nine

470 54 21
                                    

- WSTAWAĆ! - wydarł się Ashton, skacząc na biednego Luke'a, który jęknął pod ciężarem loczka. Chłopak zaczął skakać kolejno po Hoodzie i Hemmingsie, śpiewając. W końcu Calum zwalił go, za co Irwin ściągnął z ich kołdrę - MACIE SIĘ SŁUCHAĆ STARSZYCH! - kontynuował, ciemnowłosy przypomniał sobie coś, więc szybko zszedł z łóżka - Oh, Cally, dobry chłopiec - zachichotał najstarszy, ciągnąc Caluma za sobą, do salonu. Założył mu czapeczkę urodzinową i wsadził do jego ust piszczałkę.

Arz skończyła układać świeczki na torcie, z szerokim uśmiechem.

Luke przyszedł do salonu, lekko zdezorientowany błądził wzrokiem po wszystkim znajdującym się w pomieszczeniu.

(Pomińmy śpiewanie bo to nudne)

- Wszystkiego najlepszego Lukeykey - zachichotał Calum, a potem Ashy, obcałowując twarz jubilanta, który skrzywił się delikatnie, oczywiście żartobliwie mrucząc pod nosem coś na kształt 'fuujka'.

Teraz przyszedł czas na Arzayleę, która go przytuliła, uśmiechając się lekko

Mike przytulił Hemmingsa szepcząc do jego ucha 'wszystkiego co najlepsze', szeroko się przy tym uśmiechając. Luke odwrócił się do niego tyłem po chwili, przez co  Michael nie dał rady się powstrzymać i klepnął jego tyłek, gdy nikt nie patrzył. Blondyn wytrzeszczył oczy i odwrócił się na chwilę do niego, by zobaczyć perfidny uśmieszek.

Znowu wrócili wzrokiem do tortu, który teraz kroił Ashton.

- Pycha - zamruczał Calum

- No wiem, tego aromatu dodaje sperma psa, którą dostałem od kolegi - wyszczerzył się Ash, a Cal natychmiast wszystko wypluł. Każdy wywrócił oczami na głupi żart, każdy oprócz Cala.

- Jesteś obleśny.

- Ale przyznaj, że to lubisz

*

Luke nie chciał spędzić tych urodzin, zlewając się w trupa. Tak więc szli właśnie laskiem, w ustalone miejsce zabawy. Idąc, Hemmings mógł zauważyć różne dziwne znaki na drzewach, plamy jakby po farbie.

Po długim spacerze byli na miejscu. Luke rozejrzał się uważnie, mrużąc oczy. Na drzewach wisiały różne przeszkody, linki, belki. Na samym końcu tras, jak podejrzewał, znajdował się mały domek, teraz obwieszony balonami.

- Zabraliście mnie do parku linowego! - pisnął z podekscytowania

Clifford zaśmiał się cicho i skinął głową.

- Dzisiaj będziemy mieć czystą rywalizację, kochani - ktoś zaśmiał się szyderczo, wychodząc zza chatki, w której znajdował się sprzęt - Oczywiście z dobrą zabawą - farbowany blondas wyszczerzył się, z tego co Luke pamiętał, to ma na imię Neil.

Zaraz po nim pojawiła się jeszcze dwójka chłopaków, Harry i Zayn, potem Crystal i jeszcze parę osób, które wszyscy wcześniej poznali.

- A więc, każdy z nas zakłada ochronną kamizelkę. Bierzemy po jednym pistolecie, w każdym jest po 100 kulek z farbą. Biegamy po lesie, do oznaczonych taśmą miejsc, nie dalej. Na starcie dostajemy po 5 karteczek. Są w nich zapisane wyzwania, pytania. Naszym zadaniem jest pozbycie się ich, poprzez strzelanie do innych. Gdy postrzelicie kogoś, przekazujecie mu jedną z waszych kartek. Osoba która została przez was zastrzelona nie może do was celować przez minutę, tak samo wy do niej. No i w całym polu gry jest schowane 10 innych kartek, czyli po jednej dla każdego z nas z uśmiechniętymi buźkami. Gdy znajdziecie takową możecie skierować się na jeden z dwóch torów, tras czerwonej i czarnej i przejść przez nie, by dotrzeć do domku, w którym będziemy jeść i tak dalej. Możecie zabrać tylko jedną kartkę z buźką. Gdy jesteście na trasie, torze, nikt nie ma prawa was postrzelić.  - tłumaczył jeden z nich, biorąc pistolet na farbę. - Rozumiecie?

*

Clifford schował się za jednym z drzew. Ktoś go gonił, był tego pewny. Załadował pistolet, chowając swoje cztery karteczki do kieszeni. Starał się rozglądać za uśmiechniętą buźką, zauważył jedną całkiem niedaleko. Już miał stawiać stopę na ziemi, ale powstrzymał go dźwięk łamanej gałązki, dźwięk jakby kroków. Cofnął się, jednak po chwili lekko wychylił się, by upewnić się, że się pomylił. Odetchnął z ulgą kiedy zobaczył małą wiewiórkę. Rozejrzał się jeszcze raz, upewniając się, że nie ma nikogo obok, wyszedł ze swojej kryjówki. I właśnie w tym momencie usłyszał świst. Zdążył uskoczyć w bok, po czym puścił się biegiem do kolejnego drzewa, usłyszał jeszcze dwa wystrzały. Przeklnął pod nosem, gdy osoba która w niego celowała podbiegła bliżej. Popatrzył na nią i rozpoznał błękitne tęczówki, wycelował w blondyna, który puścił się biegiem w jego stronę. Michael jęknął. Przez chwilę totalnie zapomniał o uśmiechniętej buźce. Opuścił lufę, zauważając swój cel w rękach młodszego. Luke nacisnął spust szybko, kulka precyzyjnie trafiła w pierś Mike'a.

- Pierdol się - westchnął Michael, gdy Hemmings ściągnął swój kask, robiąc to samo z Cliffordem, by szepnąć mu na ucho: "tylko z tobą", na co starszy prychnął. Luke odszedł w stronę trasy czerwonej, klepiąc wcześniej Michaela w tyłek.

*

- ile macie?

Wszyscy policzyli swoje kartki.

- Możemy pominąć pytanie lub wyzwanie, pijąc shota. Dajemy swoje karteczki osobie po prawej, tak będziemy czytać. Zaczyna jubilant! - krzyknął szybko Louis

Siedzieli naokoło stołu, obstawionego niezdrowym żarciem.

- Luke, ty masz powiedzieć nam, kiedy pierwszy raz uprawiałeś seks? - zachichotał Calum.

Blondyn przełknął głośno ślinę, zerkając kątem oka na Mike'a. Wziął do ręki kieliszek i wypił całość, krzywiąc się. Pomruki zawiedzienia wypełniły domek.

- Teraz Calum. Musisz zrobić malinkę osobie po twojej prawej.

Calum pokiwał głową i przysiadł na  udach Ashtona. Starszy ukrywał zadowolony uśmieszek, odchylając głowę i pozwalając mu wykonać zadanie. Zagryzł wargę gdy poczuł rozgrzane usta ciemnookiego na swojej szyi, przymknął oczy.

- Już - Calum uśmiechnął się delikatnie i zszedł z kolan Asha, rumieniąc się.

*

- pocałuj osobę po twojej lewej. - rzuciła Arz do Luke'a, czytając jego wyzwanie. Byli już po kilku dobrych shotach, śmiali się z niczego, popijając wszystko Colą. Zapominali o grze, więcej czasu zajmowała im rozmowa. Ale co jakiś czas rzucali sobie wyzwania. I Luke już nie bał się teraz niczego. Uśmiechnął się uroczo do Michaela i usiadł na jego udach, robiąc tak samo jak dwie godziny temu Calum Ashtonowi, który teraz też siedział na jego kolanach, trochę przysypiając.

Przybliżył się do niego i złączył gładko ich usta. Niektóre ruchy były precyzyjne, za chwilę pocałunek stawał się niechlujny, potem znowu dokładny. Luke wplótł palce we włosy Mike'a, ciągnąc je delikatnie. Starszy przeniósł dłonie na pośladki Hemmingsa. Oderwali się po jakimś czasie, z charakterystycznym mlaskiem.

- Woah, to było gorące - mruknęła Bryana.

- Chyba mi stanął - stwierdził Louis, zagryzając wargę.

a man from Ibiza; muke✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz