two

704 60 5
                                    

- mamy niedaleko do miasta, więc się przejdziemy. - powiedział Mike, wdychając świeże powietrze i obejmując prowadzenie. okolica była schludna, jak na Hiszpanię przystało. domy nieraz niskie, czasem wysokie, najczęściej w białym kolorze. - dzisiaj odpuścimy sobie imprezowanie, okej? najpierw wam wszystko pokażę, żebyście nie zabłądzili. chociaż w sumie wystarczy jak będziecie znać mój adres, bo zgubić się warto - chłopak odwrócił się w stronę trójki znajomych i puścił im oczko. - jak już pewnie wiecie, Ibiza słynie z głośnych imprez. Zabiorę was na kilka z nich, tylko samochodem, bo są w trochę... oddzielnej części miasta. Ta część jest akurat spokojna. Jest tu także mnóstwo plaż. - uśmiechnął się

Luke nawet nie zauważył w którym momencie jego przyjaciel podbiegł do mężczyzny i oplótł go ramieniem w tali. szeptali sobie coś i chichotali, niestety nie mógł wyłapać z jakiego powodu. Czerwony zerkał co chwilę na niego i Arzayleę, przez co dwójka była jeszcze bardziej zdezorientowana.

- Okeee, najpierw pójdziemy kupić mi farbę, chcę odnowić kolor - zaświergotał kolorowy, skręcając w jedną z alejek. Weszli do sklepu. Był to normalny sklepik uliczny, no, może było trochę więcej produktów, takich jak na przykład alkohole.

- Hola, Antonio! - rozpromienił się czerwony i podszedł do młodego, opalonego mężczyzny. Był on wysoki i umięśniony, widać to było przez cienki tank top.

- Michael, gatito dulce!  Mam dla ciebie... - uśmiechnął się tajemniczo i podszedł do lady - Oh, buenos días  - wykrzyknął, jakby dopiero zauważając nas. Blondyn pokiwał głową, trochę przestraszony. - Miło was widzieć, mi amigo. Michael wspominał coś o waszym przyjeździe! - powiedział z wyraźnym hiszpańskim akcentem. Spod lady wyjął jakieś rzeczy, szybko pakując je w ładną torebkę z logo sklepu.

- Gracias, mi compadre -  mruknął zaróżowiony zielonooki. Wyjął pieniądze i podał je sprzedawcy, nawet nie pytając o cenę. - Um... Vengo esta noche (przyjdę wieczorem) - wymamrotał kiwając w jego kierunku.

- bien . - chłopak ( Luke ustalił, że nie ma on więcej niż dwadzieścia lat) uśmiechnął się lekko, z zadowoleniem.

Luke błądził wzrokiem po całym sklepie, nie miał ochoty patrzeć na ewidentne flirtowanie. Był zirytowany tym, że nie znał dobrze hiszpańskiego i nie wiedział o czym mówią, albo, czy w ogóle mówią cos ważnego.

- Możemy.. możemy iść - wymamrotał czerwonowłosy, co reszta skwitowała uśmiechami i kiwnięciami. 

Podczas gdy Michael i Arzaylea zawzięcie rozmawiali idąc z przodu, Luke i Calum trzymali się z tyłu.

- Ekhm, myślałem, że mamy nocować w hotelu, a nie u jakiegoś obcego gościa - powiedział cicho blondas.

- Luke, mi amore, Michael nie jest nikim obcym. Ja i moi rodzice znamy go już nie wiem ile. Zawsze gdy wyjeżdżamy do Hiszpanii zatrzymujemy się przynajmniej na chwilę u niego. Jest przyjacielem rodziny i nie możliwe, że wcześniej ci o nim nie opowiadałem. 

- Jak się poznaliście, skoro mieszka tutaj?

- Przyjaciel rodziny Hemmings, nie zagłębiaj się - szatyn puścił mu oczko - wystarczy, że Mike się w tobie zagłębi - zachichotał, za co dostał od przyjaciela mocnego kuksańca, gdy to usłyszał i mógł przysiąc, że przed chwilą Clifford na niego patrzył z błyskiem w oku. - No co, potrzebujesz wypieprzenia grzeczny chłopcze, skoro sam nie chcesz pieprzyć - Cal wzruszył ramionami, doskonale zdając sobie sprawę, że trafił w czuły punkt.

to nie tak, że Luke się bał, czy coś. on po prostu nie miał ochoty na to wszystko, a obrzydzało go już powoli to, jak bardzo Arz chciała to z nim zrobić i próbowała go zachęcić. Mógł to zrobić, ale to wydaje się dla niego żałosne. Dziewczyna była ładna i potrafiła to dobrze wykorzystać, ale nigdy nie dochodziło pomiędzy nimi do niczego więcej niż głupich macanek, bo Luke na więcej nie pozwalał. Z jednej strony był trochę przestraszony, że dziewczynie zależy tylko na jego penisie, a gdy on się nie zgadza to idzie zaspokajać się do innego. A Calum dobrze o wszystkich jego obawach wiedział.

a man from Ibiza; muke✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz