III

1.4K 115 14
                                    

-Dzień dobry panno Harris - powiedziała pielęgniarka zatrzymując się obok. - A gdzie się pani wybiera?

-Na mały spacer. Dziś jest taki piękny dzień, szkoda go zmarnować na siedzenie w pokoju nie sądzisz Marcelino? - Uśmiechnęła się.

-O tak, to prawda - przytaknęła lekko wzdychając. - Z chęcią poszłabym z tobą ale muszę pracować, niestety - zaśmiała się.

-Innym razem. Przecież ja jestem tutaj cały czas, nigdzie nie ucieknę - znajoma pielęgniarka tylko się zaśmiała.

-Muszę lecieć. Dozobaczenia.

-Przyjdź później na herbatę - krzyknęła za nią.

Ponownie ruszyła powolnym krokiem wzdłuż korytarza. Ośrodek, w którym przebywa jest ogromny i zapewne łatwo byłoby się w nim zgubić za pierwszym razem; ale Meredith mieszka tu już od dziesieciu lat mimo iż ma własne mieszkanie. Twierdziła, że samej będzie jej ciężko więc przeprowadziła się tutaj, do Melancholy Hill. Jak dla niej ta nazwa była zbyt przygnębiająca mimo iż miejsce to tętni życiem.

Usiadła na zielonej ławce w cieniu ogromnego drzewa. Wiatr rozwiał jej białe już włosy. Nie sądziła, że dożyje tylu lat, a jednak siedzi tu i rozkoszuje się zapachem kwiatów.

Witała się z każdą mijającą ją osobą mówiąc dzień dobry i uśmiechając się. Mimo iż ma ponad sto lat, nadal jest tak samo energiczna i wesoła jak wtedy, gdy miała ich dziewiętnaście.

-Tutaj jesteś. A ja cię szukam po całym ośrodku - trzydziesto dziewięcio letnia kobieta usiadła obok niej.

-Spokojnie skarbie. Wyszłam tylko pooddychać świeżym powietrzem - mówiła z zamkniętymi oczami. - Co u twojej mamy?

-Również cię pozdrawia.

Wróciła myślami do swojej młodszej o sześć lat siostry Tamary. Nigdy nie potrafiły się dogadać, nawet teraz, gdy obie mają już swoje lata, sprzeczają się tak jak dawniej. Uśmiechnęła się pod nosem. Tak Tamaro, jeszcze trochę i wreszcie zostawię cię w spokoju - pomyślała.

-Jak się czuje?

-Dobrze. Nawet bardzo, choć nadal narzeka, że łupie ją w krzyżu - zaśmiała się.

-Starość nie radość moja droga. Sama się o tym niedługo przekonasz - puściła jej oczko. - To jak, chcesz wiedzieć co było dalej?

-Oczywiście, że chcę. W końcu to raczej się nie skończyło tak szybko.

-W rzeczy samej - już miała zacząć opowiadać dalej ale Alex przerwała jej, zadając dość istotne dla obu pytanie:

-Ile właściwie miałaś wtedy lat ciociu?

-Dziewiętnaście.

-Byłaś bardzo młoda.

-Tak. Powiedziałabym, że to były piękne czasy, ale nie wiem czy przypadkiem bym cię nie okłamała.

-Dlaczego?

-Bo każdy wiek jest dobry. Każdy ma swój czas i jest unikatowy, dlatego nie możemy przezywać tego samego od nowa choćbyśmy nie wiem jak chcieli. Właśnie teraz, na tej rozmowie mijają nam kolejne minuty.

-Czyli po prostu życie toczy się dalej i nie warto rozpamiętywać tego, co było.

-Nie do końca. Czasem warto wrócić wstecz i spojrzeć na swoje życie ten kolejny raz.

-Dlatego opowiadasz mi tą historię?

-Powiedzmy - uśmiechnęła się. - Pora na dalszą część.

Bad FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz