a/n: taka mała rekompensata za poprzedni rozdział
Sterta czarnych kopert wysypała się pod nogi czarnowłosego młodzieńca, który znał już wszystkie nazwiska tych, którzy mieli dokonać żywota w dzień duchów. Z pochmurną miną rozkopał je czarnym buciorem i gryząc sfrustrowany dolną wargę, przysiadł na swoim mahoniowym biurku. Unosząc nieco głowę, zerknął na wyblakły, staromodny, papierowy kalendarz i z niepokojem wpatrywał się w zaznaczoną na czerwono datę, kiedy wstrząsnął nim nieprzyjemny dreszcz niepokoju.
Halloween miał bowiem spędzić ze swoją wszędzie rozbieganą i rozbrykaną na co dzień Zagubioną Duszą, pod postacią słodkiego Taehyunga i do tego mieli iść do ponoć prawdziwego Raju - czyli do nowo otwartego klubu nocnego w Busan. Zaś sterta rozrzuconych na podłodze kopert śmierci wyraźnie wskazywała na to, iż tego samego dnia i w tym samym utopijnym Raju, miało dojść do mafijnych porachunków, której ceną miała stanowić krew niewinnych osób.
I jakim cudem on miał przekonać tego smarkacza, żeby tam nie polazł?
◘◘◘
- Ile on już tam siedzi? - Yoongi, Żniwiarz o numerze dwusetnym, z grymasem na twarzy wskazał kościstym palcem na hebanowe, połyskujące drzwi, za którym ciągnął się gabinet głównej Kostuchy Jeona.
- Cztery dni, z jednokrotnym wyjściem zeszłego wieczoru po polerkę do swojej kosy. - Hoseok, inny bliski współpracownik w niedoli, wzniósł spojrzenie w stronę zakurzonego sufitu ich ponurej rezydencji, jaką przywłaszczył sobie w ubiegłym stuleciu ich szef i uśmiechając się półgębkiem, łypnął konspiracyjnie w stronę białowłosego. - Czuję, że znów dopadła go chandra. - Wskazując paluchem na drzwi od głównego gabinetu, przymrużył jedno oko, jakby oceniając przyszłościowe straty. - Ze dwie dekady już minęły od jego ostatniej depresji, a wtedy to dopiero zafundował całemu niebu ostrą jazdę! Przysięgam, że ten dzieciak z kosą jest nie do zatrzymania. Kiedyś w jeden wieczór wyrżnął wszystkich zwyrodnialców i popaprańców z miejscowego więzienia, grożąc tym Wyżej, że sam zaprowadzi ład i porządek. - Yoongi zobaczył, jak jego kompan sugerował brodą najpewniej tego Najwyższego z Najwyższych, na co rozchylił nieco usta z zaskoczenia. Był dopiero młody stażem w byciu Ponurakiem to też nie znał wszystkich anegdotek tyczących się jego nowego Przełożonego, jakim był Jeon.
- Niebu groził? - wychrypiał z przejęciem, mocniej otwierając zaspane oczy i przysuwając się bliżej Żniwiarza o numerze identyfikacyjnym sto dwanaście, nieśmiało musnął swoim drobnym ramieniem jego tors, dając tym samym znak, że jest zainteresowany informacjami o Głównym Ponuraku. - Czy on powariował? Może jest nienormalny? Zdrowo szurnięty? - Położył nacisk na ostatnią swoją myśl wypowiedzianą na głos, ale odpowiedział mu tylko cichy, ale i rozkoszny dla ucha śmiech Hoseoka.