XV

982 100 15
                                    

-Czyli to tak wyglądała ta twoja "przeprowadzka" - stwierdziła.

-Dokładnie. Zabrali mnie stamtąd. I teraz też to zrobią, już niedługo - z uśmiechem spojrzała w sufit.

Alex chciała zaprotestować, ale co ona może w obliczu śmierci? Kocha ciotkę, lecz nie może w kółko odpychać od siebie tej okrutnej prawdy.

-Już trochę późno - spojrzała na zegarek. Chciała stamtąd wyjść jak najszybciej, wrócić do domu i płakać w ramionach swojego narzeczonego. - Chyba będę się zbierać - uśmiechnęła się.

-Tak. Powinnaś już wracać do domu.

-Przyjdę jutro - ucałowała ją na pożegnanie.

Piwnooka od razu po wejściu do domu rozpłakała się. Nogi się pod nią ugięły i o mało nie upadła ale na szczęście jej ukochany złapał ją w odpowiednim momencie.

-Kochanie, co się stało? - Spytał zmarwionym głosem. Ta jednak nie odpowiedziała; mocno się do niego przytuliła i zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Chodzi o twoją ciocię tak? - Głaskał ją delikatnie, starając się uspokoić Alex. - Prześpij się, to ci pomoże, naprawdę - pokiwała głową, a on wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do sypialni.

Rano obudziła się czując straszne mdłości. Poczłapała do łazienki i tam zwróciła to, co zjadła w środku nocy. Czuła się strasznie słabo. Jednak nie mogła zawieść ciotki; wzięła więc kilka tabletek, zadzwoniła do szefa, że dziś nie będzie jej w pracy, wsiadła potem w samochód i pojechała do Melancholy Hill.

Nie zastała Meredith w pokoju więc poszła do jej znajomej pielęgniarki.

-Dzień dobry - uśmiechnęła się.

-Dzień dobry Alex - odwzajemniła gest. - Pewnie szukasz ciotki co?

-Tak.

-Jest na zewnątrz. Powiedziała, że potrzebuje trochę świeżego powietrza.

-Dziękuję bardzo. Do widzenia - powiedziała szybko i udała się na dwór.

Znalazła ją siedzącą na słońcu z zamkniętymi oczami, uśmiechem na ustach nucącą jakąś melodię i wystukującą laską cichy rytm.

-Co nucisz ciociu? - Spytała dosiadając się.

-Pop goes the weasel moje dziecko.

Dziecko - pomyślała. A może jestem w ciąży? - Zapytała samą siebie. Natychmiast wyciągnęła telefon i napisała do narzeczonego krótkiego sms-a.

-Jak się dziś czujesz? - Spytała.

-Doskonale. Niemal tak doskonale, gdy po raz pierwszy robiłam razem z Jasonem lalki. Lub tak jak wtedy, gdy z Puppeteerem robiliśmy marionetkowe teatrzyki. Albo produkowałam z Jackiem zatrute cukierki. Lub skręcałam zwierzątka z balonów wraz z Candy'm - uśmiechała się choć miała ochotę płakać.

-Naprawdę robiłaś takie rzeczy? - Lekko się zdziwiła.

-Tak. Jak się okazało mieli oni na mnie pewien wpływ, którego wcześniej nie dostrzegłam.

***

Zeszła do piwnicy, z której dochodziły głośne krzyki. Wiedziała co i kogo tam zastanie, ale po prostu czuła silną potrzebę zobaczenia tego na własne oczy.

Jason szarpał się z jakąś blondynką, która była praktycznie cała obdarta z ubrań. Wcześniej zapewne musiała wyglądać jak prawdziwa dziwka. Czasami dobijało ją to, kogo Jason obierał sobie za cel. Naprawdę. W takich momentach miała ochotę walnąć mu prosto w łeb i kazać się ogarnąć.

Bad FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz