17. Bal cz.2

351 19 0
                                    

Czułam się jakbym lawirowała w ciemności. Nie było to w żadnym wypadku przyjemne uczucie. Nie mogłam się poruszać , a tym bardziej rozejrzeć się wokół siebie. Byłam prawie pewna , że jestem w jakiejś klatce , której nie mogę nawet dojrzeć. Nie wiedziałam ile tkwiłam w tej ciemności , ale coraz bardziej miałam złe przeczucia co do tego co się dzieje z moim ciałem. Jeszcze ta kobieta o fioletowych włosach i kocich oczach podobnych do oczu Ayato.. Proszę żeby to nie było to co myślę.. 

W tym samym czasie.

Mężczyzna o ciemno zielonych włosach ( Jeśli się mylę , poprawcie mnie) zniknął. Shu zdziwiony obrotem spraw , podniósł nie przytomną Yui z posadzki i wszedł do środka zamku , w którym odbywał się bal. Zaraz obok niego pojawił się Reiji zdziwiony widokiem.

- Co się stało Shu ? 

- Wuj Richter pojawił się przed nami. Po wypowiedzeniu słów " Obudź się moja droga " Yui zemdlała. Potem się ulotnił.. 

- Wiesz o kogo chodziło ? - Spytał się dziwnie zmartwionym głosem. 

- Mogę się tylko domyślać o kogo mu chodziło. Musimy się zbierać.. 

- Racja , powiadomię pozostałych . - Z tymi słowami zniknął zostawiając swojego starszego brata samemu z nieprzytomną dziewczyną. Chłopak westchnął i spojrzał na nią zmartwionymi niebieskimi oczami. - Oby to nie było to o czym myślę kochana , oby to nie było to - Powtórzył i zniknął do rezydencji. 

Położył ją na łóżko w jej sypialni i przykrył kołdrą.. Pocałował ją w czoło i zniknął do salonu , gdzie czekali na niego już wszyscy bracia.. 

- I jak z nią ? - Spytał na pozór opanowanym głosem Reiji. 

- Śpi , bynajmniej tak to wygląda.. - Powiedział zmęczonym głosem i położył się na swoją standardową kanapę. 

- Oby laleczce nic nie było... - Odezwał się zmartwionym głosem Laito. Domyślał się o co może chodzić... Księżyc był zabarwiony na czerwono , a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. 

- Też uważacie , że ona może się przebudzić ? Tak Teddy mówi.. - Kanato spojrzał na swojego misia ze zmartwieniem. Nie chciał znów jej widzieć.. 

- Oby nie , jeśli tak się stanie znów ją zabijemy.. - Głos Ayato rozniósł się po salonie dość dobitnie. Zapadła cisza. Każdy był pogrążony w myślach o osobie , której za nic nie chcieli zobaczyć. 

W pokoju Yui 

Zielono włosy mężczyzna pojawił się w pokoju dziewczyny. Podszedł do jej łóżka i odgarnął jej włosy z twarzy. 

- Jeszcze tylko chwila.. Poczekaj moja ukochana.. - Wyszeptał jej do ucha , jakby była przytomna.. Podszedł do drzwi balkonowych i otworzył je , wpuszczając świeże powietrze do środka. Zasłony pofalowały do środka , dodając efekt grozy. W tym samym momencie oczy dziewczyny otworzyły się. Jej zielono-niebieskie oczy były zamglone i straciły swój blask jak wcześniej. Jej głowa odwróciła się w stronę mężczyzny. Odkryła się i wstała dość chwiejnie. Podeszła do niego  i spojrzała przed przed siebie niewidzącym wzrokiem. Tak na prawdę nie widziała nic. Była pustą skorupą , naczyniem dla duszy kogoś znacznie ważniejszego i silniejszego od niej samej. Mężczyzna objął ramieniem kruchą posturę dziewczyny i przysunął bliżej siebie.. Spojrzał na księżyc zabarwiony kolorem krwi i wyszeptał.. 

- Czas się obudzić Cordelio.. - Z powiedzianymi słowami ciało obok niego zwiotczało i musiał je podtrzymać. 

W tym samym czasie w umyśle Yui. 

Nie wiem ile czasu widziałam już tą samą czerń. Ale coraz bardziej miałam złe przeczucia. W oddali zobaczyłam ciemną postać , znaczy jaśniejszą niż ta czerń która mnie otaczała. Jarzyła się delikatnym fioletowym światłem.. Z każdą sekundą zbliżała się do mnie niemiłosiernie.. 

Po minucie była na tyle blisko , że mogłam zobaczyć jej twarz. Byłam szczerze przerażona.  To była Cordelia... Wiedziałam jak się nazywała , bo widziałam jej obraz w holu i była podpisana tym imieniem. 

- Witaj moja droga.. 

- Co ty tutaj robisz ? - Zadałam nurtujące mnie pytanie.. Ta tylko się zaśmiała zimno i przeszyła mnie tymi zielonymi jak kot oczami... Nie były tak piękne jak u Ayato.. Te zapewniały długie cierpienie.. 

- Jestem Cordelia.. Matka Ayato , Kanato i Laito.. Ale to zapewne już wiesz.. Jesteś moim naczyniem , żyjesz tylko po to by oddać mi swoje ciało pod moją kontrolę , bym mogła zemścić się na swoich dzieciach i Karlu.. Potem , będę żyła w twoim ciele i będę królową wampirów.. Od  dawna o tym marzyłam.. A teraz pozwolisz , że przejmę twoje ciało.. Już czas na mnie.. 

- Nie pozwolę Ci... - Krzyknęłam w jej stronę.... Kobieta zaśmiała się , jakbym opowiedziała jej dobry żart.. 

- Ale ty nie masz nic do powiedzenia.. Jesteś uwięziona w tej klatce i tak szybko nie uwolnisz się.. A teraz ... Żegnaj.. - Zniknęła , a ja pogrążyłam się w całości w mroku.. 

Rzeczywistość 

Dziewczyna otworzyła oczy , będąc w ramionach mężczyzny.. Spojrzał na nią swoimi czerwonymi oczami i uśmiechnął się.. 

- Witaj Cordelio.. - Powiedział aksamitnym głosem , patrząc w oczy koloru zielonego.. 

- Witaj Richter.. - Odpowiedziała lekko zmienionym głosem.. 

- Wreszcie jesteśmy razem , wreszcie możemy zapanować nad naszym światem.. Tak długo na to czekaliśmy.. 

- W rzeczy samej ukochany.. - Pogładziła go dłonią po policzku i uśmiechnęła się dość ciepło.. 

- Może przywitamy braci Sakamakich ? Będą na pewno w szoku , gdy zobaczą z kim mają do czynienia.. 

- Puki co wolałabym się przebrać z tej groteskowej sukni.. W bieli mi nie do twarzy.. 

- Racja.. Na łóżku leży twoja ulubiona suknia. Ubierz ją.. - Postawił ją na ziemi i odsunął się.. Kobieta podeszła do mebla i wzięła suknie w dłonie uprzednio zsuwając z swojego ciała biały materiał.. Ubrała drugą suknię o kolorze ciemnego fioletu i buty na lekkiej koturnie.. Poprawiła swoje biało czerwone włosy i odwróciła się w stronę mężczyzny , który stał odwrócony do niej plecami i patrzył na księżyc.. 

- Jest piękny , czyż nie ? - Podeszła do niego kładąc drobną dłoń na jego ramieniu. Była niższa od niego o jakieś 10 cm. 

- Ale nie tak piękny jak ty kochanie.. - Odwrócił się w jej stronę i złapał ją za dłoń na swoim ramieniu.. - Zbieramy się , na wielkie przywitanie twoich synów i reszty braci ?? - Spytał ciepłym głosem.. 

- Oczywiście.. Pora pokazać im kto wrócił.. - Uśmiechnęła się zimno i spojrzała ukradkiem na czerwony księżyc... - Strzeżcie się moi synowie.. - Powiedziała cicho do siebie i wraz z mężczyzną u swego boku zniknęła do salonu , gdzie byli wszyscy bracia Sakamaki.. 


*******************************************************

Drogie różyczki , przepraszam że tak długo nie pisałam rozdziału , ale praca i pomylony grafik dały w kość.. Teraz leżę w domku , bo mam L4 w pracy i myślę nad rozdziałem.. I powstało takie coś.. Mam nadzieję , że podoba wam się z lekka zmieniona reżyseria i jak napisany jest z dwóch stron... Chciałam to jakoś ładnie napisać i dlatego tak długo nie pisałam , a w domku już siedzę dobre 2 tygodnie.. Dłuuuuugooo coś mi zajęło mi to myślenie...Ale mam nadzieję , że mi wybaczycie.. Piszcie jak wam się podoba ten rozdział... Nie wiem kiedy napiszę następny , na prawdę chciałabym pisać to szybciej , ale praca i brak weny dają w kość.. Oczywiście na czas wolny w domu i jak będę się kurować , będę myśleć nad następnym rozdziałem.. Już mi się kreuje w główce kolejny rozdział.. Postaram się w nim zawrzeć dużo akcji i dramatyzmu.. W tym akurat jestem najlepsza , tak bynajmniej mówi moja przyjaciółka.. Notkę specjalnie dałam na samym końcu , byście nie musieli czytać moich lamentów od samego początku.. A teraz ... 

Au revoir!

Diabolik Lovers| Inaczej ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz