VI

1.1K 110 4
                                    

Wczesnym rankiem spotkały się pod drzwiami ośrodka. Pogoda powoli się psuła i nadchodziły deszczowe - a co za tym idzie również burzowe - dni.

-Jesteś pewna, że chcesz iść? - Pomogła ciotce zejść po schodach.

-Nie pozwól by kilka maleńkich chmurek zepsuło twój dzień - przykazała. - Tak kiedyś powiedziała mi moja pani od fizyki. Była bardzo otwartą osobą - ruszyła do przodu.

Szły powolutku rozkoszując się słabymi promieniami słońca. Meredith odkąd przeprowadziła się do Melancholy Hill rzadko kiedy wychodziła poza jego teren. Niezbyt miała z kim. Dopiero gdy siostrzenica zapragnęła poznać swoją ciocię zdecydowała się na dalszy spacer, a przede wszystkim na opowiedzenie komuś jej historii. Gdyby tylko mogła, zwierzyłaby się siostrze, niestety one od najmłodszych lat strasznie się różniły i raczej ze sobą niedogadywały, a jeśli już, to naprawdę w nielicznych sprawach.

Zawędrowały do tej starszej części miasta, gdzie turyści najchętniej przychodzili. To właśnie tam znajdował się niegdyś sklep z zabawkami, który odwiedzała ciocia Alex, który każdego wieczora był oświetlony bladym światłem, a lalki wystawione w witrynie przyciągały nie jedno spojrzenie.

-Co my tu właściwie robimy? - Podtrzymywała Edith, choć ona doskonale sobie radziła i tego nie potrzebowała.

-Spacerujemy - odparła jak gdyby nigdy nic. - Jak mnie tu dawno nie było, minęło conajmniej dziesięć lat - odetchnęła pełną piersią.

Zatrzymały się przed wejściem do budynku. Stary, drewniany szyld z myszką wciąż wisiał i teraz lekko poskrzypywał na wietrze. Za szklaną szybą nie było kompletnie nic; zasłonięta czarną płachtą była cała zakurzona.

-Czy to jest...

-Tak właśnie. Możesz mi podać klucze z torebki? - Wyciągła rękę w stronę piwnookiej, a ta wręczyła jej złote klucze. Staruszka włożyła jeden z nich do zamka, chwilę nim pokręciła po czym drzwi stanęły otworem.

-Zapraszam skarbie - pozwoliła jej wejść przodem - tylko uważaj.

W środku panował półmrok z powodu braku światła. Wszędzie unosiły się kłęby kurzu.

-Ah dom, słodki dom - mruknęła zamykając oczy.

-Mówiłaś, że nie mieszkałaś z nimi.

-Z nimi nie. Zamieszkałam tu potem. Gdy... - Zamilkła. - Zresztą niedługo sama się dowiesz. Idziemy na górę. - Zarządziła wspinając się po skrzypiących schodach. Alex zamknęła za sobą drzwi i ruszyła za Meredith.

W mieszkaniu również było pełno kurzu, ale tutaj przynajmniej było jaśniej.

-Będziesz miała sporo sprzątania - zaśmiała się idąc korytarzem. Otworzyła kolejne drzwi i weszła do dość obszernego pokoju. - Witaj mój przyjacielu - powiedziała głośno, a z głębi pomieszczenia wynurzył się ogromny, fioletowy waż. - Oh biedaku - pogłaskała pluszaka po głowie.

-O-on istnieje? - Piwnooka nie wiedziała co ma myśleć; ze zdziwienia o mało jej oczy z orbit nie wyszły.

-Oczywiście. Przecież bym cię nie okłamała. No dalej przywitaj się z nim.

Dziewczyna powoli wyciągła rękę w stronę węża.

-Nie bój się go - powiedziała - jest bardzo przyjazny. - Złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę pluszaka. - Wiesz, że byłam w podobnej sytuacji?

-Naprawdę? - Już bez obaw głaskała "zwierzę" - o ile tak można go nazwać.

-Tak, kiedy sama pierwszy raz spotkałam Pana Gluttona - usiadła na łóżku tym samym wzniecając chmurę kurzu.

Bad FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz