a/n: mam nadzieję, że dalej wam się to będzie podobało {nie krzyczcie za końcówkę!} i cóż; naprawdę się mocno stresuję tym, aby utrzymać ten cały klimat i żeby nikogo z was nie rozczarować, pysie. //
/ not today
Tej wiosny dużo padało.
A Taehyung lubił deszcz. Kręcąc się po rozrywkowej dzielnicy w Dong-Gu z zafascynowaniem obserwował, jak duże krople deszczu odbijały się od jego czarnej, błyszczącej kurty, która była przyozdobiona kilkunastoma przypinkami z najnowszych anime, w których się kochał. Rozdarcia na kolanach w najnowszych spodniach, ukazywały zaś liczne sińce barwione smutnym fioletem. Tego rodzaju fiolet opadał także na czoło szesnastoletniego wówczas Taehyunga, który na znak buntu i przypodobania się śmierci przefarbował sobie włosy.
Fiolet miał dla niego szczególne znaczenie; oznaczał bowiem przewrotność, jaka od początku jego dzieciństwa - wraz z nim - dojrzewała, jak i niewinną prowokację, której nauczył się używać podczas coraz częstszych spotkań z Kostuchą Jeon.
Poza tym, to był jego ulubiony kolor, a Taehyung odkrył, że jednak lubił go rozpieszczać takimi drobnymi rzeczami, jak pokazywanie się w jego ulubionych barwach. Książęcych - jak mawiał wtedy rozbawiony Ponurak i uśmiechał się lekko.
Błądząc po nierównych krawężnikach, oświetlany neonami miejskich sloganów restauracyjek, nie musiał długo czekać na to, aby chwilę później, tuż przy jego boku, zjawiło się kilka, natrętnych duchów. Znowu popełnił ten błąd, że podnosząc głowę zajrzał im prosto w oczy; a te natychmiastowo rozpoznały w nim swego.
Taehyung dzielił duchy na dwie kategorie.
Te dobre, z którymi plotkował sobie o Ponuraku i później dokuczał Żniwiarce, uciekając spod jego długich ramion, gdy ten straszył go wizją nieuchronnej śmierci; i na te, które pragnęły jego śmierci, aby nie włóczyć się tak samotnie po tym świecie. Taehyung był przecież zabawny! Kto by takiego nie chciał mieć na wieczność?
Ile już razy mamiły go do tego stopnia, że wdrapywał się na wysokie murki, balkony, a czasami nawet i na wieże zlokalizowane tuż przy Kamiennej Plaży w Pusan. Ile razy już bawił się ogniem, dławił brakiem dostępu do powietrza i przebiegał przez ruchliwe ulice tylko po to, aby znaleźć się z powrotem u boku swojego Starego Przyjaciela.
I nie umierał. Bo zawsze śmierć go w jakiś pokrętny sposób chroniła.
Roześmiał się cicho na wspomnienie swojej ostatniej, szalonej akcji. Dokładnie dwa lata temu odkrył, jak może się widywać częściej z Jeonem. Balansowanie na granicy życia i śmierci było dużym ryzykiem, ale Taehyung to lubił. Chociaż nigdy nie przypuszczał, że uporczywe trzymanie głowy pod kołdrą i bronienie się przed tlenem doprowadzi do tego, że rozespany Jeon znajdzie się w środku nocy w jego mieszkaniu, w jego pokoju, a dokładniej w jego łóżku pod jedną kołdrą.