XI

947 96 11
                                    

-Hej ciociu - uśmiechnęła się wchodząc do pokoju. - Przyniosłam coś dla ciebie - postawiła niewielkie zawiniątko na stole między dwoma fotelami.

-Co to takiego? - Odwinęła papier, a jej zmęczonym, brązowym oczom ukazało się ciasto czekoladowe.

-Zrobiłam je specjalnie dla ciebie, bo wiem jak bardzo je lubisz.

-Oh dziękuję skarbie - uśmiechnęła się. Od dziecka uwielbiała wszystko co ma w sobie czekoladę, generalnie to, co słodkie.

Zajadały się przepysznym ciastem, popijając je ciepłą herbatą. Za oknem wiał silny wiatr i padał deszcz, niezbyt piękna pogoda; doskonała wręcz do opowiedzenia smutnej historii.

***

Siedziała w swoim pokoju rysując dobrze jej znaną sylwetkę Puppeteera. Nuciła jego piosenkę rysując splątane złote nitki.

-Edith, co robisz? - Spojrzała na mamę zaglądającą do jej pokoju.

-Rysuję - odparła spokojnie, powracając do przerwanego zajęcia.

Kobieta podeszła do niej i spojrzała na rysunek przez ramię. Lekko się wzdrygnęła widząc kogo on przedstawia.

-Kto to jest? - Spytała z lekkim zmartwieniem w głosie.

-Puppet.

-Kto?

-Puppeteer - powtórzyła. - Lalkarz.

-Skarbie, czy coś się dzieje? - Była przerażona i poważnie zmartwiona tym, że jej córka rysuje takie rzeczy.

-Nic. Dlaczego miałoby się coś dziać? Ja tylko rysuję.

-Ale coś takiego? - Wskazała ręką na kartkę. Meredith odetchnęła i odłożyła pracę na bok, spoglądając na swoją mamę.

-Mamo, to tylko rysunek. Nic strasznego. On nagle nie ożyje i nie rzuci się na ciebie - bo on już jest żywy - dodała w myślach.

-Nigdy nie rysowałaś takich rzeczy, martwię się.

-Ale o co?

-O to, że możesz brać! - Podniosła głos. Właśnie wtedy w Meredith coś pękło, zrozumiała jak bardzo jej własna matka jej nie ufa.

-Jak możesz mamo? Dlaczego mi tak bardzo nie ufasz? - Miała już prawie łzy w oczach.

-Wychodzisz z domu, nie ma cię prawie całymi dniami. Jak nie jesteś w szkole, to łazisz gdzieś, niewiadomo gdzie.

-Przecież mówię ci, że spotykam się z przyjaciółmi.

-Jakimi? Gdzie?

-Moimi przyjaciółmi. Czy ja cię pytam gdzie i z kim wychodzisz?

-Kochanie martwię się o ciebie.

-Ale mnie nic nie grozi mamo. Mam dobrych przyjaciół - poniekąd - dodała w myślach.

-Nie znam ich. Skąd mam wiedzieć czy nie sprowadzają cię na złą drogę?

-Chyba lekko przesadzasz.

-Nie przesadzam. Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Ciągle coś nucisz, rysujesz dziwne rzeczy, w ogóle z nami nie rozmawiasz.

-Przecież teraz właśnie z tobą rozmawiam.

-Ale nie mówisz co tam w szkole, jak się czujesz.

-Nigdy niczego takiego nie mówiłam. Dlaczego teraz miałabym zacząć? Zrozum, że wszystko jest dobrze - uśmiechnęła się. Kobieta przytuliła ją do piersi.

***

-Czyli martwiła się o ciebie.

-Była nadopiekuńcza. - Odparła dość ostro. - Zawsze miałam jej za złe to, że ciągle mnie kontrolowała. Być może to dlatego nigdy nie dogadywałam się z siostrą, rodzice zawsze mnie poświęcali więcej uwagi.

-To przykre. Tak nie powinno być.

-Ale niestety było. Nie wiem dlaczego, ja tego nie chciałam - wpatrywała się przed siebie, widząc oblicze swojej siostry. - Wracając, tamtego dnia także poszłam do sklepu.

-Myślałam, że po rozmowie z mamą nie będziesz już tam tak często chodzić.

-Nie miałam zamiaru zaprzestania spotykania się z moimi przyjaciółmi. To, że moja matka miała z tym problem mnie nie obchodziło. Byłam już wtedy pełnoletnia, wcale nie musiałam jej słuchać, mogłam się stamtąd wyprowadzić i całkowicie się od nich odciąć.

-Więc dlaczego tego nie zrobiłaś?

-Zrobiłam. Później. W wieku dwudziestu trzech lat. Wcześniej uciekłam z domu.

-Kiedy?

-Właśnie do tego zmierzam - uśmiechnęła się lekko.

***


-Gdzieś ty znowu była co? - Ojciec dziewczyny był widocznie wściekły; patrzył na nią morderczym wzrokiem.

-Mówiłam, że wychodzę spotkać się z przyjaciółmi - odparła spokojnie.

-Czuję od ciebie alkohol.

-Co? To niemożliwe, ja nic nie piłam - pisnęła lekko przerażona.

-Akurat. Już my z matką wiemy co ty tam robisz z tymi swoimi "przyjaciółmi" - zakreślił cudzysłów w powietrzu.

Zmarszczyła brwi. Czuła narastający w niej gniew. Jak oni mogą mnie o coś takiego oskarżać? - Pytała samą siebie.

-Niczego o nich nie wiecie. O mnie tym bardziej. - Powiedziała. - Nie piję i nie biorę. Ubzduraliście to sobie bo nie podoba wam się to, że częściej wychodzę z domu. Powinniście się cieszyć, że nie spędzam całych dni siedząc w domu i sufrując w internecie jak Tamara. Może byście się nią zajęli, a nie mną.

-Grzeczniej młoda damo.

-Powiedziałam to tak spokojnie, że bardziej się chyba nie da wiesz? A mogłam zacząć krzyczeć i płakać.

-Uspokój się i marsz do swojego pokoju. Od teraz będę cię zawoził do szkoły i z niej odbierał, a po lekcjach nie będziesz nigdzie wychodzić, będziesz siedzieć w domu i się uczyć.

-Nie możesz mi tego zabronić! - Wykrzyczała. Nie dała rady już dłużej zachować spokoju. - Jestem pełnoletnia i mam prawo decydować sama o sobie.

-Dopóki mieszkasz pod moim dachem to ja będę decydować. A teraz jazda do pokoju.

-Ah tak? To już tu nie mieszkam! - Po tych słowach wybiegła z domu i co sił w nogach pobiegła do sklepu z zabawkami.

Bad FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz