Hank z Arendelle

137 15 0
                                    

Słońce powoli wzeszło nad Arendelle oświetlając mury zamku i przypływające do portu statki. Na pokładzie jednego z nich stał rudowłosy chłopak, który rządnym spojrzeniem wpatrywał się w brzeg. Był tu pierwszy raz, a jednak czuł, że zna to miejsce od urodzenia. Może dlatego, że jego ojciec pragnął nim władać? Czuł, że musi go pomścić. Jeśli Hansowi - trzynastemu z braci - nie udało się zdobyć Arendelle, to właśnie jego syn dokończy dzieła.

- Hank nie stój tak, pomóż mi! - odezwał się kuzyn zza pleców młodzieńca.

- Już idę - wymamrotał i podszedł do niego. Nie lubił być pomiatany, tak samo jak jego ojciec. Ale cóż zrobić? Taki los najmłodszego.

Kiedy statek dobił do brzegu, Hank jednym skokiem znalazł się na pomoście i rozejrzał dookoła. Ludzie wciąż świętowali po ostatnim zaćmieniu Słońca i wszędzie wisiały girlandy. Co jakiś czas przechodził ktoś z świeżo upieczonym ciastem nadając powietrzu słodki zapach. Hank już szedł w kierunku jednego ze stoisk, kiedy poczuł, że ktoś ciągnie go za kaptur.

- Gdzie się wybierasz? - wysoki kuzyn nie pozwolił mu się ruszyć.

- Nawet na spacer iść nie mogę? - Hank miał dosyć.

- Najpierw wypakujesz ładownie - popchnął go z powrotem na pokład.

Hank niechętnie zszedł pod pokład i wziął do rąk jedną ze skrzyń. Kiedy chciał już wyjść na górę, zobaczył postać w czarnej pelerynie stojącą po środku schodów. Instynktownie upuścił trzymany przedmiot, a wszystkie owoce znajdujące się w środku rozsypały się po deskach. Spojrzał w bok i zobaczył miecz leżący na skrzyniach. Błyskawicznie złapał rękojeść i skierował ostrze w kierunku tajemniczego przybysza.

- Coś za jeden? - spytał gniewnym tonem.

- Mrok - uśmiechnął się. - Chciałem zaproponować ci układ.

- Czego oczekujesz?

- Pomożesz mi pokonać strażników, a w zamian za to pomogę ci przejąć Arendelle i ukarać kuzynów.

- Przecież nic z tego nie będziesz mieć - zdziwił się Hank. - A ja upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Więc co ci szkodzi? - Mrok uśmiechnął się podstępnie.

Hank powoli opuścił miecz. Zawahał się trochę. Miał przeczucie, że Mrok oczekuje czegoś więcej. Zależało mu na pokonaniu Elizabeth, na objęciu władzy. A korona była teraz na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że się zgodzi, a Mrok pomoże mu wejść na szczyt.

- Co muszę zrobić? - spytał.

- Póki co, wystarczy, że ze mną pójdziesz.

Mrok wyciągnął do niego rękę. Chłopak chwycił ją i oboje zniknęli z pokładu.

 Chłopak chwycił ją i oboje zniknęli z pokładu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝕹𝖆𝖘𝖙𝖊̨𝖕𝖈𝖞. Wielka Czwórka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz