Dawida.

Akademia AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz