five

546 54 7
                                    

Luke obudził się, spadając na twardą powierzchnię podłogi. Poderwał się szybko, gdy poczuł, zimno na ciele i zobaczył, że nic na sobie nie ma. Obrzucił pokój jeszcze ospałym spojrzeniem i przełknął głośno ślinę, zauważając na kanapie śpiącego Clifforda. Złapał swoje włosy w garści i pokręcił głową, zauważając, że on także jest nagi.

Czuł łzy na polikach, już wiedział co się stało. Wiedział po bólu w dolnych partiach ciała, wiedział po słodko śpiącym Michaelu, ale nadal łudził się, by nie była to prawda.

Odszukał szybko swoje ciuchy i ubrał się. Wybiegł z domu tak prędko jak mógł, kierując się w mało znaną ulicę, ale teraz o to nie dbał.

Jak mógł to zrobić? Jak mógł zdradzić swoją dziewczynę, z chłopakiem w dodatku? Czuł się brudny, czuł się okropny i bez serca, które teraz wybijało bardzo szybki rytm i tylko to utwierdzało go w fakcie, że jest na swoim miejscu.

Jego emocje zmieniały się z minuty na minutę. Był zły na siebie, ba, był wkurzony. Jak mógł się tak upić? Jak bardzo zdesperowany był?

Posyłał groźne spojrzenia wesołym przechodniom i powstrzymał pokusę, by pokazać im środkowy palec. Wszedł do pierwszej kwiaciarni jaką spotkał i poprosił o bukiet najczerwieńszych i najpiękniejszych róż. Zapłacił należytą cenę przemiłej hiszpance, później wstępując jeszcze do cukierni po ciastka w kształcie serduszek, zapakowanych w ładny, różowy kartonik.

Wytarł ostatnie łzy i po bardzo długim spacerze, na którym różni ludzie rzucali mu uśmiechy, a kobiety dodatkowo zazdrosne spojrzenia, wszedł do niskiego domu Clifforda.

Podniósł wzrok na Caluma i Arzayleę, siedzących przy stole i wesoło rozmawiających. Umilkli, gdy tylko zauważyli Luke'a. Podszedł do nich niepewnie, a Arz wstała i rzuciła się w jego ramiona, co zaskoczyło blondyna.

- Przepraszam, kochanie – wyszeptał do ucha dziewczyny i pocałował jej policzek, czule.

Michael przyglądał się tej scenie z ukrycia, ze smutną miną. Spodziewał się jaka będzie reakcja młodszego. Może był trochę zawiedziony, ale tak miał zawsze.

Zażenowany sobą przeszedł bez słowa przez salon ze spuszczoną głową. Mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i wziął po drodze jabłko, jako śniadanie. Założył buty i wyszedł, tak jak wcześniej Luke. Od razu skierował się do ulubionej restauracji, stukając przeprosinową wiadomość do Antoniego, o którym zapomniał wczorajszego wieczora.

Uśmiechnął się lekko, gdy poczuł znajomy zapach spalonego ciasta i gorzkiej kawy, gdy usłyszał stare, hiszpańskie piosenki i gdy zobaczył uśmiechniętą, starszą kobietę i jej wnuczkę.

- Michael, wyglądasz okropnie! – starsza pokierowała Mike'a do jednego wysokich krzeseł, jak najbliżej kuchni. –Margo, największa misa owoców z makaronem! – wydarła się do szefowa kuchni.

Clifford uwielbiał tę kobietę. Była troskliwa i trochę nadopiekuńcza, tak samo jak Ashton, z którym zresztą się przyjaźniła.

Olga była przyjaciółką Karen Clifford, mamy Michaela. Stale donosiła jej informacje które jej przekazywał, oprócz tych, które na zawsze pozostaną tylko między nimi.

Gdy Ash wyjeżdżał, Mike przychodził tutaj bardzo często, najczęściej na suche ciastko i miłe pogadanki.

Wnuczka Olgi była niczego sobie, ale nie była nikim więcej niż koleżanką, nad czym często ubolewała.

Położył głowę na stole, który Gerta, wnuczka Olgi, właśnie sprzątała.

Właścicielka kawiarenki postawiła wielką misę przed Mchaelem. Niechętnie złapał za widelec i dziobnął trochę makaronu.

- Co się stało Mikey?

- To co zwykle – westchnął pod nosem. – Jestem za bardzo niewyżyty i nie znam umiaru, nic się nie zmieniło.

Staruszka pobiegła do kuchni i przyniosła owocową herbatkę, a z nią tabletki przeciwbólowe.

- A masz coś na ból istnienia? – powiedział smutno Mike, a kobieta poklepała go po plecach.

- Nie może być aż tak źle! – usiadła obok.

- Pamiętasz, są u mnie przyjaciele Caluma – mruknął – i jeden pokłócił się z dziewczyną, więc zabrałem ich do klubu – zaczął się jąkać, Olga przeczesywała palcami jego suche włosy. – N-no i-i j-ja się t-trochę u-up-piłem – pociągnął nosem – j-ja s-się p-przespałem z Lukiem – rozpłakał się nagle, wtulając w starszą.

- Spokojnie kochanie, nie może być aż tak źle...

- Jest! – otarł łzy z policzka, ale to nie pomogło, bo pojawiły się kolejne.

- A co w tym złego? Misiaku, pomyśl chwilę. Niczym nie zawiniłeś, oboje byliście pijani...

- Wszystko! Jestem okropny, bezduszny, obleśny – wymieniał, szlochając. Olga przewróciła oczami. To wszystko uderzyło niego tak nagle...

- A czy to nie ty byłeś osobą, która przetrzymywała w domu kilka porzuconych, małych kociaków i opiekowałeś się nimi dopóki nie znalazły domu? A kto pomagał mi w kuchni, sprzątał i pielęgnował ogródki innych ludzi, by pomóc Ashtonowi finansowo? Kociaku, nie jesteś bezduszny. Jesteś jedną z najlepszych osób, które chodziły po tej ziemi. A teraz jedz – wetknęła mu do buzi widelec z makaronem.

- Przespałe...

- Nawet aniołom zdarzają się błędy, Mikey. Ten chłopak też nie jest bez winy.

- Idę się zabić – ponownie mruknął pod nosem, a gospodyni trzepnęła go w głowę. – Może moje skrzydła aniołka mnie uratują.

- A co powiem Ashy'emu jeśli umrzesz?

- Że nawet aniołom zdarzają się błędy.

*

- Ashy - jęknął cicho, ścierając łzy z polików - Brakuje mi cię tutaj

- Co się stało Mike? Czemu płaczesz? - zapytał go głos w telefonie

- Tęsknię - Westchnąłem czerwonowłosy. Pierwszy raz przyznał się do tego, od czadu wyjazdu blondyna.

Ashton rozsiadł się wygodniej w hotelowym łóżku.

- Ja też Michael, ale jeszcze tylko jeden dzień. Poznam tego chłopaka i jego dziewczynę, zobaczę się z Calumem i mocno cię wyściskam. - zapewnił starszy. - Liczę na ciasto z waszej strony, potrzebuję dużej porcji czekoladowej bomby kalorycznej. Jedzenie tutaj jest...

- Nie mówiłem im o twoim przyjeździe - przerwał mu Clifford. Piwnooki mężczyzna po drugiej stronie przewrócił oczami i prychnął, mógł się tego spodziewać po przyjacielu, ale nie miał mu tego za złe. - Poza tym, zawaliłem Ashty, znowu, na całej linii - młodszy pociągnął nosem.

Irwin przez chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć, był zaskoczony, ale również zawiedziony.

- Przepraszam - szepnął Michael, decydując się nacisnąć czerwoną słuchawkę. W jego głowie dudniła tępa cisza którą odpowiedział Ashton, czerwony miał świadomość, że jego przyjaciel może tak zareagować.

Odrzucił telefon gdzieś w głąb pościeli, w której się zresztą sam zakopał. Naciągnął na dłonie łapki od kociego kigurumi, a na głowę kaptur z uszkami.

Miał ochotę już pójść spać, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Calum nie czekał nawet na odpowiedź, wszedł i usiadł obok skulonego chłopaka.

- Jesteście dziwni - westchnął, przez co starszy zmarszczył brwi.

a man from Ibiza; muke✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz