Magnus z DunBroch

205 15 7
                                    

Był słoneczny poranek. Krople rosy spływały po liściach i nagle obok jednego ze starych dębów przejechała ruda księżniczka na białym koniu. Przeskoczyła przez powalone drzewo i w tym samym czasie wystrzeliła strzałą w sam środek tarczy zawieszonej na gałęzi. Pogalopowała dalej nad brzeg jeziora. Spojrzała na szkockie góry, gęsty las i na ryby płynące obok niej, które wyglądały jakby chciały się ścigać z białą klaczą. Wtedy dziewczyna skierowała ją na wzgórza, którymi można było dojechać do Zamku Mor'du. Jednak gdy wpadła na polanę, na której znajdował się kamienny krąg, zatrzymała się i rozejrzała uważnie. 

- Spokojnie Amelio - rzekła cicho do klaczy, która wierciła się niespokojnie. 

Zza drzewa wyszedł wysoki, brązowowłosy chłopak. Oparł się o jeden z głazów i poklepał czule. 

- To właśnie tym kamieniem twoja matka i babcia zabiły mojego ojca, Meriam - zwrócił się do dziewczyny. 

- Darowałbyś to marudzenie, Magnus - zaśmiała się zeskakując z konia.

- Ktoś wie, że tu jesteś? - spytał cicho. 

- Nie - zapewniła kręcąc dodatkowo głową. 

W tym momencie złapał ją za rękę i jego ciało powoli zaczynało przybierać granatową barwę aż w końcu wyglądał jak duch. A raczej jak leśny płomyk. Przyciągnął ją blisko siebie i oboje zniknęli z polany.

 Przyciągnął ją blisko siebie i oboje zniknęli z polany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pojawili się w Zamku Mor'du. Gospodarz siedział spokojnie na szerokiej kanapie i skrobał coś w drewnie. Jego skóra w ogóle nie przypominała ludzkiej. Była przezroczysta i niebieska, jak każdego innego leśnego płomyka. Gdy zobaczył Meriam, szeroko się uśmiechnął. 

- Witaj, królewno.

- Dzień dobry, panu - ukłoniła się. 

- Jak się miewa twoja matka?

- Dobrze, dziękuję.

Magnus chciał zabrać przyjaciółkę do swojego pokoju, ale wtedy poczuli, jakby cały zamek zaczął się trząść. Mor'du poderwał się z kanapy, chwycił jakiś miecz spod ściany, podbiegł do stojących, zdezorientowanych Meriam i Magnusa i wymierzył ostrzem w pustą przestrzeń przed nimi. Gdy pomieszczenie przestało się chwiać, w miejscu gdzie celował Mor'du, stał teraz Mrok.

- Czego tu chcesz? - wycedził przez zęby osłaniając nastolatków przed wzrokiem Pana Ciemności. 

- Przyszedłem zaproponować układ. 

- Nic od ciebie nie chcemy.

- Nie chcecie pokonać Strażników? - spytał Percy stojący za ojcem. 

Magnus na dźwięk tych słów nagle się obudził. Pomyślał, że to doskonała okazja, by odkupić dawne czyny ojca.

- Co miałbym robić? - spytał występując przed ojca.

- Jaki mądry - uśmiechnął się Mrok. - Jeśli do nas dołączysz, pokonamy Strażników i sprawimy, że nadejdzie czas ciemności. 

Wtedy Percy wyciągnął do niego dłoń, ale Mor'du odepchnął ją lekceważąco. Magnus poruszył się, ale Meriam złapała go za rękaw.

- Jestem w pokojowych stosunkach z królową Meridą. Nie zamierzam teraz stawać przeciw niej - rzekł Mor'du. 

- Jak chcesz - Mrok przewrócił oczami.

- Może ty nie przemyślałeś swoich porażek, ale ja nie zamierzam ich powielać. Więc zapomnij, że uda ci się wkręcić w to mojego syna - Mor'du był coraz bardziej nieprzyjemny.

- Moja armia będzie wystarczająco silna, by pokonać Strażników i bez pomocy twojego synalka - zaśmiał się Mrok i zniknął z synem. 

Wtedy Magnus złapał przyjaciółkę za dłoń i wybiegł z komnaty. Jedyne, co krzyknął, to "Wybacz", które Mor'du usłyszał zza zamykających się drzwi. Mężczyzna zwiesił głowę i wrócił na kanapę. Westchnął, a potem spojrzał w okno.

- Nie wiem co planujesz, synu, ale mam nadzieję, że nie dasz się złapać.

Gdy Magnus wpadł na polanę i zatrzymał się na środku kamiennego kręgu, zobaczył Mroka i Percy'iego stojących obok Amelii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy Magnus wpadł na polanę i zatrzymał się na środku kamiennego kręgu, zobaczył Mroka i Percy'iego stojących obok Amelii. 

- Pójdę z wami - rzekł stanowczo.

- Przychodzisz wbrew woli ojca? - zdziwił się Mrok.

- Nie zamierzam stać w cieniu Marka. Uważa się za lepszego, choć wcale taki nie jest. Chcę z nim skończyć.

- Właśnie o to nam chodziło - Percy uśmiechnął się i położył dłoń na jego ramieniu.

Zaraz potem cała trójka zniknęła zostawiając Meriam samą za drzewami. Wiedziała, co ma robić. W czasie drogi na polanę Magnus wszystko jej wytłumaczył. Nie musiała się bać, a jednak coś nie dawało jej spokoju. Nie chciała, by przyjacielowi coś się stało. Był dla niej za ważny. Kochała go i nie mogła myśleć o tym, że gdyby Mrok dowiedział się, co planuje, mogłaby już go nigdy nie zobaczyć.

𝕹𝖆𝖘𝖙𝖊̨𝖕𝖈𝖞. Wielka Czwórka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz