Minął miesiąc od porwania księżniczki. Dla niepoznaki Magnus bardzo rzadko odwiedzał Meriam, ale nie była sama. Miała Amelię, której smoczym wcieleniem okazał się być biały Sliquifier (i stała się tym samym jedynym smokiem tego gatunku o takiej barwie łusek). Dziewczyna miała całe dnie na trenowanie z nią podniebnych akrobacji. Nie tęskniła za domem. Dobrze czuła się będąc po stronie Magnusa mimo rzadkich spotkań. Hedward przylatywał codziennie bez względu czy była Zephyr. Pomagał Meriam w oswojeniu się z nowym otoczeniem opowiadając jej o smokach.
Strażnicy natomiast pomagali w przygotowaniach do corocznej, największej uroczystości w Coronie - urodzinach królowej Roszpunki. Sprzedażą lampionów zajmowały się odpowiednie do tego osoby, ale należało jeszcze przygotować jedzenie, dekoracje, stroje. Roszpunka wymarzyła sobie piękny bal, na który zaprosiłaby przyjaciół. Rozumiała jednak, że nie zobaczy na nim Meridy, która nie ruszała się ze swojego zamku od czasu zniknięcia córki. Można było porównać to do żałoby.
Jednak to nie był jedyny problem. Czkawka i Anna nie mieli łatwego zadania, by zabezpieczyć swoje domy i ludzi tak, by atak Mroka w czasie ich nieobecności był jak najmniej niespodziewany. Nikt nie podejrzewał, że jedna impreza urodzinowa będzie tak pracochłonna w przygotowaniach.
Tak jak wszyscy podejrzewali, Mrok również opracował plan. Jednak nie zamierzał zaatakować ani Arendelle, ani Berk, ani nawet domu Northa. Skupiony był na Coronie i pewnej osobie, którą za wszelką cenę chciał wyciągnąć z Wyspy Potępionych. Nakazał trenować synowi i jego przyjaciołom, a sam siedział całymi dniami w zamkniętej komnacie i nikt nie wiedział co tam robi. Nawet Percy nie miał o niczym pojęcia. Czuł się przez to dziwnie, ponieważ do tej pory ojciec mówił mu o wszystkim. Ostatecznie jednak zaakceptował decyzję starszego i posłusznie trenował.
A dzień urodzin zbliżał się wielkimi krokami. Roszpunka zaplanowała na ten dzień mnóstwo atrakcji dla poddanych: tańce, zawody, turnieje. Miała nadzieję, że przyjedzie mnóstwo gości ze wszystkich stron królestwa.
Nie myliła się. Od ranka rynek pękał w szwach od tłumu. Wszyscy głośno rozmawiali, częstowali się jadłem. Roszpunka stała na balkonie swojej komnaty i spoglądała na wszystko z góry.
- Wrócili już? - spytała strażnika stojącego przy drzwiach.
- Jeszcze nie, pani - odparł spokojnie i lekko się ukłonił.
Wtedy do komnaty wbiegła Rubi ubrana w piękną, różową suknię, a jej włosy związane były w cudowny warkocz przeplatany wstążkami pasującymi kolorystycznie do ubioru.
- Wrócili już? - spytała stając obok matki i spoglądając w dół.
- Jeszcze nie - zaśmiała się Roszpunka.
- Są!
Dziewczyna wskazała na most prowadzący na wyspę. Przechodziła przez niego grupa rycerzy na czele z dowódcą. Obok nich jechała na koniu Cassandra* - najlepsza przyjaciółka Roszpunki, która postanowiła wrócić do Corony świętować jej urodziny. Zaraz za nią jechał jej syn, który trzymał miecz w dłoni zanim zaczął chodzić. Caspian i Rubi poznali się wiele lat wcześniej, gdy po raz pierwszy Cassandra powróciła do królestwa. Później ich kontakt był wyłącznie listowy. Pisali ich do siebie mnóstwo, praktycznie codziennie.
Rubi przebiegła z powrotem przez pokój i wypadła biegnąc korytarzem na dół na spotkanie z przyjacielem.
- Gdzie tak pędzisz? - obok niej leciała Elizabeth.
- Caspian wrócił! Nie widziałam go z siedem lat!
- On na pewno także nie może się doczekać.
CZYTASZ
𝕹𝖆𝖘𝖙𝖊̨𝖕𝖈𝖞. Wielka Czwórka ✔
FanfictionTom 3 Jeżeli ktoś twierdzi, że uwielbia Disney i DreamWorks, ale nie zna Wielkiej Czwórki, to chyba jednak coś jest nie tak. Zainspirowana "Następcami" postanowiłam napisać historię czwórki przyjaciół, którzy zostali wybrani przez Księżyc, by chroni...