eleven

422 46 1
                                    

It was great at the very start

Hands on each other

Ich wargi pasowały do siebie idealnie, jedne dopełniały drugie. Spierzchnięte i głodne dotyku wolno stawały się jednością, tak delikatnie i ostrożnie, jakby drugi miał zaraz zniknąć. To było jak sen. Coś, czego nie kontrolujemy, coś co samo nagle przychodzi, coś magicznego, nasze najskrytsze pragnienia.

Couldn't stand to be far apart

Closer the better

Luke'owi brakowało kogoś, przy kim czułby się bezpiecznie. Brakowało mu tej bliskości i czułości, chociaż sam nie wiedział jak je komuś przekazać. Brakowało mu, do teraz. W ramionach Michaela czuł się kochany. Chociaż było to trochę absurdalne, bo nie do końca darzyli siebie aż tak silnym uczuciem.

Now we're picking fights

And slamming doors

Sami nie byli pewni, co czują. Pożądanie? Zachwyt? Zauroczenie?

Magnifying all our flaws

And I wonder why

Zdecydowanie było to coś niezwykłego, coś, co sprawiało, że chcieli złamać razem wszystkie zakazy i przejść razem przez najgorsze, bo wiedzą, że by to przetrwali.

Wonder what for Why we keep coming back for more

Czy to jednak miłość?

Czy to tylko ich ciała?
Czy oboje postradali zmysły?
Czy to jedyny powód dlaczego obejmują się tej nocy:
Dlatego, że boją się być samotni?
Czy potrzebują kogoś
Tylko po to, żeby czuć, że wszystko jest w porządku?
Czy to jedyny powód, dlaczego obejmują się tej nocy:
Dlatego że boją się być samotni?

Gdy leżeli pod gwiazdami ciężko było opisać ich uczucia. To był ich czas, czas na przemyślenia, analizy ostatnich dni, miesięcy, lat. Badanie całego życia, nieraz także odbieganie w przyszłość.

- Jak myślisz, jak to działa? - spytał Clifford. - Ludzie to taki ciekawy gatunek. Zresztą, jak cały świat. Ale no wiesz, coś jak szczęście, smutek, emocje... Jak to działa? Przez co się starzejemy? Jak działa miłość i nienawiść?

Luke popatrzył na niego, zawieszając wzrok na pełnych iskierek oczach, takich wesołych. - Myślę, że wszystko składa się w jedność. No wiesz, nic się nie dzieje bez powodu i to wiemy już nie od dziś. To jest magiczne i takie odległe, ciężko się odpowiada na takie pytania.

- Bo widzisz, nie znamy odpowiedzi. Nie znamy odpowiedzi na tyle pytań...

- Wiesz co? Obiecuję, że kiedyś sam ci na nie odpowiem. Jeszcze sam nie wiem jak to wszystko działa, Mikey. Jestem zagubiony w rzeczywistości. - szepnął prosto w wargi starszego. - i odpowiada mi to, dopóki jestem w niej zagubiony z tobą

***

- Jak to jesteś w szpitalu?! - Mike poderwał się z wygodnej kanapy, strasząc przy tym Hemmingsa - Cicho bądź, już tam jadę - warknął.

Luke mógł usłyszeć jak Ashton mówi, że tylko przez chwilę nie mógł złapać oddechu, ale Clifford już rzucił telefon na stół i zakładał buty. Blondyn także szybko wstał i ubrał się. Po kilku minutach byli już w szpitalu. Wbiegli do sali, gdzie był Ashton, Calum i Arzaylea, a dokładniej mówiąc Michael wbiegł, Luke wszedł trochę spokojniej, lecz także trochę przestraszony.

Clifford podszedł do Ashtona i wymierzył mu siarczysty policzek, po czym zamknął go w szczelnym uścisku. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz. - mruknął.

- Już mnie wypisali, spokojnie Mikey. Zbyt bardzo dramatyzujesz. Nie umarłem.

- Dusiłeś się!

- Dobra, koniec dyskusji dzieci, idziemy. - Calum zażądał, podnosząc się. Wszyscy zrobili to samo, wychodząc sali. Gdy już mieli wynosić się z budynku, Ashtona złapał jeden z lekarzy, tak, by reszta tego nie zauważyła. - Ashton, proszę, zgłoś się niedługo na kontrolę. - westchnął. Irwin pokiwał głową, mrucząc ciche "dziękuję doktorze", po czym poszedł za przyjaciółmi.

a man from Ibiza; muke✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz